Misją tej wspaniałej książki jest pokazanie ludziom, że „ptasi móżdżek” wcale nie musi oznaczać braku inteligencji. Wciąż jeszcze wielu ludzi (zapewne tych nie uważających w szkole na biologii i mających zamknięte oczy podczas spacerów po parku) uważa, że wszystkie ptaki są głupie i stoją znacznie niżej pod względem ewolucyjnym niż ludzie. Brak mimiki czy wyraźnej chęci przypodobania się człowiekowi, a może nawet to, że stanowią podstawę diety np. przeciętnego Polaka, sprawiają, że trudno jest nam zobaczyć w ptaku przyjaciele, podobnego do psa czy kota. Za spryt czy inteligencję chwalimy ewentualnie tych skrzydlatych przyjaciół, którzy mogą nam w czymś służyć jak choćby zjadające komary i muchy jaskółki. Tymczasem ptaki to prawdziwi geniusze przyrody i jestem pewna, że podczas lektury nie tylko ja nieraz otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, że one naprawdę to potrafią. Bestseller Jennifer Ackerman to dosłownie drzwi do innego świata, w którym królują wrony, sroki i sikory.
Nasze małe dinozaury
Książka podzielona jest na rozdziały, z których każdy porusza inną tematykę. Czytamy między innymi o skali ptasiej inteligencji, biegłości technicznej różnych gatunków, o inteligencji społecznej, ptasich relacjach czy o wirtuozerii wokalnej. Autorka z wielką pasją i ogromną sympatią dla ptasiego gatunku przytacza własne obserwacje, rozmowy z autorytetami w różnych dziedzinach wiedzy ornitologicznej, a także przytacza najnowsze wyniki badań. Wszystkie te dane wskazują na to, że ptaki to żadne tam bezrozumne latające stwory, a bliscy nam pod względem inteligencji krewniacy, mogący być porównywani bardziej z naczelnymi niż z gadami.
We mnie osobiście ptaki od zawsze wzbudzały pozytywne uczucia więc wcale się nie zdziwiłam skalą ich możliwości. Zawsze podejrzewałam, że w tym małych bystrych oczkach czai się wielka inteligencja. Okazuje się, że nasi ptasi przyjaciele, a dokładniej niektóre ich gatunki, specjalizują się w tak niezwykłych czynnościach jak pokonywanie torów wielostopniowych przeszkód, wyrabianie specjalistycznych narzędzi wielokrotnego użytku, umiejętność zwodzenia i oszukiwania kolegów podczas zakopywania zapasów na zimę czy rozwiązywanie złożonych problemów. Przodują w tych czynnościach oczywiście najinteligentniejsze wrony brodate i papugi żako, ale i sroczki, i sikory, a nawet ,,zwykłe” kruki mają swoje specjalizacje i naprawdę zyskują przy bliższym poznaniu.
Mnie osobiście najbardziej zadziwiły fakty, które mogą świadczyć nie tylko o ptasiej pomysłowości ale (to tylko moje przypuszczenie) o poczuciu humoru. Jak inaczej wytłumaczyć posługiwanie się jako narzędziem tylna nogą dużego zielonego konika polnego, dziobanie kapselków od butelek z mlekiem i śmietaną by dostać się do płynu czy odwdzięczanie się przez dziko żyjące i nie tresowane ptaki prezentami dla osób, które je karmiły (wśród darów były takie skarby jak nadgniłe szczypce kraba, ale też różne świecidełka)? Jednym słowem, te stwory potrafią więcej niż mogliśmy do tej pory podejrzewać.
Jennifer Ackerman, zafascynowana nie tylko zachowaniami ptaków, ale też ich pochodzeniem i anatomią, wielokrotnie wskazuje, że bez wielkiej inteligencji, ptaki nie dotrwałyby do naszych czasów lecz wyginęłyby wraz z dinozaurami. Właściwie po lekturze książki można dojść do wniosku, że latające za oknem ptactwo to tak naprawdę mniejsze wersje dinozaurów, których przodkowie mieli na tyle oleju w głowie by zrozumieć, że mniejsze ciało, lekki (ale doskonale działający mózg), a także para skrzydeł, mogą się bardziej opłacić niż gadzie pazury i ogromne cielsko. Ewolucja to jednak coś niesamowitego!
Co się kryje w ptasim móżdżku?
Z całej książki wyłania się idea rozwoju centralnego układu nerwowego, który jest zupełnie inny od ludzkiego czy innych naczelnych, ale potrafi wykonywać te same funkcje lub nawet więcej, w zależności od tego, jakie trudności musiał pokonać dany gatunek by jak najlepiej się przystosować. Okazuje się, że choć ssaki i ptaki mają zupełnie inaczej zorganizowany mózg, to jednak sposób, w jaki połączone są w naszych głowach neurony, stawia ptaki w równym rzędzie z delfinami czy gorylami.
„To sprzężenia, połączenia między komórkami mózgu decydują o inteligencji. A pod tym względem mózgi ptaków nie różnią się tak bardzo od naszych”.
Musi tak być skoro, jak wynika z lektury tej książki, ptaki potrafią się kochać, zdradzać, bawić, są muzykalne, przeżywają żałobę, oszukują, a nawet wiedzą jak okazywać wdzięczność czy jak nawiązywać współpracę międzygatunkową. Głupie stworzenia (o ile w ogóle coś takiego w przyrodzie istnieje, w co wątpię, są tylko jeszcze nie do końca poznane okazy) by tego nie potrafiły. Nawet gołębie, z których ludzie tak często żartują, nazywając je skrzydlatymi szczurami, mają w moich oczach niesamowitą zdolność dostosowywana się do środowiska oraz do podróżowania przez setki kilometrów by trafić w określone miejsce.
Autorka, w jasny i przyjazny nawet zupełnie nieświadomym czytelnikom sposób, przybliża nam działanie praw przyrody, najważniejsze zasady, według których zorganizowane jest życie na naszej planecie. Dzięki jej wielkiemu talentowi do snucia opowieści i nauczania, nagle to, że nie liczy się rozmiar mózgu, ale raczej stosunek jego masy do masy reszty ciała, wydaje się oczywiste. Przestajemy się dziwić, że ptaki mają małe mózgownice, skoro same są lekkimi kruszynkami. Gdy się porówna wielkość tego, co mają pod kopułką, do reszty pierzastego ciała, okazuje się, że jest tego całkiem sporo i może naprawdę wiele.
Na koniec trochę prywaty. Mieszkam niemal w centrum Szczecina, ale i w sąsiedztwie bardzo zadrzewionych terenów. Mam obok Jasne Błonia (duży trawnik) i Rusałkę (spory staw), Różankę (ogród z różami), a dalej zadrzewioną trasę do samego Jeziora Głębokiego. Dzięki takiej lokalizacji miejsca zamieszkania, wychodząc na spacer czy przebieżkę, codziennie mogę obserwować ptasi geniusz w praktyce. Najwięcej sympatii wzbudzają oczywiście kaczki, które doskonale wytresowały sobie ludzi, którzy nie ważą się nawet zjawić nad stawem bez jedzenia dla nich. Przez jakiś czas z tych uczt korzystały też mieszkające w parku szczury, doskonale współpracujące z kaczkami i pasące się z nimi łapa w nogę na trawie. Sensację wzbudzają pojawiające się okazjonalnie łabędzie oraz urocze kurki wodne (których fachowej nazwy nie znam, a których wielkie pomarańczowe stopy mnie zachwycają). Lubię też patrzeć na to jak po trawniku spacerują najpierw gołębie, za nimi wrony, a na końcu kosy i pomniejsze szaraczki. Całe eskadry spacerują w uporządkowanym szyku :). Zdarza mi się także obserwować przez okno poczynania sroczek, które zabierają kotu jedzenie z miski czy grzebią w śmietniku, radząc sobie znakomicie z pokrywkami czy foliałkami. Obecność ludzi w ogóle ich nie krępuje. No i nie zapominajmy o największej sensacji, czyli o czapli, która od lata zamieszkała nad stawem, dosłownie metry od ruchliwej jezdni. Dzięki niej mogłam podziwiać bardzo sprawne polowanie na rybki, a także scenę jak z Jurassic Park gdy wzbijała się w powietrze i leciała tuż nad moją głową. Przez chwilę miała nawet w zaroślach koleżankę, drugą czaplę (a może pana czaplę) i czasem razem latały. Ten widok i szum skrzydeł upewnił mnie całkowicie w tym, że ptaki to prawdziwe dinozaury. Czy Wy też macie tyle radości z obserwowania pierzastych koleżków w sąsiedztwie?
PS. Dołączam zdjęcie z kołobrzeskimi mewami sprzed tygodnia. Spryciary dosłownie jadły mi z ręki :)
Te książki o przyrodzie są coraz ciekawsze. Podoba mi się ta moda.
Mnie też się podoba, zwłaszcza, że coraz mniej tych godzin biologii w szkole, ciągle coś kombinują w programie nauczania, to się człowiek przynajmniej z tego rodzaju wydawnictw może poduczyć. To ważne żeby wiedzieć jak świat wokół nas (w tym świat zwierząt) funkcjonuje :)