Netflix nie mógł wybrać lepszej daty na premierę tej ośmioodcinkowej serii, bo w końcu 1 stycznia to dzień, w którym robimy najwięcej postanowień, co do…
2 komentarzeTag: sprzątanie
Jak wielokrotnie wspominałam, poprzednia książka Marie Kondo, Magia sprzątania, była prawdziwym hitem w moim domu. Od lat uważam siebie za minimalistkę, ale dopiero ten krótki poradnik dał mi motywację do ostatecznego rozprawienia się z zalegającymi w moim domu rzeczami. Choć może nie było ich tyle, co u tradycyjnej polskiej rodziny, to jednak i tak przeszkadzał mi nadmiar ubrań, sprzętów kuchennych, a przede wszystkim książek. I od razu uprzedzę wszelkie wątpliwości pisząc, że jako minimalistce, nie było mi wcale łatwiej pożegnać się z książkami. Jakby nie było, jestem też polonistką (choć słabą) i jeszcze do niedawna myśl o rozstaniu się z 95% woluminów, zbierających radośnie kurz na wielkich regałach, była dla mnie nie do pomyślenia. Stało się jednak i nie żałuję. Zniknęły nie tylko książki (głównie sprzedane na Allegro lub oddane do biblioteki), ale i same regały. A to był dopiero początek. Druga książka Marie Kondo, Tokimeki, to przejście na wyższy poziom wtajemniczenia, prawdziwa skarbnica wiedzy jak uczynić swój dom przyjemniejszym do życia i łatwiejszym w obsłudze.
SkomentujDziś nie o sztuce ani rozrywce, ale o czymś bardziej praktycznym z działu poradnikowego. Magia sprzątania to książka dla osób mających (tak jak zamożni Japończycy tu wspominani) typowe problemy pierwszego świata, związane na przykład z nieodpowiednią aurą salonu, czy nadmiarem rzeczy w sypialni (pojawia się też ważna kwestia szacunku do skarpet i ich odpoczynku). Jeśli na waszej podłodze nie ma wolnego miejsca, a w każdym kącie piętrzą się szpargały, jeśli wysypują wam się garnki i patelnie z kredensu, a regały na książki uginają pod ciężarem celulozy, ten poradnik jest właśnie dla was. Niestety rozczarują się ci, którzy potraktują tytuł poważnie. Nie jest to rzecz o samym sprzątaniu, a raczej o odgruzowywaniu domu, pozbywaniu się gór zbędnych rzeczy. Niestety (ku memu wielkiemu rozczarowaniu) Marie Kondo nie poświęca ani chwili na omówienie tak ważkich kwestii jak odkurzanie, technika mycia okien, pozbywanie się psiej sierści z ubrań, czy szorowanie toalety (sama muszę sobie chyba taki poradnik napisać). Za to o wyrzucaniu i układaniu jest aż za dużo i niestety ciągle to samo. Jako zapalona minimalistka, w pierwszym odruchu od razu po przeczytaniu chciałam sprzedać magię sprzątania, ale po chwili zastanowienia postanowiłam ją umieścić na mojej japońskiej półce z książkami (w zacnym sąsiedztwie Sztuki prostoty). Warto ją zachować, bo to kolejny ciekawy opis przypadku japońskiego świra pedanterii i wsobności.
11 komentarzy