Pomiń zawartość →

Detektyw

Jak już się zdążyłam zorientować, to serialem Detektyw trzeba się koniecznie zachwycać, bo jak się ktoś nie zachwyca, to jest debilem nie ogarniającym zupełnie filozoficznych kontekstów. Otóż ja się nie zachwycam, mnie się nie podoba i powoli mam już dosyć tego widowiska. Mam takie wrażenie, że niektórzy uważają za wartościowe takie twory kultury, które wydają im się trudne i takie niezrozumiałe, bo wtedy można się snobować na bycie inteligentem. Detektyw idealnie trafia w gusta właśnie takiej widowni (czemu mam wrażenie, że to głównie młodzi mężczyźni z dużych miast, którzy chodzą w szarych swetrach i noszą okulary w czarnych oprawkach?). Niestety, z racji tego, że jestem zupełnie pozbawiona inteligenckich zapędów, nie kupuje tego widowiska.

Fabuła opiera się na przesłuchaniu dwóch byłych policjantów, którzy prawie dekadę temu prowadzili śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa młodej kobiety w Luizjanie. Martin Hart i Rust Cohle (Woody Harrelson i Matthew McConaughey) rozstali się już ze swoim wydziałem, ale każdy z nich okazał chęć współpracy, ponieważ morderca, którego rzekomo przymknęli, znowu sieje popłoch. Przez większość czasu obserwujemy na ekranie wspominki poturbowanych przez życie mężczyzn w średnim wieku, którzy bardzo mało opowiadają o swoim słynnym śledztwie, ale dużo o swoich wzajemnych relacjach sprzed lat. Martin okazuje się bardzo typowym gliną, który dużo pije, zdradza żonę i ogólnie odreagowuje stresy policyjnej roboty, ale poza tym jest starym wyjadaczem i na służbie działa zazwyczaj karnie i przepisowo. Rust za to jest szalonym ekscentrykiem z bardzo bujną przeszłością, w której główne role odegrały narkotyki i śmierć dziecka. Życiowe blizny na duszy oraz leczenie w psychiatryku sprawiły nie tylko to, że Rust co chwila zawiesza się lub odpływa, ale także ma wyostrzoną intuicję i samoświadomość (głównie w kontekście ontologicznym). Niby para normalnych glin z nich była, takich co to sobie jeżdżą od jednego do drugiego śwadka i zbierają zeznania, a jednak coś było zupełnie inaczej. Jadąc sobie na przykład z partnerem samochodem, Rust wygłasza niepokojące monologi o tym czy jesteśmy i jak jesteśmy, oraz o tym jak nędzny jest człowieczy los. Jakby tego było mało, jego uszkodzony mózg produkuje tęczowe halucynacje. Takie atrakcje!

Widzowie zachwycają się mroczną atmosferą i głębią wywodów, no i trudno. Atmosfera jest rzeczywiście niepokojąco duszna, kwaśna i brudna jednocześnie, a bohaterowie i senna akcja sprawiają wrażenie jakby wszystko było zanurzone w mętnym, spowalniającym ruchy kisielu. Twórcy zapomnieli jednak o najważniejszym, czyli o akcji. Tak się w Detektywie skupiono na życiu i problemach pary policjantów, że można właściwe zapomnieć, że panowie prowadzili jakieś śledztwo. To nie kryminał tylko studium psychologiczne detektywa granego przez Matthew McConaughey.

A teraz wyznam wam szczerze, że chyba nikogo, poza Bradleyem Cooperem, nie nienawidzę tak bardzo jak tego amerykańskiego aktora. Mam wrażenie, że po tym jak schudł do roli filmowej, odkrył, że pozbywając się absurdalnej muskulatury, cherubinowych loczków i opalenizny, może dostać się do wyższej ligi aktorskiej. Teraz stał się aktorem ,,ambitnym” i gra popapranie psychiczne jakby każdą sceną walczył o Oscara. No masakra! Uważam, że krótkoręki i ptasiogłowy McConaughey ośmiesza się swoją rolą w Detektywie, który jest tak naprawdę słabą serialową wydmuszką i prawdziwą parodią Miasteczka Twin Peaks.

Opublikowano w Seriale

5 komentarzy

  1. krzyslewy krzyslewy

    Wreszcie jakaś osoba, z którą się zgadzam! Spodziewałem się po tym serialu naprawdę dużo, bo mimo że pilot był trochę nudnawy, to jednak miał brudny, mroczny klimat i dwójkę ciekawych bohaterów, nieźle ze sobą kontrastujących – jeden to stereotypowy policjant, drugi to dziwoląg, ale bardzo inteligentny i mający talent do swojej roboty. Niestety, minęły trzy odcinki, a serial nadal skupia się na bohaterach, którzy stracili na swojej świeżości, ponieważ ich problemy są mielone przez cały czas. A śledztwo? Gdzieś znika w tle. Nie zgodzę się jedynie z Twoją opinią o McConaugheyu – to naprawdę utalentowany aktor, dobrze odgrywający rolę ponurego, melancholijnego detektywa. Dodam również, że „Detektywa” często porównuje się do genialnego „Hannibala” – tylko że tamten serial bardziej skupia się wątku głównym, bardziej zaskakuje, zbrodnie są bardziej okrutne (może dlatego że dotychczas w „Detektywie” widzieliśmy jedynie jedną z nich?), a sama postać Hannibala, fenomenalnie odegrana przez Mikkelsena z całą gracją, dostojnością i potwornością działa wręcz hipnotyzująco i nijak ma się nawet do postaci „Detektywa”. Kompletnie nie ta liga.

  2. wujek czarek wujek czarek

    Moim zdaniem serial mistrz. Poczytaj o filmach noir dziewczyno to zrozumiesz czemu ta akcja tak wolno płynie – to po prostu taki gatunek filmu. Poza tym mamy coś wspólnego również nie lubię dwóch aktorów: Coopera i McConaughe’a ale z tą różnicą, że potrafię przyznać, że McConaughe w tym roku swoją grą (dallas buyers club, detektyw) rozbił bank i mam nadzieję, że oskar poleci w jego ręce.

  3. ochlapus ochlapus

    Zgadzam się z recenzją film cienizna raczej to jest teatr bo bez akcji, scenariusz jakiegoś narkomana z wizjami ale hbo to ma, drugie Carnivale tylko brakuje karła i kobiety z brodą.

  4. jungli jungli

    HBO musialo wprowadzic kolejnego tasiemca w klimacie pogmatwania i psychodelicznej sieki.
    Wyszlo im to kapitalnie, tylko niestety nie moj kucyk. Rozumiem i szanuje, ze niektorych to 'jara’ i podniecaja sie taka przejazdzka w psychiczny swiat. Niestety do mnie nie trafia, stary juz jestem, mniej wymagam od kina, choc takiego czysto relaksujacego kina akcji na dobrym poziomie, ot ja juz dawno nie widzialem.
    Matiu jak nie Matiu, slodki dzieciak w powaznej roli i Ludi H, ktory zagra wszystko jak mu sie karze. Zmeczylem 3 odcinki i zostawilem te, jakze wielce ambitne kino, dla mlodych gniewnych…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *