HA! to jedna z tych książek, która znacznie poszerza odbiorcom czytelnicze horyzonty. Osobiście bardzo lubię takie właśnie wyzwania, gdy trzeba się zmierzyć z literaturą z zupełnie innego niż mój kręgu kulturalnego, która w dodatku opowiada o czymś tak mi zupełnie obcym jak przewrót wojskowy w Turcji z lat 80-tych. Zawsze staram się podchodzić do takiego wyzwania z otwartą głową i zawsze zyskuję dzięki temu i to na wielu płaszczyznach. Tym razem byłam naprawdę zaskoczona, bo tam, gdzie spodziewałam się poszerzenia horyzontów politycznych, trafiłam na bardzo intymną opowieść kobiety próbującej poradzić sobie z żałobą po ojcu, co rodzi u niej szereg refleksji nad swoim dzieciństwem i innymi rodzinnymi więziami.
Prawdziwe wyzwanie
Właśnie tak najprościej opisałabym pierwsze zetknięcie się z tą gęstą od znaczeń, poetycką prozą. Przez chwilę nawet obawiałam się, że nie dam rady, gdyż w pierwszym opowiadaniu pt. Wróć narratorka co chwilę zmienia perspektywę patrzenia z zewnętrznej na wewnętrzną, zmieniają się też tematy. Miałam nadzieję, że jestem w chaotycznym umyśle szaleńca, ale po kilku chwilach z tego chaosu zaczął wyłaniać się ład. Każde kolejne opowiadanie było dla mnie coraz bardziej przystępne i naprawdę nie wiem, czy to zasługa tego, że Oğuz pisze coraz jaśniej, czy ja się dostosowałam i zbudowałam w głowie system z tego specyficznego literackiego języka (bardzo podobnie miałam w zeszłym roku czytając Kwiatożerców).
Punktem wspólnym tego różnorodnego dzieła jest młoda kobieta, jedna z trzech córek, którą możemy w wielu miejscach utożsamiać z autorką (tak wnioskuję na podstawie dodatkowych informacji wyczytanych w sieci:). Jest ona pogrążona w żałobie po stracie ojca, której to żałobie próbuje nadać nie tylko osobisty, ale też polityczny kontekst.
Podróżujemy do wnętrza autorki, z nurtem jej żalu i wspomnień, jak również dookoła niej. Śmierć bowiem to nie tylko osobista tragedia jednej osoby, ale też wydarzenie rodzinne. Ból i frustracja córki, która chciałaby być sama, a musi zajmować się krewnymi, od których jednocześnie pragnie pocieszenia i zostawienia jej samej sobie, są dla czytelnika bardzo wyczuwalne.
Jeśli chodzi o żałobę w opowiadaniach Oğuz to na pewno na długo zapamiętam dwa opisy. Pierwszy pochodzi z opowiadania Pamiętaj i jest relacją z tego, jak pogrążona w żalu i wspomnieniach córka próbuje utrzymać w idealnym porządku rodzinny dom. Jej walka z wkradającym się z zewnątrz pyłem, chaosem i insektami (by wszystko było jak trzeba gdyby jednak ojciec wrócił) pokazuje nam bardzo dobitnie co dzieje się we wnętrzu bohaterki tej historii. W końcu jeśli nie możemy zapanować nad emocjami, to zawsze możemy spróbować zapanować nad materią. To jest chyba uniwersalne i zrozumieją to czytelnicy z dowolnego kręgu kulturowego.
Drugi opis, a właściwie szczegółowa relacja z kilku chwil jednego dnia, pochodzi z opowiadania Dotknij i mówi o wyprawie córki do działu ewidencyjnego urzędu miejskiego, celem ostatecznego rozliczenia formalności związanych ze śmiercią ojca. Symbolika tego aktu zderzona jest z bardzo prozaicznymi myślami, za którymi (znowu) czają się głębsze emocje.
Zmysłowość i poetyckość
Każdy, kto przeczyta tę książkę, na pewno w pierwszej kolejności zwróci uwagę na to, że jest bardzo turecka. Pełno tu opisów związanych z życiem codziennym w Turcji, obcych słów i odniesień do wydarzeń, o których przeciętny Polak zapewne wie bardzo niewiele. Mnie jednak najbardziej uderzyło to jak bardzo wszystko jest tu zmysłowe i poetyckie. Specyficzna wrażliwość autorki pozwala nam spojrzeć na kalejdoskopowe obrazy jej rzeczywistości, złożone z na pozór nie pasujących do siebie fragmentów, składających się na egzotyczną i bardzo interesującą całość. Dobrym przykładem może być tu jedzenie, które jest wspominane zaledwie kilka razy, ale tak, że naprawdę zapada w pamięć (pory, potrawa z ziemniaków, ryż czy wreszcie chleb zanurzany w jogurcie). Momentami ma się wręcz wrażenie, że patrzymy na martwą naturę, a nie czytamy opowiadania.
Gdy doszłam do fragmentów poświęconych pracy w sklepie mięsnym, wrażenie było jeszcze silniejsze. Pomysł na uchwycenie ostatnich chwil na świcie ożywionej materii jest wprost genialny, do przesady naturalistyczny i metafizyczny jednocześnie. Zwierzęce duchy korespondują z duchami wyłaniającymi się z żywych ludzi (jakby chcieli z nich uciec lub o sobie przypomnieć) opisanymi wcześniej podczas rozruchów i protestów. Jednocześnie, wszystko to łączy się na wiele różnych sposobów z opłakiwaną śmiercią ojca i staje się częścią uniwersalnej medytacji nad śmiertelnością wszystkiego co żywe.
Polecam HA! czytelnikom lubiącym wyzwania i marzącym o melancholijne, barwnej, wymagającej lekturze.
Komentarze