Wczoraj pisałam o krowiej konspiracji, a dziś mamy efekt jej działania, żywy dowód na to, że lobby hodowców zwierząt nie próżnuje. Z początku wydawać się wam może, że stał się prawdziwy cud, bo oto film o zdrowiu, propagujący (pozornie) odpowiednie nawyki żywieniowe, trafia do szerokiej widowni. Od piątku That Sugar Film jest do zobaczenia w kinach, ale zapewniam, że coś jest na rzeczy, bo kiedy na przykład ostatni raz widzieliście plakaty zachęcające do obejrzenia dokumentu o wegetarianizmie lub weganizmie (przy czym naprawdę zdrowa jest tylko ta druga opcja, ale co tam)? Autor tego filmu pokazuje jak szkodliwy dla naszego ciała jest cukier, a jednocześnie propaguje wysoko tłuszczową, opartą na zwierzęcych białkach dietę paleo. Wmawianie ludziom, że tylko jedzenie jak jaskiniowcy da nam zdrowie i urodę (co tam zwierzęta, rośliny i klimat, człowiek się tylko liczy) jest chyba największą przewrotnością w historii ludzkości i dowodem wielkiego sprytu mięsożerców oraz zaspokajających ich potrzeby dilerów zwierzęcego białka.
Słodkie dwa miesiące
Damon Gameau zaczął się intensywnie zastanawiać nad dietą pierwszy raz gdy poznał swoją partnerkę, zwolenniczkę ,,zdrowego” stylu życia i diety paleo. Wtedy to nastąpiła jego przemiana z kluchy w pełną energii sympatyczną osobę o dość atrakcyjnym wyglądzie. Teraz, gdy jego ukochana jest w ciąży, w trosce o lepszą przyszłość dla swego dziecka i wszystkich dzieci na świecie, Gameau postanawia pokazać, jak niezdrowa jest tradycyjna dieta, w której króluje cukier. W tym celu porzuca zdrowe życie (sprowadzające się do zajadania gór kurczaków, bekonu i jajek, oraz okazjonalnych i trzeba przyznać dość krótkich przebieżek po ogrodzie) i decyduje się na słodki eksperyment. Ten dokument jest o jego wielkim poświęceniu i pokazuje jak Gameau przez 60 dni spożywa 40 łyżeczek cukru dziennie, czyli tyle, ile przepytani przez niego specjaliści uważają, że zjada na dobę każdy człowiek w Australii. Dokumentalista nie idzie jednak na łatwiznę i decyduje się jedynie na produkty uważane za zdrowe przez ogół społeczeństwa (od razu rzuca się w oczy tendencyjność tego projektu, bo nie ma tu niczego naturalnego, nieprzetworzonego, z błonnikiem itd.). I tak zaczyna się jego droga przez mękę. Z każdym dniem mężczyzna czuje się coraz gorzej, wygląda jakby nocami się upijał i nigdy nie trzeźwiał. Wyniki badań także nie są pomyślne, w dodatku szybko pojawia się brzuszek.
Wraz z tym, co dzieje się na talerzu naszego gospodarza, śledzimy jego drogę w poszukiwaniu ostatecznej prawdy o cukrze. Gameau zwiedza miejsca, w których sacharoza i fruktoza wyrządziły najwięcej złego, na przykład niewielkie mieściny gdzie sody są pierwszym napojem dla dzieci zaraz po mleku matki i znacznie powszechniejszym niż woda, a także społeczność wykańczanych przez cukier Aborygenów. W swej przełomowej peregrynacji nasz królik doświadczalny (coraz bardziej przypominający zombie, ale chyba tylko w swoim mniemaniu i komentarzach) jedzie też do USA, bo wiadomo, że to ziemia obiecana wszystkich grubasów, za których stan odpowiedzialny jest cukier.
W Całym tym cukrze nie zabrakło także licznych wypowiedzi ekspertów, sugestywnych grafik i animacji, a nawet pomysłowych relacji z wnętrza ciała rodem z Było sobie życie. Choć metodologia autora jest zupełnie błędna, to jednak do realizacji nie można się przyczepić.
Cukier cukrowi nie równy?
Podoba mi się to, że autor z takim oddaniem sam na sobie testuje działanie znienawidzonej przez siebie substancji. Poświęca się niczym Morgan Spurlock podczas kręcenia Super Size Me. Ładnie też z jego strony, że chociaż udaje, że ma misję, że chce zbawić świat od wielkich korporacji, które są w zmowie cukrowej. Dzielnie tropi ślady słodkiej konspiracji, tych wszystkich niewidzialnych rąk dodających cukier do niby zdrowych rzeczy, wmawiających nam, że cukier krzepi. Dobrze też, że pokazał skutki długotrwałego spożycia niemal czystej sacharozy i fruktozy, zwłaszcza zęby dzieci pijących słodzone napoje od niemowlęctwa. Na tym jednak kończą się zalety filmu o cukrze. Wad jest niestety o wiele więcej.
Największym problemem, czymś co zupełnie dyskwalifikuje Damona Gameau jako eksperta od spraw żywienia, jest nachalne propagowanie diety paleo (tych wszystkich gór boczku i jajek, pieczonego indyka i masła nawet na brokułach), a także udawanie, że nie wie, że to co je w eksperymencie jest niezdrowe. Słodzone, pachnące sztucznością i chemią na kilometr płatki na śniadanie, soki owocowe z kartoników i butelek, a do tego mleko i jogurty. W jakim świecie to uchodzi za zdrowe jedzenie? Przecież cukier w nabiale to i tak najzdrowsza rzecz i wypadałoby raczej wspomnieć o antybiotykach, hormonach, ropie, krwi zwierząt i innych zanieczyszczeniach, jakie co dzień kupują w kartonach i butelkach miliony matek dla swych pociech. Jeśli już chciał przejść na dietę wysoko węglowodanową mógł pójść w ślady swych australijskich rodaków, czyli Durianridera i Freelee (Bananowej Dziewczyny), którzy od wielu lat żywią się praktycznie samym cukrem i wręcz promienieją zdrowiem (ale jest to cukier z owoców i warzyw, bez chemii, za to z błonnikiem i witaminami). Nie sądzę też, że ma dokumentalista za bardzo z czym porównywać swój spadek formy, gdyż truchtanie po ogródku nie uważam za jakiś szczególny wyczyn, mówiący cokolwiek o jego zdrowiu.
Dlaczego w tym filmie nie mówi się o tym, że hormony (głównie estrogen) zawarte w nabiale praktycznie uniemożliwiają schudnięcie i powodują wiele groźnych chorób? Dlaczego nie wspomina się o weganach maratończykach, ultramaratończykach czy zawodnikach MMA (jeden z nich ostatnio pokonał mięsożernego czempiona Conora McGregora)? No i czemu eksperci nie kładą większego nacisku na to, że współcześnie cukier występuje najczęściej w towarzystwie tłuszczu i białka ze zwierząt, na przykład w słodyczach, gdzie nie brak mleka i jaj? Nie wspomnę już nawet o tym, że w tym dokumencie nie mówi się praktycznie o zdrowych węglowodanach, takich jak te zawarte w kaszach, ziemniakach, owocach czy orzechach. Jakby tego było mało, żadnego nawet zająknięcia o wegetariańskich społecznościach cieszących się doskonałym zdrowiem, nic o The China Study.
Jako osoba, która doświadczyła bardzo nieprzyjemnych skutków jedzenia nabiału i mięsa, i która niemal natychmiast po ich odstawieniu poczuła ulgę, aż się cała gotuję nawet na wspomnienie Całego tego cukru. Jak bardzo ślepym paleo mięsożercom trzeba być, by nie widzieć, co takie nawyki żywieniowe robią ze zwierzętami i całym środowiskiem? Zresztą, co ja wam będę pisać; idźcie do kina i sami oceńcie rozmiary tej gigantycznej zmowy producentów mięsa, jaj i nabiału.
Dieta wegańska to dopiero przereklamowana sieczka z mózgu.
Co za tendencyjna recenzja. Nawet się nie starałaś być obiektywna. Nastawienie było z góry „nie, bo nie” i już. Akurat płatki śniadaniowe, milkszejki, soki, jogurty, różne chrupiące chlebki, wafle ryżowe itd. są powszechnie uważane za zdrowe i takimi też rzeczami autor filmu się karmił. Co do jedzenia owoców i warzyw – teraz to już nawet nic nie urośnie jak nie popryskasz różnymi środkami chemicznymi. Np. jeszcze w moim dzieciństwie mama miała w ogródku pomidory, teraz nawet się za nie nie bierze, bo bez pryskania gniją! W każdym kupionym pomidorze jest dziurka, bo wstrzykuje się tam środek na przyśpieszenie dojrzewania. Więc to taka sama trucizna, a może nawet gorsza niż to co jedzą zwierzęta, bo zwierzęta przynajmniej mają różne narządy (wątroba, nerki) do eliminowania i wydalania trucizn, a rośliny nie! Nikt ci najwyraźniej tego nie uświadomił.
To, że jeden wegetarianin pokonał innego to żaden dowód. Zwykły przypadek i tyle.
„gigantycznej zmowy producentów mięsa, jaj i nabiału”
Zauważ, że te wszystkie rzeczy ludzie jedzą od tysięcy lat. Chcesz powiedzieć, że tysiące lat temu koncerny się zmówiły, że będą to promować jako coś, co nadaje się do jedzenia, a w rzeczywistości to trucizna?
Zdrowe sa platki owsiane, a nie sniadaniowe platki kukurydziane, wiekszosc ludzi juz te roznice dostrzega, dlatego tak bardzo popularne staly sie granole. Wiele koncernow nadal promuje „milkszejki, soki, jogurty, różne chrupiące chlebki, wafle ryżowe” jako zdrowe i to wlasnie ta oglupiajaca moc reklamy rozmydla prawde o tych produktach, do ktorych przeciez dodawany jest cukier w celach smakowych i knserwujacych. Takie jest prawdziwe oblicze wszystkich przetworzonych produktow. Z calej palety produktow mozliwych do spozycia i spozywanych przez czlowieka, to wlasnie warzywa i owoce (zwlaszcze w surowej postaci), orzechy i ziola obecnie skladaja sie na najbezpieczniejszy i najlepszy posilek. Swiadczá o tym wyniki badan niezaleznych (czytaj nie sponsorowanych przez globalne koncerny zywnosciowe) badaczy i lekarzy potwierdzone dowodami wyleczenia licznych pacjentow z cukrzycy, raka i otylosci. Takie swiadectwa uslyszych od kazdego, kto wyszedl z ciezkiej choroby pijac soki warzywno-owocowe i spozywajac ich blonnik Pozdrawiam!
Ludzie z pewnością nie jedli od tysięcy lat mięsa w takich ilościach jak teraz, a nawet jeśli jedli dużo, to nie napompowanych hormonami i antybiotykami zwierząt z chowu przemysłowego. Może niech najpierw ktoś Tobie uświadomi na czym polega dzisiaj produkcja mięsa zanim następnym razem wysuniesz argument typu ,,bo zawsze tak było”.
Nie wiem jak można uważać, że słodzone jogurty są zdrowe. Nie znam osobiście nikogo, kto uważałby za korzystne jedzenie płatków śniadaniowych czy słodzonego nabiału. Nie ma dla nas nic gorszego do jedzenia niż nabiał.
Zresztą nie ma co się przekonywać, bo jak ktoś chce coś udowodnić, to udowodni, na co ten film jest najlepszym przykładem. Tylko zwierząt żal, bo zdrowia mięsożerców akurat wcale.
Trzeba uważać z wystawianiem tak pochopnych recenzji. W kwestii krytyki tematu, który porusza autor tego filmu, należałoby być chociaż dietetykiem. Wiadomo, że nie tylko cukier jest nie zdrowy. W dzisiejszych czasach jest pełno szkodliwej żywności na półkach sklepowych. Damon skupił się na jednym konkretnym problemie jakim jest nadmiar cukru w diecie i możliwe, że dlatego nie poruszał tematu antybiotyków, hormonów czy ropy w nabiale. Cukier jest praktycznie w większości produktów jakie kupujemy i niestety bardzo szkodzi naszemu zdrowiu.
Czy aktor, który propaguje dietę wysokobiałkową opartą na produktach pochodzenia zwierzęcego, jest dietetykiem? On po prostu, tak jak ja, wybrał sobie dietę, którą stosuje. On może wygłaszać sądy o tym, co ląduje na moim talerzu, zatem sądzę, że ja mogą się wypowiedzieć na temat tego, co wkładają w siebie mięsożercy.
Oczywiście, część z jego rozmówców to autorytety w swoich dziedzinach, ale bardzo łatwo znaleźć panów i panie (i to bez brzuszka) z dyplomami, którzy równie przekonująco będą bronić przeciwnego stanowiska.
Oczywiście, nikogo nie zachęcam do picia napojów gazowanych, czy jedzenia kolorowych płatków śniadaniowych, ale cukry to też ryże, makarony, owoce i warzywa. Gdyby bohater filmu przestawił się na te produkty, zapewne nie udowodniłby swojej tezy i film by się nie udał. A swoją drogą, wiedząc to co dziś wiemy o zwierzętach, ich psychice i sposobie, w jaki pozyskuje się mięso (oraz co to mięso zawiera), trzeba być bardzo odważnym, by zachęcać innych do diety paleo.
Ale celem tego eksperymentu nie bylo przestawienie sie z jednej, scisle okreslonej i zdefiniowanej diety na inna, zbilansowana i zdrowo wykalkulowana tylko na produkty, ktore sa najczesciej spozywane przez konsumentow, ktorzy: nie sa dietetykami, nie analizuja szczegolowo tego, co jedza tylko ufaja reklamom i etykietom typu: light, zdrowe, pelne witamin i mineralow itp. Itd.
Wydaje mi sie, ze intencja autora bylo raczej zwrocenie uwagi na problem braku swiadomosci konsumentow, ktorej potrzebuja do podejmowania odpowiedzialnych decyzji zywieniowych a ktorej wzrost jest skutecznie blokowany a istota bardzo ignorowana. Ja osobiscie nawet przez sekunde nie czulam sie naklaniania do diety paleo, nie kojarze zeby byla jakos nagminnie promowana i mowie to z perspektywy osoby, ktora ma o niej znikome pojecie. W gruncie rzeczy odebralam ten film jako instrukcje co sprawdzac na etykietach i jak kontrolowac poziom spozywanego cukru a nie naklanianie do jedzenia miesa i nabialu.. Do tego autor wyraznie podkreslil, ze glownym zrodlem tluszczow w jego dotychczasowej diecie bylo nie tylko mieso ale tez awokado i orzechy.
Wydaje mi sie ze nie do konca dobrze odczytala Pani intencje autora, moze warto byloby obejrzec jeszcze raz bez uprzedzen i skupic sie na kwestiach merytorycznych?
Jeżeli wg Ciebie dieta Paleo to zjadanie „gór boczku i jajek, pieczonego indyka i masła nawet na brokułach” to nic dziwnego że w taki negatywny sposób się o niej wypowiadasz, ale zanim ktoś zacznie wypowiadać się na jakiś temat powinien trochę o nim wiedzieć a nie rzucać bezsensowne hasła.
Dieta Paleo polega głównie na jedzeniu produktów możliwie jak najmniej przetworzonych. Podstawą są warzywa, owoce, mięso, ryby i jaja ale także pestki, orzechy i bezglutenowe zboża. Propagatorzy diety Paleo sugerują aby mięso spożywać np. w 3 na 5 posiłków i najlepiej w towarzystwie warzyw, tak więc nie polega ona tylko na jedzenie tłustego mięsa.
A co do filmu, jego założeniem jest udowodnienie że dieta wg tradycyjnej piramidy żywienia i ogólnie przyjętych zasad jest dietą daleką od idealnej i moim zdaniem film swoje zadanie spełnia.