Pomiń zawartość →

Tag: Stephen Fry

Przyjaźń czy kochanie?

Niektóre źródła podają, że Lady Susan (dzieło, którego film jest adaptacją) była pierwotnie tylko luźnym szkicem w dziennikach Jane Austen, inne, że to jej pierwsza powieść (w dodatku epistolarna), ale jedno jest pewne, tak zjadliwego i inteligentnego humoru, tylu wybuchów śmiechu na widowni, jeszcze nie było podczas żadnej dotychczasowej ekranizacji powieści brytyjskiej pisarki. Mimo nielicznych wad, jest to wspaniała kameralna opowieść, w której każda postać wydała mi się barwna, charakterystyczna i zabawna na swój wyjątkowy sposób. Jeśli szukacie odtrutki po obejrzeniu zbyt wielu durnowatych amerykańskich komedii, chcecie porozkoszować się doskonałymi manierami i bezbłędnym angielskim akcentem, idziecie na Przyjaźń czy kochanie? Jestem pewna, że nie pożałujecie i po seansie będziecie się dziwić, że półtora godziny tak szybko minęło.

Skomentuj

Cały ten cukier

Wczoraj pisałam o krowiej konspiracji, a dziś mamy efekt jej działania, żywy dowód na to, że lobby hodowców zwierząt nie próżnuje. Z początku wydawać się wam może, że stał się prawdziwy cud, bo oto film o zdrowiu, propagujący (pozornie) odpowiednie nawyki żywieniowe, trafia do szerokiej widowni. Od piątku That Sugar Film jest do zobaczenia w kinach, ale zapewniam, że coś jest na rzeczy, bo kiedy na przykład ostatni raz widzieliście plakaty zachęcające do obejrzenia dokumentu o wegetarianizmie lub weganizmie (przy czym naprawdę zdrowa jest tylko ta druga opcja, ale co tam)? Autor tego filmu pokazuje jak szkodliwy dla naszego ciała jest cukier, a jednocześnie propaguje wysoko tłuszczową, opartą na zwierzęcych białkach dietę paleo. Wmawianie ludziom, że tylko jedzenie jak jaskiniowcy da nam zdrowie i urodę (co tam zwierzęta, rośliny i klimat, człowiek się tylko liczy) jest chyba największą przewrotnością w historii ludzkości i dowodem wielkiego sprytu mięsożerców oraz zaspokajających ich potrzeby dilerów zwierzęcego białka.

8 komentarzy

Hobbit: Pustkowie Smauga

W ciągu 2 godzin i 40 minut tego filmu nieskończoną ilość razy moje powieki opadały w sennym otępieniu, ale dzielnie walczyłam o to by dotrwać do końca drugiego Hobbita. Nie była to łatwa walka (to kino familijne, ale prawdę mówiąc nie wiem jak młodsi widzowie dają radę) ponieważ Peter Jackson bardzo się postarał o to by zamęczyć i skonfundować widzów dłużyznami i całymi wątkami, których na darmo szukać w wersji książkowej. Wciąż intensywnie myślę, co mogłoby uratować ten film bez jakiejkolwiek kompozycji czy logiki i doszłam do wniosku, że to zwyczajnie nie powinien być film tylko muzyczno-filmowe impresje jedynie zainspirowane Tolkienem. Gdyby coś takiego widniało na plakatach, nie czułabym się aż tak bardzo zawiedziona.

2 komentarze