Pomiń zawartość →

Tag: Léa Seydoux

The Lobster

Homar jest filmem długim, ciężkim, mocnym i wymagającym od widza maksymalnej uwagi, ale absolutnie każdy powinien go obejrzeć. Mówi o miłości tak wiele i tak ważnych rzeczy, że proponuję zapodać sobie seans w same Walentynki, w celu przebicia różowej komercyjnej bańki upojenia. Dostajemy tu wszystko, czego można oczekiwać od dobrego filmu, czyli oryginalny, dający do myślenia scenariusz, znakomite aktorstwo i klimat. O tak, klimat jest tu niesamowity i jeśli podobała wam się atmosfera w Kle (jednym z poprzednich filmów Giorgosa Lauthimosa) to zapewniam, że się nie rozczarujecie.

3 komentarze

Spectre

Po wyjściu z kina nie czułam, że moje poświęcenie, czyli siedzenie do północy na seansie, to był stracony czas, ale zdecydowanie zachwytów też nie było. Naprawdę nie zdziwiłam się, że kilku osobom zdarzyło się wyjść z sali i już nie wrócić. Nie jest to żadna sensacja, nie ma na co się nakręcać. Bond jak zwykle robi za słup reklamowy dla dóbr luksusowych, uprawia smutny seks z nowo poznanymi kobietami, a w przerwach ratuje świat. Zmienia się tylko to, że (jak na mój gust) mówi coraz mniej. Mimo tego jest bardziej ludzki, a jego przeciwnicy coraz bardziej karykaturalni. No, ale jak zwykle w przypadku tej serii, trzeba albo się pogodzić z tym, że to kicz, umowność, ironia i emanacja współczesnych trendów, albo zwyczajnie sobie odpuścić. Spectre nie da się oglądać na poważnie.

Skomentuj

Dziennik panny służącej

Może i nie było sensacji, czy jakiegoś trzęsienia ziemi, ale i tak spędziliśmy kolejny bardzo miły wieczór w szczecińskim Kinie Pionier (przypominamy, że trwa 6. Przegląd Nowego Kina Francuskiego). Dziennik panny służącej w wersji Benoît Jacquota jest bliższy literackiemu oryginałowi niż wersja Buñuela i to mi się bardzo podobało. Niestety temat miał w sobie większy potencjał i ciekawszy przekaz niż udało się to uchwycić i pokazać na ekranie. Podejrzewam też, że osoby które nie odrobiły lekcji i nie przeczytały powieści przed seansem, musiały być poważnie skonfundowane, co do motywacji działań tych niezwykłych i złożonych bohaterów. No, ale przyznam szczerze, że poszłam na ten film głównie ze względu na atrakcje wizualne (a nie psychologiczne) i tych mi w filmie nie zabrakło. To prawdziwa uczta dla oczu!

Skomentuj

Grand Budapest Hotel

Kończymy dzisiaj tydzień absurdalny i wkraczamy w tydzień kulinarny. Wraz z nowościami (Więzy krwi i Tammy), w nadchodzących dniach cofnę się pamięcią do moich ulubionych filmów i książek o jedzeniu, ponieważ zdałam sobie sprawę, że kącik gastronomiczny już od dawna nie był zasilany nowymi tekstami. A dziś komedia Wesa Andersona, która ukazuje się właśnie na DVD. Dla fanów tego reżysera będzie to z pewnością zakup obowiązkowy, dla mnie niekoniecznie. Jest to film zachwycający pomysłowością i różnorodnością, który mimo widowiskowych fajerwerków i wielkich nazwiska, pozostawia widza (no dobra, mnie) zupełnie obojętnym na to co widzi na ekranie. Tak jednak chyba zwykle jest z baśniowo-absurdalnym fabułami, które są przede wszystkim formą i popisem umiejętności twórczych.

Skomentuj