Autorka Sprawiedliwości owiec i Triumfu owiec opuszcza soczyste pastwiska i przenosi się do współczesnego Londynu. Nadal jednak pozostajemy w klimatach filozoficznych i metafizycznych, nadal także narracja skupia się na zwierzęcych bohaterach, o których jednak nie da się do końca powiedzieć, że nie są ludzcy. Jak bowiem określić status istot, które mają rybie ogony, lisie kity, mysie uszka czy prę uroczych rogów pod kapeluszem, ale poza tym przejawiają też cechy człowiecze? Takich baśniowych stworzeń jest w tym zupełnie poważnym kryminale filozoficznym naprawdę wiele, syreny i rusałki wraz ze ślimaczą damą czy na przykład panem lisem, są bardzo ważnymi bohaterami tej opowieści. Oprócz nich oczywiście poznamy pewnych londyńskich ekscentryków (Londyn zobowiązuje), a także stadko kreatywnych pcheł, pewnego legwana i ślimaka, będącego ważnym dowodem rzeczowym.
Mgła, mrok i wilgoć
Pewien młody i bardzo utalentowany jubiler, będący także włamywaczem-amatorem, a z pasji dyrektorem pchlego cyrku, zostaje opętany przez tajemniczą kobietę, która potrzebuje jego pomocy. Julius Birdwell był akurat bardzo podatny na wszelkie prośby i sugestie, gdy znalazł się w wodzie po tym, jak na skutek mrozu jego ukochane pchły wyzionęły ducha. Sam nie wiedząc czy chce popływać czy się zabić, znalazł się w wodzie, w której dopadła go potrzebująca pomocy rusałka. Gdy nasz bohater ocknie się na brzegu rzeki, sam nie jest pewny co go spotkało, ale my już wiemy, że jego życie nie powróci na utarte tory, za to powrotu nieżywych pcheł można się jak najbardziej spodziewać. Nim biedny Julius zorientuje się w sytuacji, będzie uwikłany w serię niesamowitych zdarzeń. Na jego drodze stanie m.in. Elizabeth, uciekinierka z różkami na głowie, która chce uwolnić spod władzy demonicznego magika grupę magicznych stworzeń, a także dziwna staruszka, którą trzeba najpierw wytropić, gdyż zwiała ukradzionym od florysty wozem.
Drugim ważnym bohaterem, kontra bohaterem w pewnym sensie, jest Frank Green, prywatny detektyw mający omamy wzrokowe i poważne problemy psychiczne, a przynajmniej tak jemu samemu się zdaje. Green przyjmuje zlecenia na najbardziej dziwaczne dochodzenia, po czym, dzięki usługom swego terapeuty, o wszystkim tym zapomina. Mężczyzna ma też słabość do uroczych nietypowych stworzeń, więc gdy przygarnia żarłocznego ślimaka, a potem zielonego legwana o dość nietypowym nawet jak na legwany wyglądzie, mamy do niego dużo sympatii. Ale ta postać, podobnie jak wszystkie tutaj, ma też swoje mroczne oblicze. U Leonie Swann nic nie jest zwyczajnie urocze, puchate i słodkie, ale za to dużo jest dzikości, kłów i pazurów oraz przejawów umagicznienia rzeczywistości.
Trzecim ważnym bohaterem, i to zbiorowym, są w tej powieści pchły. To głównie dla nich warto poczytać lub posłuchać Krocząc w ciemności, gdyż to jak autorka opisuje świat z pchlej perspektywy, zasługuje na najwyższe uznanie. Pchły z cyrku Juliusa Birdwella mają swoje oryginalne imiona (znajdziecie tu Freuda, Kleopatrę, Fausta, Teslę, Leara i Łazarza, którego lubię najbardziej, ponieważ pchły przez większą część powieści nie są tylko zwykłymi owadami, a stworzeniami przywróconymi z martwych do życia) i niepowtarzalne osobowości. Po kilku rozdziałach każdy słuchacz czy czytelnik zrozumie, dlaczego pchły wolą ciemność i ciepło, zamiast zimna i światła, jakie śpiewają piosenki i o czym marzą. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam w swym czytelniczym życiu. Nigdy nie przypuszczałam, że zapałam sympatią do gromady pasożytów. I jak mam się teraz uporać z tymi stworzeniami gdy następnym razem zaatakują mi psa?
Skok w metafizyczną ciemność
W powieściach Leonie Swann najbardziej podoba mi się to, że można się w nich totalnie zagubić i jest to bardzo przyjemne. Jeśli choć na chwilę straci się czujność, nigdy nie wiadomo, gdzie się można ocknąć. Przy słuchaniu audiobooka jest jeszcze trudniej (i przyjemniej). Autorka nie prowadzi czytelnika za rączkę tylko rzuca mu wyzwania. Kilka razy się zgubiłam i musiałam cofać się o parę rozdziałów wstecz by zrozumieć na przykład dlaczego przygoda, która miała być szukaniem rusałki czy zbiegłej babci, stała się nagle poszukiwaniem smoka, albo jak to się stało, że gromada pcheł jest w stanie ubrać złote anielskie skrzydła i stać na czubku szpilki. W dodatku żadna z postaci nie jest oczywista czy jednowymiarowa, współczesna rzeczywistość miesza się z baśniową przeszłością i w ogóle w pewnym momencie wszystkie wymiary na siebie nachodzą. Dlatego też uważam, że nie jest to powieść dla ludzi bez wyobraźni czy niecierpliwych, za to tacy, którzy jeszcze nie zabili w sobie ciekawego świata dziecka z pewnością będą szczęśliwi mogą obcować z tak barwną prozą.
Wiele korzyści wyniosą z lektury pasjonaci filozofii, gdyż padają tu najważniejsze pytania o życie i bycie, jakie w ogóle można zadać.
Szczególnie zachęcam do zapoznania się z tą historią w postaci audiobooka. Gdybym miała książkę, której okładka zdradza od razu całą tajemnicę, to już po przyjrzeniu się wiedziałabym mniej więcej o co chodzi, a tak odpaliłam laptopa i było wielkie zaskoczenie mniej więcej w połowie. Dlatego radzę słuchać lub obłożyć okładkę szarym papierem i nie przyglądać się jej za bardzo. Przyjemność ze słuchania była ogromna także dlatego, że ten tekst jest w wielu miejscach zawieszony w pustce, między światami lub w ciemności. Przez to trzeba było być ciągle czujnym (nie nadaje się do zupełnie jako tło dla prozaicznych prac domowych, w ogóle nie powinniśmy się podczas słuchania rozpraszać), ale za to jaką ma się frajdę słuchając fragmentów poświęconych pchlemu życiu. Pchły są malutkie, niemal niewidzialne, a ich występy to iluzja i czysta gra z wyobraźnią. W takich przypadkach dźwięk miękkiego głosu utalentowanego lektora sprawdza się lepiej niż namacalność drukowanych liter.
autor: Leonie Swann
tytuł: Krocząc w ciemności
tytuł oryginału: Dunkelsprung
czyta: Marcin Popczyński
przekład: Agnieszka Walczy
wydawca: Prószyński Media
producent: Biblioteka Akustyczna
data premiery: 18.05.2016
czas nagrania: 10 godz. 58 min
Komentarze