Pomiń zawartość →

Tag: Mundus

Tokio. Biografia, Stephen Mansfield

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego przyzwyczaiło nas już do wysokiego poziomu publikacji w ramach serii Mundus, ale tej wiosny oferta jest jeszcze barwniejsza i bogatsza niż zwykle. W ostatnich tygodniach pisałam już o Nowych londyńczykach i Koreańczykach, pozycjach przybliżających polskim czytelnikom Seul i Londyn, a dziś przyszła pora na Tokio. Normalnie czuję się tak, jakbym odbyła długą podróż po tych metropoliach, co w rzeczywistości, ze względu na moich zwierzęcych podopiecznych, nie jest na razie możliwe. Ale marzyć i przygotowywać się do przyszłych podróży zawsze można, a z serią Mundus jest to wyjątkowo przyjemne.

Skomentuj

Koreańczycy. W pułapce doskonałości, Frank Ahrens

Jeśli chodzi o książki o Azji, to przyznam, że przywykłam do tego, że wydawane u nas są głównie poradniki turystyczne lub kosmetyczne, ewentualnie rozważania na tematy kulinarne. Ze względu na tematykę, są to publikacje pisane przez kobiety, z kobiecego punktu widzenia i nie ma w tym niczego złego. Jeśli jednak macie już dość i czujecie lekki przesyt poradnikami w stylu „dlaczego Koreanki są takie piękne” czy „sekrety kuchni Japonek – dziesięć kroków do szczupłości i długowieczności” to książka Franka Ahrensa może być dla was miłą odmianą. Nie dość, że napisana przez mężczyznę, który spędził w Azji trzy i pół roku, zatem wie, o czym pisze, to jeszcze przekazująca nam wiedzę z bardzo męskiej perspektywy. Tym razem zamiast zaglądać do talerza Koreanek, czy zamiast śledzenia ich listy zakupów, poznajemy bliżej bardzo hermetyczną kulturę korporacyjną i to w zdominowanym przez mężczyzn przemyśle samochodowym.

Skomentuj

Etykieta japońska, Boye Lafayette De Mente, Geoff Botting

Znajomość obyczajów kraju, do którego się wybieramy, choćby i pobieżna, z pewnością może sprawić, że rodowici mieszkańcy wybranej destynacji spojrzą na nas bardziej przychylnie, co nie trudno zrozumieć, szczególnie będąc Polakiem, bo w końcu nikt tak nie kibicuje turystom, ledwo potrafiącym powiedzieć „dzień dobry” czy „na zdrowie” jak my. O ile więcej radości można sprawić sobie i innym jadąc do Japonii i czując się tam całkiem swojsko, dzięki znajomości lokalnych zwyczajów. Choć sama jestem na opak nawet z naszą etykietą (tak niezgrabnego słownie słonia w składzie porcelany jak ja ze świecą szukać :) to jednak wiecznie żywe marzenie o podróży do Japonii skłoniło mnie do przeczytania tej niezwykłej książki, kolejnej ze świetnej serii Mundus (Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego). Może i idąc do restauracji w rodzinnym mieście nie umiem się zachować przy stole i krępuje mnie strasznie kwestia napiwków, może i nie do końca wiem jak pisać biznesowe maile czy jak się zachować w przeludnionym tramwaju, ale gdy już uzbieram na wymarzoną wycieczkę, nie chciałabym, by Japończycy widzieli we mnie kolejnego barbarzyńcę lekceważącego ich zwyczaje.

Komentarz

Michael Dylan Foster, Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej

Ta książka otwiera przed czytelnikami drzwi do zupełnie innego wymiaru kultury, a ci, którzy (niekoniecznie profesjonalnie) upodobali sobie japońskość w każdej postaci, będą nią zwyczajnie oczarowani. Oto kolejny fenomen związany z Krajem Kwitnącej Wiśni. Podczas gdy reszta świata odcina się od swoich korzeni, a folklor jest uważany za przejaw zacofania i prymitywizmu, Japończycy nadal czerpią ze swej ludowości pełnymi garściami, twórczo przekształcając niesamowitości z dawnych czasów, w najbardziej widowiskowe fenomeny współczesnej kultury popularnej. Najwspanialsze jest to, że dzięki ich świadomości wartości tego, co niezwykłe i tajemnicze, tak wiele z dawnych legend zostało ocalonych i może kontynuować swój kulturowy żywot w zmienionej formie i to nawet poza granicami Japonii. Polecam tę książkę każdemu, kogo interesują źródła wspólnej nam wszystkim kultury popularnej. Nie tylko bowiem mangi i anime, ale też wiele gier komputerowych czy filmów czerpie całymi garściami z tradycji yōkai, z czego nie do końca zdajemy sobie sprawę, a czego Japończycy są jak najbardziej świadomi.

Skomentuj

Gary Paul Nabhan, Kumin, kakao i karawana. Odyseja aromatyczna

Jeśli szukacie idealnej książki na lato (idealnej, czyli skłaniającej do podróży i poznawania innych kultur, a do tego takiej, z której wiele się nauczycie o świecie i która podkreśli smak wakacyjnej przygody) to już możecie przestać szukać, bo oto ona. Kumin, kakao i karawana to niezwykłe połączenie podróżniczej gawędy, książki kucharskiej i naukowej rozprawy. Każda strona tej lektury jest dla czytelnika prawdziwą niespodzianką, a kończąc każdy kolejny rozdział można poczuć, że oto otrzymaliśmy porcję pożywnej wiedzy w wyjątkowo smakowitej i dobrze doprawionej formie. Ostrzegam tylko, że nie jest to publikacja do wchłonięcia na jeden raz, a bardziej do kontemplowania i delektowania się poszczególnymi jej fragmentami. Zapewniam, że nie znudzicie się nią bardzo długo, zatem spokojnie możecie ją spakować jako jedyny tom do podróżnej walizki, szczególnie jeśli zmierzacie gdzieś w okolice Morza Śródziemnego, Bliskiego Wschodu czy północnych wybrzeży Afryki.

Skomentuj

David Eimer, Z dala od cesarza. Podróże po obrzeżach Chin

Autor książki, wieloletni chiński korespondent brytyjskiej gazety Sunday Telegraph, zabiera nas w naprawdę niezwykłą podróż po Państwie Środka. Przygotujcie się na sporą dawkę azjatyckiej egzotyki! Dla przeciętnego Polaka już takie miasta jak Pekin czy Szanghaj są wielce ciekawe i chętnie czytamy o dziwactwach obywateli tych wielkich miast, ale to jeszcze nic w porównaniu z miejscami, do których zabiera nas David Eimer. Za cele swojej literackiej, ale i jak najbardziej realnej podróży, wybrał on bowiem chińskie pogranicza. Przemierzamy z nim bardzo długą drogę z zachodu na wschód, poznając nie tylko rodowitych Chińczyków, którzy z zapałem kolonizują podbite niedawno ziemie, ale i całą masę mniejszości narodowych, zupełnie odbiegających od naszych stereotypowych wyobrażeń typowego mieszkańca Chin.

Komentarz

Hal Gold, Jednostka 731. Okrutne eksperymenty w japońskich laboratoriach wojskowych

Współczucie dla ofiar, oburzenie na niesprawiedliwość, niezdrowa ciekawość i chęć poznania nieznanego wycinka historii – wszystko to razem sprawiło, że z dużym zainteresowaniem oddałam się lekturze Jednostki 731 i pomimo męczącego upału skończyłam czytać w jeden dzień. Nie jest to lektura miła, ani rozrywkowa, a jednak bardzo pouczająca i sądzę, że każdy kto (tak jak ja) podziwia japońską kulturę, powinien zapoznać się też z jej mrocznym obliczem prezentowanym w tym tomie. Do wczoraj miałam w głowie wykreowany przez popkulturę obraz Japończyków jako pracowitych i lekko zdziecinniałych pedantów, pragnących przede wszystkim by ich życiem rządził porządek, formy i ściśle określona hierarchia. Teraz jednak ten dobrotliwy obrazek przesłania mi mgła wydarzeń z drugiej wojny światowej i Jednostka 731 będąca symbolem całego diabolicznego zła, do którego rząd japoński nadal nie chce się przyznać. Ostrzegam, że nie jest to książka dla osób o słabych nerwach czy żołądkach, a opisane w niej doświadczenia medyczne mogłyby zawstydzić samego doktora Mengele, gdyż to co robił w Oświęcimiu chwilami blednie przy szatańskich wyczynach doktora Shiro Ishiiego.

Skomentuj