Pomiń zawartość →

Mamy2mamy

Oglądając ten film, możemy wreszcie wszyscy przypomnieć sobie za co tak bardzo lubimy francuskie komedie. Nie jest to może produkcja najwyższych lotów i niekoniecznie będę o niej pamiętała za rok, ale za to gwarantuję, że idąc na Mamy2mamy do kina, fundujecie sobie półtora godziny znakomitej zabawy i zapomnienie wszystkich trosk. O to w końcu chodzi w komediach, czyż nie? Nie tylko ja i Darek uśmialiśmy się po pachy, ale i cała widownia kina Pionier aż rechotała podczas seansu, z którego wszyscy wyszliśmy uśmiechnięci i zrelaksowani. Oto ile może zdziałać solidna porcja ciepłego familijnego humoru połączona z francuskim urokiem i szykiem.

Jak od innej matki

Jeśli szukacie filmu, na który mogłybyście (jeżeli jesteście płci żeńskiej) wybrać się z mamami do kina w piątek z okazji Dnia Matki, to ta komedia jest wprost idealna. Jej bohaterkami są mieszkające pod jednym dachem matka z córką, które działają sobie na nerwy tak samo mocno, jak mocno się kochają. Mado (Juliette Binoche) to osoba, którą niektórzy mogliby już nazwać dzidzią-piernik. Kobieta ma 47 lat, ale zachowuje się niczym nastolatka. Po rozwodzie poczuła powiew wolności, który dosłownie unosi ją od dekady. Mado nie ma pracy, pomieszkuje kątem u córki i jej męża, po Paryżu porusza się różowym skuterem i ubiera się, jakby przed chwilą wyszła z rockowego koncertu. Nie przeszkadza jej ani brak dochodów, ani ciasnota lokum córki. Sielanka kończy się niestety w momencie, w którym trzydziestoletnia Avril (Camille Cottin), mimo tego, że już jest niemal matką dla swojej matki, postanawia urodzić dziecko.

Avril jest przeciwieństwem Mado. Odkąd ojciec od nich odszedł, to ona jest dorosłym w tej rodzinie. Poważna, odpowiedzialna, ze stała pracą i trzeźwym podejściem do życia, nie potrafi stawić czoła ani infantylnej Mado, ani swemu leniwemu mężowi Louisowi (Michael Dichter), bezrobotnemu, który wiecznie ślęczy nad prawie już gotowym doktoratem. Czy ciąża zmieni coś w układzie sił tej dziwnej rodziny? No jak sądzicie :)?

Oczywiście nie będzie żadną niespodzianką fakt, że Mado także zachodzi w ciążę, co znacznie skomplikuje relacje między paniami i będzie źródłem wielu komicznych, ale też wzruszających sytuacji. W dodatku i młodsze i starsze panie mogą, poza humorem, zobaczyć na ekranie przeniesienie własnych zmagań z ciążą i macierzyństwem. Mnie osobiście bardzo spodobał się pomysł na pokazanie tego, jak wygląda ciąża w różnym wieku. Mado urodziła Avril, gdy miała 17 lat, sama Avril szykuje się do roli matki gdy ma lat 30, a jej mama zaraz urodzi drugie dziecko zbliżając się do pięćdziesiątki. Oto fantastyczny film mówiący wiele o naszych czasach, który zapewne matki docenią jeszcze bardziej niż ja. Osobiście, pamiętając jak to było gdy na świat miał przyjść mój 17 lat młodszy brat, nie mogłabym bardziej polecać tej komedii mojej mamie i wielu jej koleżankom, które zdecydowały się na macierzyństwo, nie będąc już podlotkami.

Dwie gwiazdy na aktorskim firmamencie

Aktorki grające główne role bawią się na ekranie doskonale, ale my pamiętamy, na co je obie naprawdę stać. Wspaniale, że w przerwach między kolejnymi ambitnymi lub kontrowersyjnymi projektami filmowymi, Binoche i Cottin postanowiły trochę się powygłupiać, a przy okazji pokazać zupełnie inne oblicza kobiecości i macierzyństwa niż te zazwyczaj oglądane w kinie. Ich występ to bardzo ciekawe spotkanie największej gwiazdy światowego kina, z dopiero wschodzącą francuską gwiazdą. Występami w takich filmach jak Nieznośna lekkość bytu czy Trzy kolory: Niebieski, Juliette Binoche zapewniła sobie na wieczność uznanie krytyków i zasłużone miejsce w galerii sław historii kina. Jeśli o mnie chodzi, uwielbiam ją najbardziej za występ w Wichrowych Wzgórzach, obejrzanych gdy byłam jeszcze nastolatką. Dzięki temu filmowi moja fascynacja twórczością rodziny Brontë trwa do dziś. Nie zniechęcają mnie do jej występów nawet takie przypadki jak Martwe wody (niepotrzebnie się martwiłam, że nie będę w stanie znieść jej widoku, gdyż w Mamy2mamy gra kogoś zupełnie innego i o poprzedniej roli wcale się nie myśli). Z kolei Camille Cottin to młoda, ale już doceniana aktorka, którą możemy pamiętać z kontrowersyjnej Paryskiej dziwki i księcia, ale też z występów w serialu Call my agent! (Dix pour cent) czy w mrocznym kryminale psychologicznym Iris.

Tak jak niegdyś Binoche była piękna, tak młoda Cottin jest interesująca. Gdy te dwie panie się spotykają, zaczynamy zupełnie inaczej myśleć o kanonach kobiecej urody i z tego też powodu warto zobaczyć tę komedię. Mająca obecnie 53 lata Binoche rozkwita na ekranie kobiecym dojrzałym pięknem, choć na jej twarzy można zobaczyć już zmarszczki, a figura też jakby już nie ta. To znakomity przykład na to, jak wspaniale można dojrzeć, nie majstrując przy twarzy za bardzo i nie konkurując z dwudziestolatkami. Któraż z nas nie chciałaby wyglądać tak jak ona, mając jej lata? Choć może i nie mamy jej fantastycznych genów, to jest się o co starać.

Jeszcze ciekawiej ma się sprawa z Camille Cottin. Jej nos to prawdziwa deklaracja, manifest niezależnej kobiecości. Dzięki wyrazistemu garbatemu kinolowi, dostrzegamy charakterną i zadziorną aktorkę, która pokazuje całemu światu co to znaczy być piękną po francusku. W niezliczonych poradnikach, dotyczących francuskiego szyku i paryskiego piękna, czytałam, że liczy się indywidualność oraz czynienie z wad urody naszych największych atutów. Nikt nie robi tego lepiej niż Cottin. Mnie wystarcza nawet jedno spojrzenie na nią i od razy czuję, że moje kompleksy odpływają w siną dal.

Jak widzicie, Mamy2mamy to pod wieloma względami komedia terapeutyczna.

Opublikowano w Filmy

2 komentarze

  1. bardziej twarzą w twarz bardziej twarzą w twarz

    I znowu ciekawa Twoja recenzja. Ale odzywam się, bo doceniam zmianę Twojego zdjęcia umieszczonego na „O stronie”. A ponieważ w jakimś stopniu przyczyniłem się do tego, namawiając Ciebie/Was do zmiany, to mały komentarz. Zdjęcie jest miłe, a do tego tajemnicze (sfinks!). Lepsze nawet od tego z Paryża, które potem znalazłem na Twoim blogu i wspominałem. To pierwsze zdjęcie (z Mona Lizą) miało jednak zaletę, ale taką, którą na obecnym można też uzyskać. Zaletę, którą ma obecnie np. zdjęcie Twojego Męża. Twoja twarz wypełniała więcej zdjęcia niż obecnie. To symulowało bliski kontakt „twarzą w twarz” z czytelnikiem. Można uzyskać to teraz, kadrując zdjęcie, obcinając nieistotne „zewnętrzne” fragmenty. Na pewno łatwo obciąć z lewej do łap sfinksa, a z prawej ile się chce (oby nie Twoją głowę). Z dołu tyle, aby zachować proporcje zdjęcia. Z powodu tych łap sfinksa (o ile mają pozostać na zdjęciu, choć czy muszą?) nie jest łatwo wyraźnie obciąć zdjęcie, a nadal pozostawić Cię całkiem centralnie. Ale moim zdaniem ważniejsze, aby Twoja twarz zajmowała proporcjonalnie więcej zdjęcia, a mniej zajmowały go inne (mniej istotne) szczegóły. Oczywiście może mam, a może nie mam racji. Ale może mam. :)) Nie sądzę, aby ten wpis był do umieszczenia jako komentarz, ale jak uważasz. Pozdrawiam serdecznie :)

    • Ola Ola

      Dziękuję za kolejny obszerny wpis i wszystkie wnikliwe uwagi dotyczące zmiany fotki. To nie jest jeszcze wersja ostateczna, ale na razie lepsze podobizny mego lica nie miałam. Postaram się oczywiście zastosować do wszystkich wskazówek.
      Swoją drogą to bardzo ciekawe, że mój mąż ma tyle korzystnych fotografii, a ja na większości wyglądam dość specyficznie (łagodnie rzecz ujmując). Oprócz tego, że Darek jest bardziej fotogeniczny, przyczyną tego stanu rzeczy może być tylko fakt, że to ja jemu robię zdjęcia, a on mi. Od razu widać, kto się bardziej postarał :)
      Serdecznie pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *