Pomiń zawartość →

Piękne dni (Les Beaux jours)

Piękne dni to film dla widzów dojrzałych, którzy lubią złożone postaci o nieoczywistej motywacji. Jest to historia niebanalna, pełna stylu, uroku i gorzkich życiowych prawd. Tytułowe Piękne dni to najprościej rzecz ujmując klub seniora, do którego zaczyna uczęszczać Caroline (Fanny Ardant) w pierwszych dniach swej zasłużonej emerytury. Poza ciekawymi zajęciami i towarzystwem rówieśniczek, do atrakcji należy tu także młody i przystojny Julien (Laurent Lafitte), uczący seniorów i seniorki obsługi komputera.

Przyznam, że poczynania Caroline wzbudziły od samego początku moje wielkie poruszenie. Kobieta jest naprawdę wyjątkowa i zapewne wiele z nas może tylko pomarzyć by znaleźć się kiedyś na jej miejscu. Nie dość, że jest zamożna (była stomatologiem) to jeszcze ma dwie udane, samodzielne córki, wnuki i kochającego męża. Mnie najbardziej podoba się to, że jest taka piękna i zadbana pomimo zaawansowanego wieku. Taki wygląd dodaje pewności siebie, którą dojrzała Caroline wykorzystuje do nawiązania romansu z o wiele młodszym Julianem. Ich relacja, choć oparta tylko na seksie i nie wykluczająca innych partnerów, jest bardzo życzliwa i ciepła. Finał tego romansu może być dla wielu prawdziwym zaskoczeniem; dla mnie był ogromnym.

Piekne-dni

Piękne dni to tylko na pozór historia przelotnego uczucia, jednak w głębi dzieje się tak wiele, że na napisach końcowych mamy wrażenie, że byliśmy w zupełnie innym świecie. Każdy z bohaterów, choć zachowuje się inaczej niż stereotypowe postaci z większości produkcji filmowych, jest bardzo realistyczny i prawdziwie życiowy, Spokojnie można sobie wyobrazić, że takie uczuciowe komplikacje mają miejsce codziennie gdzieś obok nas.

Film Marion Vernoux pokazuje w bardzo inteligentny i pełen wyczucia sposób miłość starszej kobiety do młodszego mężczyzny, w dodatku udaje się tu za każdym razem uniknąć śmieszności, dziwności i upokorzenia jakie towarzyszą zazwyczaj podobnym układom pokazywanym na ekranach. Jakoś nikt się nie gorszy widokiem starszych (bardzo rzadko dobrze trzymających się mężczyzn) i młodszych kobiet u ich boku, ale starsza kobieta i młody facet to już zgorszenie, choroba i ,,chyba hormony menopauzalne rzuciły się jej na mózg”. Piękne dni w cudowny sposób odwracają sytuację, dają władzę w ręce seniorki, która doskonale wie jak jej użyć.

Fanny Ardant
Fanny Ardant (w środku) w towarzystwie filmowych córek.

Ten film nie byłby tym czym jest bez pięknej Fanny Ardant, której uroda i talent błyszczą tu pięknym blaskiem, który nie posiada wieku. Widać oczywiście, że sporo pieniędzy to kosztowało, ale i niemało trudu i wyrzeczeń, każdy jednak stwierdzi, że było warto całe życie o siebie dbać, by na starość wyglądać tak jak ta francuska aktorka. Większość z nas nie ma szans na taką klasę i figurę nawet jako dwudziestolatki, a ta pani 60 plus wymiata na ekranie chłopięcymi biodrami, prezentując cudownie dopasowane kreacje. Przy tym nie udaje młodszej niż jest, ale też nie widzi powodu, dla którego miałaby rezygnować ze stylu i elegancji ze względu na wiek. Jej bohaterka wykorzystuje czas emerytury na własny rozwój, chodzi na lekcje dramy i informatyki, wcale nie usuwając się w cień czy nie stąpając cmentarną alejką jesieni życia (jak to zwykły czynić Polki zaraz po menopauzie). Bardzo podoba mi się też to, że nie zatraciła się w sprawach męża, dzieci i wnuków, dla których co prawda ma czas, ale dokładnie określony wedle własnych warunków. Taka świadoma własnych potrzeb babcia to prawdziwe dzieło sztuki, na które patrzy się z fascynacją. Szkoda, że w naszych rodzimych produkcjach aktorki (poza Beatą Tyszkiewicz) nie pokazują takiej klasy. Nie brak u nas przecież pięknych kobiet, a jednak powyżej pewnego pułapu wiekowego to już tylko silikon i botoks.

Laurent Lafitte i Fanny Ardant
Laurent Lafitte i Fanny Ardant

Piękne dni ofiarują nam wiele pozytywnych doznań estetycznych i emocjonalnych. Miłość małżonków, szacunek dzieci, gorący seks kochanków, a także wspaniałe stroje, wnętrza i piękne nadmorskie widoki, to sprawy, dla których warto znaleźć czas by obejrzeć ten film. Jest jednak w tej produkcji jeden spory minus. Mam na myśli obsadzenie w roli amanta Juliena Laurenta Lafitte’a. Ten aktor już zawsze będzie kojarzył mi się z rolą w Nieobliczalnych, gdzie był detektywem Mężem, no dobra, Mongem. Swoją najlepszą rolę odegrał jednak zapewne w ciut głupawej komedii romantycznej Jak kochać to we dwoje, gdzie zagrał miłośnika robótek ręcznych Sylviana (swojej ukochanej wystrugał półkę na przyprawy). No i gdzie on, z tym swoim szerokim uśmiechem opóźnionego w rozwoju chłopca, do poważnej produkcji o miłości dojrzałych ludzi? Trochę mi tu przeszkadzał, budząc niezamierzony efekt komiczny, ale poza tym film świetny.

Opublikowano w Filmy

2 komentarze

  1. LubiącyKino LubiącyKino

    Bardzo fajny film :) Dzięki za reckę, po niej obejrzałem :)

  2. Ola Ola

    Dziękuję, że mogłam pomóc. Nie jest to nowy film, ale gdy z nowości nic nie ciekawi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *