Warto było czekać rok na kolejną odsłonę. Wracamy nad Jezioro Ozark, gdzie zastajemy naszych bohaterów dokładnie tam, gdzie ich zostawiliśmy. W drugim sezonie jest jeszcze więcej emocji, naprawdę wiele się dzieje, a co najciekawsze, to panie przejmują kontrolę nad sytuacją, o ile w ogóle ktoś tu panuje nad tym straszliwym chaosem. Gdybym się nie powstrzymywała, spokojnie mogłabym obejrzeć całość w dwa dni, ale że mam jeszcze resztki samokontroli, rozrywki starczyło na dokładnie tydzień. Teraz został widz samotny z pytanie, jak dalej żyć przez kolejny rok do premiery trzeciego sezonu :)
Taka normalna rodzina
Przypominam, że pod koniec pierwszego sezonu Snellowie zabili jednego z bossów meksykańskiego kartelu narkotykowego, czym narobili mnóstwa problemów Marty’emu Byrde’owi, spokojnemu księgowemu, który w jeziornej krainie prał dla mafii brudne pieniądze. Cały drugi sezon jest o tym, jak Byrde’owie próbują sobie jako rodzina poradzić z zaistniałą sytuacją, czyli jednym słowem jak próbują nie dać się zabić przez Meksykanów, Snellów, lokalną mafię i zbirów znad jeziora czyli Langmore’ów.
Głównym pomysłem Marty’ego, który za wszelką cenę musi nie tylko ukryć ścielące się na jego drodze trupy, ale i wyprać grube miliony, jest otwarcie kolejnego legalnego interesu. Teraz zatem, oprócz baru ze striptizem i ośrodka wypoczynkowego, podejmuje się także otwarcia wielkiego kasyna, na którym wszyscy zarobią. Niestety, są ku temu dwie główne przeszkody: po pierwsze, władze stanowe muszą najpierw wydać pozwolenie na następne kasyno, a po drugie, ma ono się znaleźć na ziemi Snellów, a ci państwo do łatwych partnerów w interesach nie należą. Co prawda Marty jest cudotwórcą negocjacji i magikiem prawnych i finansowych machinacji, ale nawet on w pojedynkę nie da rady takim przeciwnikom. Dlatego też do gry musi się włączyć reszta jego rodziny.
Zadaniem Wendy będzie negocjacja z lokalnymi politykami, co okaże się jej prawdziwym żywiołem. Mały Jonah wykaże się, tak jak tata, talentem do obracania pieniędzmi i prania ich na zagranicznych kontach. Jedynym zaś, czego rodzina chce od Charlotte, będzie kontrola nad tym, co się roi w głowie Wyattowi po śmierci ojca i wuja, ale ona najsłabiej z rodziny zniesie psychiczną presję, ciągłe zagrożenie utraty życia i naloty rządowych agentów. Ogólnie jednak bliscy pomagają Marty’emu bardziej niż można by się spodziewać po do niedawna jeszcze zupełnie normalnych, przeciętnych Amerykanach. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiła inteligencja i spryt Jonaha, który nie tylko zarabia, oszczędza i pierze, ale także doskonale, jak na chłopca w tym wieku, obchodzi się z bronią, szczególnie w stresowych sytuacjach. No i kto by się spodziewał po Wendy, że będzie pomocna także tam, gdzie nawet jej mężowi puszczają nerwy, czyli gdy trzeba ukryć kolejnego trupa.
Panie mają głos
Tym razem Marty mniej mnie zachwycił, może dlatego, że już po pierwszym sezonie wiedziałam, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Za to wszystkie panie w jego otoczeniu to niesamowite osobowości, zasługujące w pełni na uwagę, jaką im poświęcono. Z wielką przyjemnością patrzyłam na przykład na to jak Ruth Langmore, z prostej dziewczyny z przyczepy, przeistacza się w prawdziwą bizneswoman. Podoba mi się też jej nieoczywista więź z Martym. Są z zupełnie innych światów, różnią się absolutnie wszystkim, a w dodatku nie słodzą sobie w tej dość szorstkiej relacji. Jednak to dzięki ich współpracy i porozumieniu, lepszym w końcu niż z członkami własnych rodzin, cała ta księgowa magia jest możliwa.
Cieszy mnie też oczywiście wszystko to, co wiąże się z Wendy, która w drugim sezonie staje się prawdziwą Lady Makbet. Nie przestaje mnie zadziwiać kontrast między chłodnymi, czasem okrutnymi kalkulacjami tej postaci (w finale wszystkich zadziwia), a serdecznym uśmiechem i ciepłym spojrzeniem grającej ją Laury Linney.
Muszę też przyznać, że zafascynowały mnie czarne charaktery, zwłaszcza Darlene Snell, psychopatyczna, nieprzewidywalna i śmiertelnie niebezpieczna współwłaścicielka ziemi pod kasyno oraz wartego miliony narkobiznezu. Ta pani wygląda jak siwa wiejska czarownica, mówi mrożącym krew w żyłach głosem palaczki i naprawdę nigdy nie wiadomo kogo znowu zamorduje. Naprawdę nie trudno jest ją zdenerwować, bo jest przeczulona na punkcie swojego honoru, a każdy, kto nadepnął jej na odcisk, w tempie ekspresowym ląduje w piachu (Snellowie mają tyle ziemi nie bez powodu). Równie intrygująca jest nowa postać w serialu, prawniczka Helen Pierce (Janet Mc Teer), która w przeciwieństwie do reszty oszołomów z kartelu, jest bardzo logiczna, poukładana i konsekwentna. Wiernie służy swemu tajemniczemu meksykańskiemu klientowi, z precyzją przeprowadzając kolejne stadia operacji ,,Kasyno na wodzie”. Niby zwykła dojrzałą kobieta, matka i rozwodząca się żona, a jednak wręcz hipnotyzuje swoją obecnością. Szczególnie podobają mi się jej sceny z Wendy, gdy panie biorą sprawy w swoje ręce tam, gdzie zbyt emocjonalni mężczyźni nie dali rady.
Oglądam i polecam chociaż…
….absolutnie nikogo tutaj nie lubię. Nie ma w całym Ozarku jednej osoby, która szczerze zasługiwałaby na sympatię widza, a jednak wszyscy są na tyle ciekawi, że chce się oglądać ich nieprawdopodobne przygody. Nawet dzieci, włącznie z Jonah, to podejrzane, złowieszcze typy. Najbardziej denerwował mnie oczywiście Tatko, czyli ojciec Ruth Langmore, Cade (Trevor Long), a zaraz po nim plasowała się zrzędząca, rozmemłana Rachel. Niczego nie brakowało też Charlotte, której ewidentnie brak zmysłu przetrwania jak na tak zaradną rodzinkę. Mimo to jednak chce się Ozarka oglądać, a co więcej, można się przyłapać na tym, że (zupełnie jak w Breaking Bad) kibicuje się biednym przestępcom by kolejny przekręt im się udał.
Dla mnie największa niespodzianka od dłuższego czasu. Zwłaszcza, że pierwszy sezon, miejscami błyskotliwy, to jednak nie zachwycił. Drugi sezon o wiele, wiele lepszy. Świetny. A pań znad jeziora – młodszych, starszych – wszystkich boję się tak samo. I podziwiam
Podpisuje się pod wypowiedzią Jeepa. Drugi sezon o wiele lepszy! Polecam każdemu!