Pomiń zawartość →

Tag: Agora

Celibat. Opowieść o miłości i pożądaniu, Marcin Wójcik (audiobook czytany przez Aleksandra Pawlikowskiego)

Pisałam niedawno o Kronikach Times Square (serial o prostytutkach, alfonsach i branży porno), przedwczoraj na blogu pojawił się tekst o Harlots (historyczna produkcja o stręczycielkach, prostytutkach i branży usług erotycznych w XVIII-wiecznym Londynie), ale to w Celibacie znalazłam najwięcej kontrowersji i sekscesów, jeśli wypada mi się tak wyrazić na bardzo poważny i w sumie smutny temat. Zbiór reportaży Marcina Wójcika przybliża nam tematykę życia płciowego i uczuciowego duchownych, przytaczając liczne przykłady łamania obowiązującego w Kościele Katolickim celibatu. Do rozmów z autorem zostali zaproszeni nie tylko księża, klerycy, byli księża i byli klerycy, ale też partnerki księży. Dużo uwagi poświęca się w tej książce również dzieciom, rodzicom, teściom oraz wnukom księży, a także osobom napastowanym przez duchownych w dzieciństwie, które przypłaciły tę niechcianą bliskość poważną traumą.

Komentarz

Zero Waste

Minimalistką jestem od długiego czasu, o czym wiele razy już pisałam na tym blogu. Upraszczanie i minimalizowanie zagnieździło się we wszystkich sferach mojego życie, a ostatnio zastanawiam się nad przejściem na wyższy level, czyli na minimalizm w wydaniu zero waste, czyli bezodpadkowość kompletną. No i tu, po raz kolejny okazuje się, że jestem żywym stereotypem, bo nie dość, że weganka i minimalistka z dwoma kotami i psem, to jeszcze chcę się dodatkowo ograniczyć nie produkując odpadków, oczywiście akurat wtedy, kiedy cały świat o tym mówi :) Cóż na to poradzę? Pozostaje się cieszyć, że dzięki zawartości rodzimych i zagranicznych blogów, YouTube’a i księgarń pełnych poradników, stajemy się coraz bardziej uświadomieni ekologicznie, wyrażamy chęć bardziej zrównoważonego i prostszego życia, a do tego powracamy przy okazji do tradycji przodków, którzy żyli w prostocie i ubóstwie niekoniecznie dobrowolnym, ale jak najbardziej w duchu zero waste.

Skomentuj

Ziemowit Szczerek, Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową

Ta książka nie mogła do mnie trafić w lepszym momencie, gdyż wiele obserwacji autora stało się ostatnio także przedmiotem mojego gorączkowego namysłu. Ziemowita Szczerka fascynuje wszystko to, co na granicy światów i cywilizacji, a co dopiero niedawno, przy okazji podróży do zachodnich i południowych sąsiadów zaczęło do mnie docierać. Ta lepszość zauważalna w kilka sekund po przekroczeniu niemieckiej granicy, to jakby świeższe powietrze, czystsze pobocza i prostsze drogi, są dla mnie symbolem różnic cywilizacyjnych i silnej tęsknoty zamiany słowiańskości na germańskość. Ostatnia wizyta w Czechach nasiliła mój instynkt wędrowny i chęć zamieszkania w tej mitycznej lepszości, a lektura Międzymorza dodatkowo poukładała mi wszystko w głowie. Tu nie chodzi o lepszą pracę, większą ilość pieniędzy i epatowanie statusem, bo jakby w Polsce też głodem nie przymieram, ale o mieszkanie wśród niekoniecznie najnowszych lecz zadbanych budynków i ulic, o kulturę korzystania ze wspólnej przestrzeni i szanowania prywatności sąsiadów, o oszczędność, porządność i solidność jednym słowem, której tak mi na co dzień brakuje. Rozumiem, że Międzymorze ma szerszy plan, że Szczerek chce nam powiedzieć coś o wielkich procesach historycznych i cywilizacyjnych wpływach, ale ja odnoszę tę książkę do mojego osobistego, skromnego doświadczenia i bardzo się cieszę, że przetłumaczyła mi ona to, co czułam i na co patrzyłam tak, bym mogła dodatkowo to zrozumieć, zinterpretować i wyciągnąć wnioski.

4 komentarze

Tomasz Samojlik, Adam Wajrak, Umarły las

Dzisiaj nadal o „dobrej zmianie”, a właściwie o dobrym lesie. Książka Tomasza Samojlika i Adama Wajraka to komiksowy western edukacyjny (o ile tak to można sklasyfikować), który spodoba się czytelnikom w każdym wieku. Młodsi mogą się z tej historii nauczyć wielu ciekawych rzeczy o funkcjonowaniu leśnego ekosystemu, a dorośli znajdą liczne odniesienia do bieżącej sytuacji eko-politycznej i przy okazji może do co niektórych dotrze, dlaczego nie należy wycinać ani „porządkować” starej puszczy w obawie przed demonicznym kornikiem. Mnie osobiście najbardziej podoba się w tym tomie sam pomysł na to, by bohaterami uczynić ptaki. Odkąd mieszkam w bardziej zadrzewionej okolicy, z podziwem obserwuję całe eskadry gołębi, za którymi ciągną się plutony wron, nad którymi przelatują zaciekawione wróble, a to wszystko podczas jednego deszczowego dnia, gdy trwa poszukiwanie robaczków (choć wydaje mi się, że wróble nie po robaczki, a dla rozrywki i kąpieli w kałuży tam krążą). Sprytne szczygły i ciekawskie sroczki to moi ulubieni mieszkańcy pobliskiego parku i lasu. Szczególnie lubię kosy, zawzięcie przeszukujące krzaczory i zdecydowanie wolące skakanie i truchtanie niż lot, przez co kojarzą mi się z miniaturowymi ptakami dodo. Każde z tych małych stworzeń jest charakterne i intrygujące na swój sposób. A to tylko miejska rzeczywistość, więc co dopiero musi się dziać w prawdziwej starej puszczy? My szczecinianie mamy w pobliży jedynie przerzedzoną i ciągle się kurczącą Puszczę Bukową, a to zupełnie nie to samo.

Skomentuj

Colin Harrison, Tajemnice Manhattanu

Mam dość niemiłe doświadczenia z kryminałami i gdy zobaczyłam na okładce tej książki zapowiedź, iż jest to „stylowy czarny kryminał w duchu opowieści Raymonda Chandlera” byłam bardzo sceptycznie nastawiona do lektury. Ileż to razy reklamowano podobnie całkiem przeciętne i nudne jak flaki z olejem powieści? Na szczęście już po kilku akapitach wiedziałam, że w Tajemnicach Manhattanu (nie zrażajcie się tytułem) nie ma niczego przeciętnego czy nudnego. Ta książka mnie do siebie przykuła, wciągnęła i przemieliła na drobne kawałeczki. Przez nią na trzy dni zawiesiła wszelkie inne aktywności, wylogowałam się z życia zupełnie, by jak najszybciej dotrzeć do pasjonującego finału i poznać odpowiedź na piętrzące się w tekście pytania. Czytanie tego kryminału było jak oglądanie połączenia filmów Wolny strzelec i Siedem z dodatkiem doskonałego stylu i wielkomiejskiego blichtru. Takiej lektury się nie zapomina! Zachęcam tym bardziej, że do kin właśnie wchodzi adaptacja filmowa tej prozy, z Adrienem Brodym w roli głównej. Bardzo się cieszę na seans, bo dzięki niemu pozostanę dłużej w klimacie.

Komentarz