Pomiń zawartość →

Tag: Colin Farrell

Zabicie świętego jelenia

Filmy Yorgosa Lanthimosa (The Lobster, Kieł) dają do myślenia i pozostawiają widza z zaburzoną równowagą wewnętrzną oraz z zupełnie zmienionym spojrzeniem na świat. Nie inaczej jest w przypadku tego filmu, thrillera psychologicznego, który jest tak naprawdę współczesnym mitem,a raczej mitem w ogóle, bo to w końcu ponadczasowe opowieści. Zabicie świętego jelenia i w tytule, i w fabule, odwołuje się wprost do antycznej opowieści o królu Agamemnonie i jego córce Ifigenii (jej imię pada nawet w filmie), ale jeśli nie pamiętacie za bardzo ze szkoły o co chodziło, to lepiej nie psuć sobie niespodzianki, iść do kina na świeżo, a potem doczytać opowieść o zemście bogów, nieuchronnym fatum i składaniu ofiar z dziczyzny. Zresztą zróbcie jak uważacie, ale koniecznie idźcie do kina, bo naprawdę warto. Jest dziwnie, niepokojąco, frustrująco, ale i pięknie moim zdaniem.

3 komentarze

Na pokuszenie

Doświadczenie nauczyło mnie, że jeśli w kinie wyświetlany jest nowy film Sofii Coppoli, to koniecznie trzeba na niego iść, bo z pewnością będzie się o nim mówiło. W przypadku tego obrazu doszła jeszcze kwestia Złotej Palmy w Cannes więc nie było dyskusji czy warto iść na seans. Przyznam, że w przeciwieństwie do wielu widzów, nie jestem absolutnie filmem rozczarowana i choć widziałam oczywiście wersję z 1971 roku, której Na pokuszenie jest remakiem, nie uważam, żeby była lepsza od tego, co zaproponowała Coppola. Pod względem estetycznym, starsza wersja jest znacznie gorsza, gdyż naprawdę źle zniosła upływ czasu i dziś może pod tym względem tylko śmieszyć. Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to nie ma co porównywać, bo są to dwa zupełnie różne filmy, które łączy kilka dokładnie takich samych scen i oczywiście to, że oba są adaptacjami jednej powieści Thomasa Culliana.

Skomentuj

The Lobster

Homar jest filmem długim, ciężkim, mocnym i wymagającym od widza maksymalnej uwagi, ale absolutnie każdy powinien go obejrzeć. Mówi o miłości tak wiele i tak ważnych rzeczy, że proponuję zapodać sobie seans w same Walentynki, w celu przebicia różowej komercyjnej bańki upojenia. Dostajemy tu wszystko, czego można oczekiwać od dobrego filmu, czyli oryginalny, dający do myślenia scenariusz, znakomite aktorstwo i klimat. O tak, klimat jest tu niesamowity i jeśli podobała wam się atmosfera w Kle (jednym z poprzednich filmów Giorgosa Lauthimosa) to zapewniam, że się nie rozczarujecie.

3 komentarze

Panna Julia

Ten film to kolejny przykład na to, jak czasem to, co przyjmuje nasz mózg, nie zawsze jest dobrze odbierane przez serce. W warstwie intelektualnej to prawdopodobnie wybitne dzieło. Panna Julia jest obrazem ambitnym, dla wyrobionych widzów, przedstawiającym uniwersalny konflikt płci i klas społecznych. Niestety jednak warstwa emocjonalna tego tak łatwo nie przyjmuje. Ja sama, choć bardzo się starałam, już po godzinie miałam w głębokim poważaniu to, że to Strindberg, że Liv Ullman, no i że wybitna Jessica Chastain. A to nawet nie była połowa. Zmęczyłam się oglądając ten film niemożebnie, a na koniec, zarówno ciało jak i umysł czuły się jak po długim, nerwowym i nic nie wnoszącym seansie terapeutycznym. Już pewno obejrzenie Panny Julii w teatrze, w klasycznej inscenizacji, mniej by mnie kosztowało, bo obyłoby się przynajmniej bez tych boleśnie frustrujących zbliżeń.

Skomentuj

Ratując pana Banksa

Na seanse tego filmu przyciągać mają postaci dwojga głównych bohaterów, czyli Walta Disneya i Pameli Travers. O ile pani Travers i jej kultowe książki są (jak podejrzewam) raczej średnią atrakcją dla polskiego widza, to na Walta Disneya z pewnością pójdą tłumy, oczywiście z sentymentu. Grany przez Toma Hanksa starszy pan z wąsikiem jest symbolem szczęśliwego dzieciństwa dla całej masy przedinternetowych dzieciaków takich jak ja, które z niecierpliwością oczekiwały kolejnej niedzielnej dobranocki czy sobotniego Walt Disney przedstawia. Niestety samego Disneya jest tu znacznie mniej niż można by się spodziewać, a bliżej mi nieznanej do tej pory panny Travers zdecydowanie za dużo. Swoją drogą to bardzo ciekawe, dlaczego stworzona przez nią postać guwernantki Mery Poppins jest tak popularna w USA, a tak jeszcze mało znana w Polsce.

Skomentuj