Pomiń zawartość →

Anihilacja

Pominę rozważania na temat odmienności ludzkich gustów i tego, że film był ,,zbyt inteligentny” dla widzów kinowych, dlatego jest na Netfliksie. Od razu napiszę, że mnie się film nie podobał, a nawet gorzej, znudził mnie kompletnie. To jedna z tych fabuł, która zapowiada się dobrze, a potem widz czeka kiedy zacznie się dziać coś konkretnego i tak aż do napisów końcowych. Być może czegoś nie zrozumiałam, może nie jestem modelowym odbiorcą tego typu kina, ale uważam, że nie ma tu nic ambitnego, a pseudointelektualizm Anihilacji docenią co najwyżej bardzo młodzi widzowie, na których robi jeszcze wrażenie filozoficzny bełkot i ładne widoczki. Każdy dowolny odcinek Czarnego lustra czy Electric Dreams (które właśnie oglądam) jest lepszy od tego filmu, że nie wspomnę już o klasykach gatunku.

Zmutowany świat

Oto kolejna wariacja na temat Strefy X, w której, za sprawą sił pozaziemskich, dzieją się rzeczy niezwykłe, dla ludzkiego umysłu zupełnie niepojęte. W latarnię morską uderza meteoryt (czy też inny tajemniczy obiekt latający) i nagle wokół niej tworzy się promieniście świetlista, na tęczowo emanująca strefa, która powoli i nieubłaganie się powiększa. Wygląda to z daleka jak kolorowa bańska mydlana, ale jest prawdopodobnie bardzo groźna, gdyż nikt, kto w nią wszedł, nie powrócił do normalnego świata. Wśród licznych ekspedycji ginie także sierżant Kane (Oscar Isaac), którego nie ma od roku, i którego żona, Lena (Natalie Portman), powoli zaczyna już uważać za poległego. Niespodziewanie jednak Kane zjawia się w ich domu, lecz stan jego zdrowia jest krytyczny. Zdesperowana Lena postanawia za wszelką cenę dowiedzieć się co się stało podczas jego długiej misji. Bez dłuższego namysłu (i z podejrzaną łatwością) dołącza do kolejnej ekspedycji do Strefy X. Za jej udziałem przemawia nie tylko to, że Kane, jedyny, który powrócił, jest jej mężem, ale też to, że kobieta jest profesorem biologii oraz byłą żołnierką, mającą za sobą aż siedem lat służby (jak tak młoda osoba to osiągnęła, ja się pytam?). Tak się ciekawie składa, że w szykującej się ekspedycji mają brać udział jedynie kobiety (każda jest specjalistką w jakiejś przydatnej w paranormalnej bańce dziedzinie). I tak pod dowództwem pani psycholog, dr Ventress (Jennifer Jason Leigh) i w towarzystwie jeszcze trzech koleżanek (które trudno zapamiętać), Lena wchodzi do bajkowo-koszmarnej krainy, w której prawa natury zostają zawieszone i gdzie dzieją się nieprawdopodobne rzeczy z DNA wszystkich zwierzęcych i roślinnych tworów natury.

Kiczowaty, nielogiczny, nudny

Nie mam nic przeciwko temu, by w porządnym science fiction trochę pofilozofować, wręcz na tym osadza się sens umieszczania ludzi w odległych czasach czy w zupełnie zaskakujących supernaturalnych warunkach. Gdyby książka Jeffa Vandermeera (której Anihilacja jest adaptacją) oraz sam scenariusz były porządnie napisane, może nawet coś byśmy wynieśli z tego, że Strefa X wpływa na ludzkie ciała i dusze, jednak nie dana nam była taka możliwość. Zwykle, nawet jeśli bohaterami podobnie nieprawdopodobnej historii są naukowcy z przyszłości, zmodyfikowani genetycznie ludzie, kosmici, czy nawet technologiczno-biologczne hybrydy latające po galaktyce kosmicznymi statkami, to daje się nam szansę na poznanie wewnętrznej logiki tego świata, byśmy mogli zrozumieć przesłanie całej historii. Niestety, Anihilacja jest tak niespójnym, nielogicznym, efekciarskim i pustym w środku tworem, że można na nią patrzeć niemal wyłącznie pod kątem estetycznym, znaczy się podziwiać efekty wizualne i zapomnieć o całej reszcie. To, że rzuci się widzowi jedną czy dwie uwagi na temat tego, że gdy człowiek mutuje przestaje być sobą, lub że wszyscy mamy pociąg do autodestrukcji, nie czyni jeszcze z filmu głębokiego dzieła filozoficznego. Trochę szkoda, bo fabuła ma potencjał, można było z niej wyciągnąć coś wartościowego, ale się nie udało. Miejmy tylko nadzieję, że kolejne dwie części trylogii Vandermeera nie zostaną sfilmowane, na co niestety wskazuje bardzo nieudane otwarte zakończenie.

Chętnie bym w tym miejscu oceniła aktorstwo Natalie Portman czy Jennifer Jason Leigh, jednak panie miały tak niewiele do zagrania, a ich postaci są tak płaskie i niezapadające w pamięć, że nawet tego nie mogę zrobić. Cała grupa pięciu bohaterek wysyłanych do potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznego miejsca, wydaje mi się jakaś dziwna i od czapy dobrana. Nie rozumiem ich motywacji, a co więcej, one same też pewno jej nie rozumieją (podczas scen strzelania aktorki wyglądają na naprawdę zaskoczone tym, co robią ich ręce :). Ogólnie, na braku zrozumienia opiera się mój odbiór całej przedstawionej historii. Wszyscy tam giną, no to chodźmy i my! Panowie nie wrócili, to poślijmy do bańki same dziewczyny! (siła kobiet jest na czasie, to może chociaż feministkom się film spodoba). Idziemy badać nieznany fenomen, to postrzelajmy do wszystkiego, co się rusza! No a starcia tych pań, bardzo przecież inteligentnych i uczonych, z dużym zwierzem to już istny szczyt braku logiki. I jakim cudem do groźnego, promieniotwórczego miejsca wysyła się ludzi w zwykłych ubraniach, a nie w bezpiecznych skafandrach czy w innych zbrojach? No i konia z rzędem temu, kto zrozumiał co się wydarzyło w latarni, szczególnie z panią psycholog :)

Jednym słowem, to jeden z tych filmów, który wewnętrzną pustkę nieudolnie próbuje maskować niedopowiedzeniami i pseudofilozoficznym bełkotem, ale nie z nami te numery.

Jeśli ktoś mimo wszystko ma ochotę zapoznać się z pierwowzorem, to można go znaleźć poniżej.

Opublikowano w Filmy

4 komentarze

  1. Jeep Jeep

    Oooo Dziękuję!!! Właśnie miałem siadać i oglądać. Po Twojej recenzji wracam do The Wire…. Przy okazji ostrzegę przed norweskim Borderliner. Masakra. Nudy na pudy, nielogiczności, tekturowa gra…

    • Ola Ola

      Dzięki za ostrzeżenie. Tych słabych rzeczy jest ostatnio prawdziwy wysyp. Czy nikt tego nie ogląda przed udostępnieniem szerszej widowni?

  2. nicniewiedząca nicniewiedząca

    Absolutnie się nie zgodzę. Anihilacja jest idealnym odwierciedleniem czasów, które są i nadchodzą – czasów rozpadu i niewiedzy. Ludzie sami doprowadzają się do destrukcji – i tu przyznaję, to nic odkrywczego – co w filmie ukazane jest w bardzo ciekawy sposób. Pomieszanie świata realnego ze światem snów, nauki z religią, umysłu z ciałem, człowieczego intelektu i zwierzęcego instynktu, jest trafieniem w sedno, szczególnie biorąc pod uwagę nastroje polityczno-religijne na świecie. Żyjemy w czasach, w których nic nie jest jasne, nikt nic nie wie. Wszystko jest chaotyczne, enigmatcze i absurdalne – tak samo jak ten film właśnie. Uważam, że reżyser świetnie wyczuł to, czego potrzebuje kino 2018 roku. + świetna gra Portman oczywiście ;)

  3. Sylwia Sylwia

    W pełni zgadzam się z powyższym komentarzem, podczas oglądania ciągle czekałam że coś się wydarzy – bez skutku. Podchodzenie do zagrożonej strefy bez specjalnych skafandrów, to jakiś absurd. Generalnie szkoda czasu na ten film, gdyby nie Natalie Portman (którą lubię) nie dobrnęłabym do końca filmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *