Od dnia, w którym przeczytałam Sztukę prostoty, Dominique Loreau stała się moją wyrocznią w autentycznie każdej sprawie. Przed podjęciem każdej ważnej, życiowej decyzji, ale także podczas codziennych małych wyborów, staram się zawsze zadawać sobie pytanie o to, co ona by zrobiła w podobnej sytuacji. Przez tych kilka lat mojego życia z tą książką, całkowicie zmieniłam światopogląd i momentami aż mi głupio uzasadniać pewne sprawy, na przykład podczas dyskusji, stwierdzeniem ,,A w Sztuce prostoty jest tak a tak napisane i tak trzeba robić”. Odkąd przeczytałam w jakimś czasopiśmie recenzję poradnika Francuzki mieszkającej od lat w Japonii i dzielącej się swoją życiową mądrością, wiedziałam, ze muszę jak najszybciej znaleźć się w księgarni. Dodam też, że jakoś wcześniej nie zdarzyło mi się czytać poradników, a i później także od nich raczej stroniłam, ponieważ irytuje mnie straszliwie podawanie jednej prostej recepty na wszelkie życiowe dolegliwości. Jednak Sztuka prostoty to zupełnie inna para kaloszy.
Książka jest uporządkowanym zbiorem zapisków kobiety, która wciąż zadaje sobie pytanie jak żyć lepiej. Zamiast wymyślać jakieś własne dziwne sposoby na szczęście, korzysta ze starych wschodnich mądrości rodem z kraju kwitnącej wiśni, w którym mieszka już od trzydziestu lat. Niby nic takiego, bo w końcu podobnych publikacji mamy multum na polskim rynku wydawniczym. Tu jednak urzeka pewna osobliwość. Zamiast ograniczyć się do ogólnych, mętnych stwierdzeń, Loreau podaje wiele praktycznych wskazówek, udziela drobiazgowych wytycznych, dzięki którym od razu wiemy jak być lepszą, szczuplejszą i szczęśliwszą wersją siebie. Jedyne co może niektórych odrzucać od lektury poradnika, to momentami zbyt banalne myśli oraz irytująca maniera zaopatrywania każdego rozdziału i podrozdziału w jakieś ,,głębokie” motto (było mi autentycznie przykro, gdy zobaczyłam tu cytat z Paula Coelho, ale już się z tym pogodziłam i wybaczyłam autorce). Poza tym, niczego się nie czepiam.
Sztuka prostoty składa się z trzech części, poświęconych różnorodnym zagadnieniom. Pierwsza porównuje ze sobą materializm i minimalizm, oczywiście na korzyść tego drugiego. Znajdziemy tu wiele trafnych (i zdumiewająco nowoczesnych jak na starożytną mądrość) obserwacji na temat tego jak bezmyślny konsumpcjonizm nas ogranicza, jak stajemy się więźniami własnych rzeczy, pracy i nawyków, a także jak zapętlamy się w ciągłej manii posiadania, zamiast po prostu żyć. Jest to prawdziwy podręcznik dla początkujących minimalistów, którzy szukają odpowiedzi na takie pytania jak ,,Jaki powinien być mój stosunek do pracy?” czy ,,Jak najlepiej urządzić mieszkanie, by było estetycznie i wygodnie?”. To kwintesencja minimalistycznego stylu japońskiego, oczywiście nie ograniczającego się tylko do wystroju wnętrz. Sztuka prostoty to, podobnie jak minimalizm, sposób na życie, cały system światopoglądowy.
W drugiej części, zatytułowanej ,,Ciało” jest tajemna wiedza na temat tego, co interesuje właściwie każdą kobietę (i niejednego mężczyznę), a mianowicie, co robić, by przez całe życie zachwycać innych i siebie szczupłą sylwetką i nienagannym stylem. Dowiemy się stąd jak robią to Japończycy, należący do najszczuplejszych i najzdrowszych ludzi na świecie. W tej części najbardziej podobało mi się to, że było dużo konkretów i szczegółów, takich spraw, o których nigdzie indziej nie piszą. Autorka podpowiada ile i czego zjeść, jak i co ćwiczyć, jaką garderobę dobrać, a nawet jak zadbać o paznokcie i jak rozmawiać z fryzjerem. Wszystko, co dotyczy zdrowia i urody tu jest, włącznie z rozważaniami na temat diety oczyszczającej, zaparć i przepisów na domowe maseczki. Wielką zaletą tej książki jest to, że może nawet największą zakupoholiczkę i nałogową podjadaczkę słodyczy, oduczyć dotychczasowych nawyków. Jeśli zaopatrzycie się w Sztukę prostoty (co nie będzie proste bo ekspresowo znika z półek sklepowych), to już właściwie żadne czasopismo kobiece nie będzie was interesował. Tu jest wszystko.
Trzecia część jest bardziej psychologiczna i dotyczy równowagi emocjonalnej. Rozdział ,,Umysł” to esencjonalne rozważania o tym, co zrobić, by nasze wnętrze było spokojne, rozwijało się harmonijnie i nie potrzebowało żadnych bodźców z zewnątrz. Z tymi tekstami naprawdę łatwo jest odzyskać właściwą życiową perspektywę oraz nawiązać odpowiednie relacje z innymi, a przede wszystkim z sobą samym. Lektura tych fragmentów działa jak droga sesja terapeutyczna, wspaniale koi zszargane nerwy i daje wytyczne jak z nimi postępować by były w jak najlepszej formie.
Osobom, które już są minimalistami i próbują osiągnąć szczęście między innymi poprzez wykluczenie zbędnych rzeczy ze swojego życia, odradzam zakup innych publikacji tej autorki. Sztuka prostoty zawiera jaj całą ,,mądrość” w pigułce, a pozostałe książki są tylko rozwinięciem myśli zawartych w tym niewielkim tomiku. Jeśli jednak ładnie wydane poradniki z tej serii kuszą was zbyt mocno, to nabywajcie (również w większych ilościach na prezenty) tomy zatytułowane Sztuka umiaru, Sztuka planowania czy Sztuka sprzątania. Z pewnością nie będą to stracone pieniądze. Ja wydatki na Dominique Loreau traktuję wręcz jako oszczędności, ponieważ jej poradniki powstrzymują minie przed kolejnymi niepotrzebnymi, kompulsywnymi zakupami, zachęcając do minimalistycznej powściągliwości. To właśnie dzięki Sztuce prostoty kolejny rok nie kupiłam żadnego nowego ubrania czy sprzętu, pozbywam się stert książek i wprost nie mogę się doczekać, kiedy wyrzucę kolejny mebel by stworzyć większą przestrzeń do życia.
[…] postanowiłam ją umieścić na mojej japońskiej półce z książkami (w zacnym sąsiedztwie Sztuki prostoty). Warto ją zachować, bo to kolejny ciekawy opis przypadku japońskiego świra pedanterii i […]
[…] się, że przeczytałam tę książkę. Jej poprzedniczką w mojej biblioteczce był poradnik Sztuka prostoty autorstwa Dominique Loreau, która także opierała się na japońskim minimalizmie. Loreau i jej […]
[…] literatury poradnikowej, paradoksalnie coraz trudniej. Tymi odpowiednimi dla mnie okazały się Sztuka prostoty, Magia sprzątania (tak, do dzisiaj układam skarpetki w kostkę) i oczywiście Magia olewania, […]