Pomiń zawartość →

Tag: Guillaume Canet

Strategia mistrza i inne kolarskie sensacje

Do niedawna Lance Armstrong w ogóle mnie nie interesował. Znałam go tylko z relacji mojego ulubionego youtubera Durianridera, który najpierw zachwycał się jego kolarskimi osiągnięciami, a potem, po aferze dopingowej, tłumaczył, że to od początku było oczywiste i wiadome, że Armstrong brał co tylko mógł. Durianrider jest tak wielkim propagatorem zdrowego stylu życia, że nawet się poświecił i przeprowadził na sobie eksperyment ze sterydami, żeby pokazać jak wpływają na zdrowie fizyczne i psychiczne. O Armstrongu jakoś rzadziej wspomina, więc i ja o nim za dużo nie myślałam. Gdy jednak zobaczyłam w kinie zapowiedź filmu, a zwłaszcza te świdrujące szalone oczka Bena Fostera, który jest bardziej Armstrongiem niż on sam, wiedziałam, że muszę to zobaczyć. Film może nie wybitny, ale ważny, a rola Fostera wspaniała.

Skomentuj

Po prostu razem

Jedna z naszych czytelniczek niedawno przesłała mi listę swoich ulubionych filmów, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Z wielką radością znalazłam tam także swoje ukochane pozycje, w tym francuskie filmy z Audrey Tautou. Co prawda o Delikatności już pisałam, ale o Po prostu razem jeszcze nie. Jakoś wydawało mi się, że melodramat z 2007 roku nie będzie nikogo interesował, ale skoro Ola ogląda, a na Filmwebie wciąż są dopisywane pochlebne opinie o tej produkcji, to może warto. Dzięki Oli mam okazję by do filmu wrócić, no i właśnie się dowiedziałam, że jest też książka, więc czeka mnie jeszcze miła lektura w najbliższym czasie. Dlatego warto polecać sobie różne rzeczy!

2 komentarze

Więzy krwi (Blood Ties)

Wspólnym elementem większości recenzji jakie przeczytałam przed obejrzeniem Więzów krwi, jest powoływanie się na innych twórców i inne dzieła, do których rzekomo ten film nawiązuje. Było (i jest) tego znacznie więcej niż zwykle, co sprawia wrażenie, jakby ktoś się usprawiedliwiał, a jednocześnie coś nam nakazywał. Taki jakby szantaż emocjonalny, bo niby tobie osobiście to na co patrzysz nie podchodzi zupełnie, ale trzeba się zachwycać, bo tyle kultowych produkcji i wielkich nazwisk za tym stoi. Cóż, nie bardzo mnie obchodzi zdanie poważnych recenzentów, szczególnie w momencie, gdy najzwyczajniej w świecie cierpię w kinowym fotelu.

Komentarz

Miłość na żądanie

Poszukiwanie kolejnych perełek francuskiej komedii nadal w toku. Tym razem padło na film o bardzo zniechęcającym tytule Miłość na żądanie. Do obejrzenia tej produkcji skłoniła mnie jedynie obsada, ponieważ główne role grają tu Guillaume Canet (Hunting and Gathering) i Marion Cotillard (wiadomo co). Sam film okazał się czymś zupełnie zaskakującym i wyjątkowym, mianowicie zaskoczyło mnie, że ktoś nakręcił tak wyjątkowo udaną kopię Amelii. Do nieco banalnej i przesłodzonej historii miłości dwojga dzieciaków, będących dla siebie niczym rodzeństwo, wkradł się surrealizm, a momentami nawet czyste szaleństwo. Bardzo podoba mi się takie połączenie baśni i surowego realizmu i naprawdę częściej chciałabym być tak zaskakiwana przez filmy.

Skomentuj