Pomiń zawartość →

Dzikie historie

Nie będę nawet udawać, że jestem obiektywna, zresztą chyba nie tego się po mnie spodziewacie. Poszłam na Dzikie historie, bo czułam, że to będzie film o mnie i rzeczywiście był. Patrząc na bohaterów, którzy byli jak wybuchające wściekle gejzery, czułam się jak na oczyszczającej psychoterapii i wcale nie było mi do śmiechu. Z czego tu się śmiać? Wszak to samo życie. Jeśli, podobnie jak ja, jesteście cholerykami spokojnymi do czasu aż się w was nie przepełni złość i frustracja, jeśli miewacie epickie napady wściekłości z wrzaskiem, rozbijaniem szyb i tłuczeniem talerzy, a także jeśli tłumicie w sobie negatywne emocje i boicie się, że jeśli nie popuścicie trochę to coś w was pęknie, idźcie na ten film tak szybko, jako to tylko możliwe. Od razu poczujecie się lepiej widząc, że nie jesteście jedyni i osamotnieni w swoich okresowych pragnieniach wyładowania się na bliźnich.

Spokój jest przereklamowany

Bohaterowie Dzikich historii to zwykli ludzie, którzy nie mają już siły tłumić frustracji i wyładowują ją tak, jakby od tego zależało ich życie. Opowieści jest sześć, a w każdej z nich coś innego doprowadza postaci do szewskiej pasji. Pojawienie się w barze zmory z dzieciństwa, niesłusznie wlepiony mandat czy zdrada, uwalniają tu tajfun emocji, pod wpływem którego (tak jak w królestwie zwierząt) kobiety i mężczyźni zyskują ogromną siłę i pomysłowość. Wykorzystują te dary oczywiście przeciw wrogiemu otoczeniu. To, co jest tu takie niezwykłe to to, że są tak wściekli, że jest już im praktycznie wszystko jedno. Nie obchodzi ich kto patrzy, czy zostaną ukarani czy nawet pozbawią kogoś życia. Furia ich zaślepia i trzeba przyznać, że powstaje z tego naprawdę fascynująca i zaskakujące widowisko.

By mieć pełną radość z oglądania, lepiej nie zagłębiać się za bardzo w szczegóły fabuły, ponieważ w tym filmie chodzi też o niespodziankę, potęgującą zarówno komizm, jak i efekt oczyszczający.

Zawsze żyłam z poczuciem, że mój wybuchowy temperament jest czymś co trzeba tłumić i skrywać. Kultura europejska opiera się na tłumieniu i sublimacji, ale moim ideałem przewrotnie jest najspokojniejszy ze wszystkich, w pełni zdyscyplinowany azjatycki spokój zen. Przeczytałam zresztą wiele podręczników o tym jak być spokojnym i opanowanym, niestety na nic się mi one nie zdały. Przekonałam się już, że stan wkurzenia, w którym czujesz, że musisz się wykrzyczeć lub coś zniszczyć, jest reakcją czysto fizjologiczną (jak u zwierząt z czołówki Dzikich historii) i nie da się nad nim zapanować umysłem. To jest niestety zła wiadomość, ponieważ nasze społeczeństwo nie ceni ludzi (a zwłaszcza kobiet) okazujących jawnie wrogość, złość, niezadowolenie i inne negatywne emocje. Od razu stajesz się histeryczką lub kimś, ktomu bliscy podejrzanie często polecają terapię (w sytuacjach gdy mężczyznę uznano by za zdecydowanego, stanowczego i ogólnie za typa, z którym lepiej nie zadzierać). Już chyba się zorientowaliście, że mam do tego filmu bardzo osobisty stosunek :) Kurczę, czasem po prostu ma się bardzo dobry powód do gniewu, a że to wygląda jak apokalipsa, to zupełnie inna sprawa.

Dzikie historie - na drodze

Bohaterowie tego filmu są właśnie tacy jak ja i jak miliony ludzi na całym świecie. Jestem pewna, że innych furiatów też to, co zobaczyli na ekranie, nieszczególnie bawiło. Czy czasem każdy nie marzy o takiej jednej oczyszczającej chwili, gdy da popalić drogowemu agresorowi lub wygarnie wkurzającemu urzędnikowi. Zdrowsi byśmy byli dając czasem upust emocjom, bo gdy się długo zbierają, trują od środka lub przeradzają się w takie coś jak w filmie.

Wkurzenie i rozbawienie

Dzikie historie to komedia, która gdyby była amerykańska, uznano by ją za niegustowną i kiczowatą (sceny defekacji szczególnie). W wydaniu argentyńskim jednak grube żarty i hojny upust produktów fizjologicznych ludzkiego ciała dobrze współgrają z południowym temperamentem bohaterów. Z każdym z nich mogłam się bez problemu utożsamić, doskonale ich rozumiałam i kibicowałam ich poczynaniom (zwłaszcza muzykowi Pasternakowi, inżynierowi Bombce i kucharce-trucicielce). Niesamowite jest to, że wściekłość i inne negatywne emocje mogą ludzi aż tak bardzo śmieszyć, choć we mnie wzbudza to raczej współczucie. Te grymasy, poczochrane włosy i dziwaczne pomysły. Gdy adrenalina buzuje w krwiobiegu, a zdrowy rozsądek gdzieś pryska, robi się naprawdę pociesznie, choć i strasznie dla co niektórych.

Dzikie historie - wesele

Oglądając Dzikie historie, cały czas myślałam o tym, jakby to było z mojej perspektywy, czyli co, komu i za co bym zrobiła. Podejrzewam, że reszta widowni miała podobnie. Oczywiście współczułam panu odbijającemu się od muru urzędniczej głupoty, zawiedzionemu synem ojcu czy Pasternakowi, ale niechby spróbowali zmierzyć się z moim bagażem. Film o tym jak ja i moi nieszczęśni uczniowie (oraz ich rodzice) doprowadzaliśmy się nawzajem do furii (jak można przynieść na lekcję polskiego Dziady prozą?) mógłby być prawdziwym hitem. A opowieści rodzinne sprawiłyby, że musiałabym wyjechać z kraju, ale za to byłaby kupa śmiechu. Każdy zresztą ma chyba inne wyzwalacze agresji. Ja jestem wyczulona na okrucieństwo wobec zwierząt, upierdliwość, hałasujące śmieciarki o poranku i zapachy w komunikacji miejskiej. Znam jednak masę osób, których to nie rusza, a za to nienawidzą na przykład piratów drogowych, new age, zarządów spółdzielni mieszkaniowych czy zachowań ludzi w sklepowych kolejkach. Co by to nie było, to jednak jestem pewna, że w takiej lub innej formie, każdy z nas po cichu zapełnia siedzenia w samolocie Pasternaka. Może nawet psychoterapeuci (jak ta miła pani z ostatnich Wysokich Obcasów) właśnie tak będą niedługo kurować swych podopiecznych.

Opublikowano w Filmy

Komentarz

  1. Alicja Alicja

    Kilka niepowiązanych nowel, czarna komedia, humor abstrakcyjny , wyraziste aktorstwo, mocne sceny, świetna muzyka. Ciekawy efekt domina : jak jedna sytuacja groteskowo może rozwalić ci życie. Istna jazda bez trzymanki. Dla miłośników czarnego humoru – frajda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *