Pomiń zawartość →

Legenda Herkulesa (The Legend of Hercules)

Legenda-HerkulesaJuż wiele razy dzieliłam się z wami swoją wielką sympatia do filmów i seriali o mitologiczno-antycznej tematyce. Podejrzewam, że jak wielu ludzi w moim wieku, wychowanych na Xenie i Herkulesie, zwyczajnie kojarzę tę tematykę z czymś baśniowo kolorowym, ciekawym, pouczającym, no i oczywiście obdarzonym dość specyficznym humorem i nastrojem. Dlatego też cały czas czekam kiedy powstanie następna dobra (w sensie dająca się oglądać bez bólu) produkcja tego typu. Samym Rzymem prawdziwy fan przecież nie wyżyje. Niestety, moi drodzy, to jeszcze nie tym razem! Popełniłam wczoraj straszny błąd i obejrzałam tę dziwną Legendę Herkulesa. Pomyślałam, że to będzie dobra rozgrzewka przed nadchodzącym Herkulesem z Dwaynem Johnsonem w roli głównej. Ostrzegam, nie bierzcie ze mnie przykładu i nie oglądajcie tego kiczowatego badziewia, no chyba, że chcecie się pośmiać (ale takim strasznym, demonicznym, histerycznym śmiechem).

Twórcy Legendy Herkulesa postanowili się skupić na początkowym okresie życia mitologicznego Herosa. Dowiadujemy się zatem już na początku, jak to tatuś-król nie kochał młodego osiłka, ponieważ domyślał się, że nie jest on jego prawowitym potomkiem. Cała tatusiowa czułość dostałą się starszemu braciszkowi-wymoczkowi, który jest typowym czarnym charakterem (facet bez właściwości). Jak można się domyśleć, chłopcy ze sobą konkurują, najpierw o miłość rodziców, a potem o rękę pięknej księżniczki. Tak to w baśniach/mitach najczęściej bywa. Gdy wreszcie dochodzi do jawnej wrogości, król wysyła młodszego syna na misję niemożliwą, by mieć pewność, że ten zginie gdzieś zaciachany mieczem i nie przeszkodzi w szykującym się weselichu. I tu się niestety grecki tyran pomylił.

Herkules (grany przez Kellana Lutza, tak tego aktora ze Zmierzchu którego nikt nie zapamiętał) wraz ze swym towarzyszem broni Sotirisem (granym przez Liama McIntyre, tego gorszego Spartakusa) nie giną niestety w starciu z przeważającymi siłami wroga. Zostają za to wzięci do niewoli i sprzedani miłemu starszemu panu zajmującemu się wystawianiem swoich maskotek do zabójczych walk. Mamy zatem Herkulesa uprawiającego na arenie i w błocku dość brutalne zapasy, których co bardziej spektakularne momenty są wyostrzone efektami specjalnymi. Nasz półbóg walczy o wolność i zdobycie ukochanej jedynym środkiem jaki posiada, czyli ogromną silą. W skrócie, tak z mojego punktu widzenia, od łoża pięknej księżniczki, dzieli go tylko kilkadziesiąt trupów i wielka finałowa próba sił z ojcem i bratem.

Naprawdę, wszystko jest tu złe. Dialogów prawie nie ma, a sceny walki i pościgów każą nam myśleć, że to jakaś nędzna parodia 300. oczywiście, najbardziej koszmarny jest sam główny bohater, pozbawiony całkowicie głębi psychologicznej osiłek, nakręcony jedynie popędem płciowym. Nie piszę tego tylko dlatego, że dla mnie już chyba zawsze Herkules będzie miał twarz Kevina Sorbo. Sami przyznacie, że Kellan Lutz jest beznadziejny w tej roli. Zresztą, jakich by się jego twarz nie dopuszczała wyrazów, i tak nie miałaby szans z tymi mięśniami. Ta przeolbrzymia, groteskowo napompowana muskulatura, przywodząca na myśl tuczne rasy co niektórych gatunków zwierząt hodowlanych, gra tu (słabo) rolę główną. Z atletyczną, zdrowo zahartowaną, antyczną cielesnością nie ma to już zupełnie nic wspólnego. Myślałam, że to niemożliwe, ale między innymi przez to Legenda Herkulesa jest jeszcze bardziej płaska, schematyczna i komiksowa, niż wcześniejsze superprodukcje, wyznaczające do tej pory poziom w świecie antycznych filmiszczy (Troja, Aleksander, 300). W sumie to aż mnie ten film obraża. Jak twórcy mogli pomyśleć, że widzom wystarczy góra mięśni, męskiego zarostu, wybielonych zębów i samoopalacza, by czuli satysfakcję z tego seansu. Aż się nie mogę doczekać takiej na przykład filmowej wersji Xeny, w której potężna wojowniczka w skórzanej spódnicy spuści łomot tępawemu osiłkowi o twarzy Kellana Lutza.

Opublikowano w Filmy

4 komentarze

  1. Kuba Kuba

    Ten film był głównie skierowany do 12 fanek zmierzchu najwidoczniej.

  2. Kupa efektów ale mimo tego da się oglądać :)

    • ola ola

      No tak, może być gorzej. Właśnie obejrzałam Pompeje i jestem zdruzgotana nudą i kiczem tego widowiska.

  3. […] ale w porównaniu do innych tegorocznych piaskowo-sandałowych tworów, takich jak Pompeje czy Legenda Herkulesa, ten film wypada całkiem przyzwoicie. Chyba urzekło mnie podobieństwo głównego bohatera do […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *