Pomiń zawartość →

Miesiąc: styczeń 2016

Liczę do trzech!

Wczoraj był nasz kolejny wieczór z My French Film Festivalem. Tym razem wybór padł na bardzo oryginalną i zmysłową prawie komedię pt. Liczę do trzech! Jak wynika z tytułu, jest to rzecz o trójkącie miłosnym, ale ukazanym w zupełnie nowy i świeży sposób. Nie jest to oczywiście film dla wszystkich. Jeśli gorszą was eksperymenty erotyczne (choć tu seks jest bardzo gustownie pokazany) lub jesteście mało odporni na długie ujęcia i bardzo oszczędne dialogi (bohaterowie głównie milczą i robią wymowne miny), to raczej nie jest to fabuła dla was. Ale jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś o młodym pokoleniu odważnych i świadomych swych potrzeb Europejczyków, zapraszam do seansu.

3 komentarze

Spotlight

Tego filmu chyba nawet nie trzeba specjalnie polecać. Wystarczy zapowiedź, z której widzowie dowiadują się, że będzie o pedofilskim skandalu w Kościele Katolickim, by tłumnie pomaszerowali do kin. Pomimo znanej już i dla Polaków zapewne swojskiej tematyki, zawsze pozostaje przecież nadzieja, że dowiemy się czegoś nowego o strasznym procederze, którego dopuszczają się katoliccy księżą. Czy się dowiadujemy? O dziwo tak. Spotlight (specjalna grupa dziennikarzy zajmująca się ,,naświetlaniem” ważnych społecznie spraw) rzuca zupełnie nowe światło na krzywdę setek ofiar i to w samym Bostonie.

Komentarz

Caprice

Wczoraj obejrzeliśmy pierwszy film z My French Film Festival, komedię romantyczną Caprice. Zgodnie z oczekiwaniami, otrzymaliśmy coś, czego nie można się było spodziewać. Właśnie to najbardziej lubię we francuskim kinie! Nawet w filmach lekkich, przeznaczonych dla szerokiej widowni, ucieka się od typowych rozwiązań fabularnych, często dając widzom wspaniałe niespodzianki w postaci dziwnych (choć zawsze uroczych) zwrotów akcji. Tym razem było podobnie. Caprice to opowieść o miłości inna niż wszystkie, tocząca się niespiesznym tempem i oddająca pełnię psychologicznej złożoności postaci. Nie jest to komedia z gatunku tych, podczas których widzowie nieustannie rechoczą, ale zapewniam, że za to naprawdę daje do myślenia, zwłaszcza nad własnymi relacjami miłosnymi.

Komentarz

Joy

Joy to film, który nie ma litości dla widzów. Bohaterka ma tak bardzo w życiu pod górkę, zawsze jej wiatr w oczy i pupa z tyłu, a finał jest tak mało pokrzepiający i rozładowujący to całe zgromadzone przez dwie godziny napięcie, że moje odczucia po seansie były takie, jakbym przez cały ten czas patrzyła na podpiekanie Jennifer Lawrence na wolnym ogniu lub na posypywanie jej ran solą, po czym na samym końcu ktoś dałby jej szklankę wody. Coś jest nie tak z proporcjami tej mega amerykańskiej tragikomedii i nawet dziwaczne indywidua z oglądanej przez matkę głównej bohaterki telenoweli nic tu nie pomogą. Nowego dzieła Davida O. Russella nie ogląda się z zaciekawieniem, ani nawet z przejęciem (bo w końcu temat ważny), a jedynie z narastającą, pulsującą frustracją, która zupełnie niczemu nie służy.

Komentarz

Dziewczyna z portretu

Naprawdę cieszy mnie fakt, że powstał kolejny film poświęcony tak ważnemu tematowi. Każda odmienność jest społecznie bolesna, a już naprawdę trudno mi sobie wyobrazić co musi czuć ktoś, kto urodził się w nieswoim ciele, przez co świadomość nieodpowiedniej płci boli go w każdej sekundzie życia. Nigdy dosyć rozmowy na temat tego, jak pomóc innym, wykluczonym. Jak większość widzów, doceniam także artystyczną tematykę, a już szczególnie malarstwo, umiejętnie pokazywane na ekranie. Niestety, oglądając Dziewczynę z portretu, miałam wrażenie, że żadnemu z poruszanych tematów nie poświecono odpowiedniej uwagi, a wizualne fajerwerki nie są w stanie odwrócić naszej uwagi od faktu, że patrzymy na kolorową wydmuszkę.

Skomentuj

Marie-Morgane Le Moël, Cała prawda o Francuzkach

Autorka tej książki jest francuską dziennikarką, która spędziła wiele czasu poza krajem, głównie w Australii, dzięki czemu ma świadomość jak jej rodaczki są postrzegane przez inne nacje. Le Moël jest też świadomą i krytyczną czytelniczką wszelkiego rodzaju poradników takich jak Bądź paryżanką, gdziekolwiek jesteś czy W Paryżu dzieci nie grymaszą, publikacji mitologizujących niesamowite moce francuskich kobiet. Cała prawda o Francuzkach jest tak naprawdę rozprawieniem się z tymi wszystkim dziwnymi mitami i stereotypami, przez które cały świat sądzi, że Francuzki potrafią bez wysiłku urodzić i wychować dziecko, całe życie utrzymać młodzieńczą figurę szparaga, że są seksmaniaczkami, czyhającymi na cudzych mężów, no i że oczywiście te bezwstydne kocice robią to wszystko z niewymuszonym szykiem i gracją. Oj, na pewno każda z was zna podobne publikacje, przyczyniające się do tego, że nagle my Polki zaczynamy o sobie jakby gorzej myśleć, bo nie miałyśmy szczęścia urodzić się nad Loarą:) Ale spokojnie, akurat ta książka, nie ma nic wspólnego z tymi naiwnymi poradnikami.

5 komentarzy

„Incepcja”, „Mission Impossible” i… Reksio – co łączy te produkcje?

Współcześnie pieczątki są wykorzystywane praktycznie w każdej dziedzinie naszego życia. Stemple wybijane są na dokumentach, materiałach, a nawet na żywności. Trudno więc się dziwić temu, że sięgnęła po nie także kinematografia. Poniżej prezentujmy kilka pamiętnych scen z różnych produkcji filmowych i seriali, w których pojawia się motyw pieczątki. Jaką rolę odgrywa pieczątka w wymienionych produkcjach? Zobaczcie sami.

Skomentuj

Big Short

Naprawdę nie spodziewałam się, że to będzie aż tak pasjonująca opowieść. Liczyłam na kilka błyskotliwych dialogów, których i tak nie zrozumiem, oraz na całą masę nudnych jak flaki z olejem monologów o bankowości. Tymczasem niemal zjadłam paznokcie z emocji, śledząc poczynania grupki głównych bohaterów tego widowiska. Okazało się, że jako posiadaczka frankowego kredytu wziętego zaraz przed wybuchem ogólnoświatowego kryzysu finansowego, nie jestem w stanie (i nawet nie chcę) podejść do tematu obiektywnie. No powiem szczerze, że aż się we mnie zagotowało i zapewne wielu z was, którzy na każdym kroku odczuwają skutki kryzysu, podzieli moje odczucia z seansu.

Skomentuj

Ugotowany

Dziś coś do bardzo ostatnio zaniedbanego kącika gastronomicznego, czyli film Ugotowany. Ze względu na występującego w tej produkcji Bradley’a Coopera (który nadal opiera się moim nienawistnym sugestiom i nie chce dać się wystrzelić w kosmos ani zakopać na odległej pustyni) długo wahałam się czy w ogóle obejrzeć tę produkcję. Przekonał mnie udział Omara Sy, który sympatycznie łagodzi wszelkie niedostatki Coopera, a także fantastyczna charakteryzacja Matthew Rhysa, którego w pierwszej chwili nawet nie poznałam. A sam film, no cóż… Gdyby szczur w Ratatuju był chorym psychicznie agresorem, to Ugotowany byłby jego wierną filmową wersją. To nie jest nawet opowieść o gotowaniu, ale o furiacie, który robi wszystko byśmy pomyśleli, że jest alter ego samego Gordona Ramseya, zresztą z marnym skutkiem, bo to w końcu Cooper, więc nie można się po nim za wiele spodziewać.

3 komentarze

Siostry

Starałam się podejść do tej komedii obiektywnie, mimo że zapowiedź nie była szczególnie zachęcająca, a reżyser Jason Moore popełnił wcześniej tak koszmarną rzecz jak Pitch Perfect. Niestety jego najnowszy twór, historię dwóch sióstr w średnim wieku, urządzających imprezę w stylu nastolatków, ogląda się z podobnym niesmakiem co fabuły poświęcone studenckim chórkom. Gdy już myślisz, że coś jest naprawdę śmieszne, za każdym razem sytuacja przechodzi w coś bardzo chorego. To chyba komedia dla ludzi znacznie młodszych ode mnie (choć wiek bohaterów wskazuje na coś innego) lub mających inne poczucie humoru, a także prób odporności na żenadę w zupełnie innym miejscu. Żałuję, że nie da się już Sióstr odzobaczyć.

Skomentuj