Jedna z naszych czytelniczek niedawno przesłała mi listę swoich ulubionych filmów, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Z wielką radością znalazłam tam także swoje ukochane pozycje, w tym francuskie filmy z Audrey Tautou. Co prawda o Delikatności już pisałam, ale o Po prostu razem jeszcze nie. Jakoś wydawało mi się, że melodramat z 2007 roku nie będzie nikogo interesował, ale skoro Ola ogląda, a na Filmwebie wciąż są dopisywane pochlebne opinie o tej produkcji, to może warto. Dzięki Oli mam okazję by do filmu wrócić, no i właśnie się dowiedziałam, że jest też książka, więc czeka mnie jeszcze miła lektura w najbliższym czasie. Dlatego warto polecać sobie różne rzeczy!
Zupełnie osobno
Po prostu razem to film o tym, jak pod wpływem ciężkich przeżyć zamykamy się w sobie i jak dużo trzeba, żeby niechęć do całego świata przezwyciężyć. Głównymi bohaterami są tu ludzie o różnych zahamowaniach, przez które ich życie utknęło w martwym punkcie. Camille (Audrey Tautou) jest młodą, inteligentną i utalentowaną plastycznie kobietą, ale zamiast się rozwijać, pracuje wieczorami w firmie sprzątającej za najniższą stawkę. Nie stać jej nawet na normalne mieszkanie, dlatego wynajmuje tylko mikroskopijną część poddasza w kamienicy. W tym samym budynku zamieszkuje uroczy Philibert (Laurent Stocker), którego po sąsiedzku Camille zaprasza na kolację. Mężczyzna jest doskonale wykształconym arystokratą, ale nie może zdobyć wymarzonej pracy, ponieważ się jąka. Sąsiedzi zaprzyjaźniają się, a gdy Camille choruje, Philibert lokuje ją w jednym z licznych pokoi swojego mieszkania. Tutaj pojawia się trzeci bohater, sublokator naszego arystokraty naburmuszony kucharz Franck (Guillaume Canet), któremu w życiu nic nie wychodzi, przez co wyżywa się na innych. Oczywiście wraz z pojawieniem się w domu dziewczyny, między tą trójką zaczynają się zgrzyty i nieporozumienia. Sprawę ratuje dopiero zamieszkanie z nimi babci Francka, Paulette (Francoise Bertin). Obecność starej, zniedołężniałej lecz uroczej kobiety, która wymaga spokoju i troski, łagodzi obyczaje młodych i skłania ich do pokazania bardziej ludzkiego oblicza. Wszyscy powoli się otwierają i zaczynają dziać się cuda.
Wdzięk i klimat
Ze wszystkiego tutaj najbardziej podoba mi się oczywiście grana przez Audrey Tautou Camille. Z początku nie może sobie poradzić ze stratą ukochanego ojca, w czym zresztą nie pomaga neurotyczna i zwyczajnie wredna matka. Dziewczyna zamyka się nie tylko psychicznie, odgradzając od ludzi, ale i fizycznie, głodząc się i marznąć na poddaszu. No i te włosy! Choć scen fryzjerskich przemian nie brakuje w kinie, ta jest moją ulubioną. Nie wiem dlaczego, ale Camille siedząca przed lustrem i rysująca swój portret w czasie gdy traci długie pukle na rzecz chłopięcej fryzurki, wzrusza mnie bardzo. To tak jakby już odmówiła sobie w życiu wszystkiego, zrezygnowała nawet z kobiecości i urody (choć nieskutecznie bo strasznie jej ładnie w tych włosach). Lubię w tym filmie także to, że to dzięki pasji Camille i inni bohaterowie znajdują drogę powrotną z mroków swych zasępionych dusz. Piękne rysunki dziewczyny, pyszne potrawy Francka i arcyzabawne występy kabaretowe Philiberta, nadają na nowo smak życiu bohaterów filmu.
Po prostu razem to ulubiony film wielu osób zapewne także z powodu niepowtarzalnego paryskiego klimatu. Jest tu wszystko, co najbardziej francuskie, to co tak kochamy oglądać we francuskich filmach. Zakamarki starych stylowych kamienic, wspaniała kuchnia, wysoka kultura arystokracji no i oryginalny szyk Audrey Tautou. Do tego przytulna aura mrocznej jesieni, a potem słoneczna wiosna. Aż chce się żyć patrząc na to jak ci bohaterowie zaczynają chwytać wiatr w żagle. Ileż smaku jest nawet w pokazanym tu świniobiciu, czy zajadaniu zwykłych naleśników!
Starsza pani też człowiek
Po prostu razem to także film o starości. Paulette to dla mnie szczególna bohaterka, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że mogę tak jak ona skończyć na starość w domu pełnym zwierząt, którymi coraz trudniej będzie się opiekować. Paulette świetnie sobie radziła do momentu wypadku, który ją unieruchomił. Potem musiała zrezygnować i z pięknie zapuszczonego i zakoconego domu na wsi i z jakiejkolwiek niezależności. Ciepło i opiekę znalazła nie tylko u ukochanego wnuka, ale też u zupełnie obcych jej młodych ludzi. Uważam, że to fantastyczne, że zamiast, jak to często widzę wokół siebie, odnosić się do staruszki z lekceważeniem lub pogardą, młodzi traktują ją po prostu jak osobę. Każdy tu jest zwyczajnie człowiekiem, na równych prawach egzystującym wśród innych. W wielu francuskich filmach można dostrzec coś podobnego, taki rodzaj zniesienia różnic międzypokoleniowych i obopólny szacunek między młodymi i bardziej dojrzałymi ludźmi. To świadczy o wielkiej klasie i jest niesłychanie pokrzepiające.
Po prostu razem to uroczy, rozgrzewający od środka film, idealnie nadający się na ciemny jesienny wieczór. Choć nie jest to to o czym zwykle piszę, czyli kolejna francuska komedia, a melodramat, z pewnością wywoła uśmiech na waszych twarzach, a w dodatku was zachwyci tym, jak oryginalnie można pokazać tak oklepany temat jak samotność.
Swietny film. Bardzo ciepły… Wsam raz na jesienne wieczory. Mam nadzieje ze powyzsza recenzja zacheci tych co ją przeczytają do obejrzenia;)
Super film. Faktycznie,wszystkim polecam