Pomiń zawartość →

Miesiąc: maj 2015

Red Rising: Złota krew autorstwa Pierce’a Browna (audiobook czytany przez Rocha Siemianowskiego)

Nie jestem może największą fanką fantasy czy science-fiction, ale potrafię docenić umiejętnie stworzoną fabułę, czy jedyne w swoim rodzaju poczucie szczęście płynące z całkowitego oderwania się od rzeczywistości i zanurzenia w drobiazgowo odtworzonym fikcyjnym wszechświecie. Właśnie taką fantastyczną czytelniczą (a w tym wypadku też słuchową) przygodę przeżyjecie z audiobookiem Red Rising. Z początku słuchało mi się tego z lekkim oporem. Historia wydawała mi się zbyt złożona i skomplikowana, za dużo drobiazgowych opisów zalało moją wyobraźnię. Nie bez znaczenia były też skojarzenia z początkowymi scenami kultowego filmu Pamięć absolutna. Szybko jednak zaczęłam doceniać te wszystkie szczegóły oraz niespieszne tempo, z którym narrator wprowadza nas w swój dziwny świat. Nim się obejrzałam byłam już uzależniona od słuchania Red Rising, a moment odpalania na laptopie codziennie kilku fragmentów, stał się najprzyjemniejszą chwilą dnia. Ostrzegam tych, którzy jeszcze nie słuchali: ten audiobook jest tak wciągający, że wykracza poza kategorię słuchowisk będących jedynie tłem dla codziennych zajęć.

Skomentuj

Banished

Zacznę dziś może od tego, że muszę przestać oglądać Banished, bo spać przez ten serial nie mogę. Czy zdarza wam się czasem też tak, że jakaś opowieść was wciągnie do tego stopnia, że zaczynacie nieświadomie obgryzać paznokcie, tupać nogami, a co najgorsze, myśleć o postaciach filmowych czy książkowych jakby były prawdziwymi ludźmi? Właśnie takie coś mnie dopadło przy tej produkcji i to jest straszne. Ta fabuła, choć niezbyt skomplikowana czy oryginalna (taka rozciągnięta wersja Mary Bryant) jest tak sugestywna i tak szarpie nerwy, że ciągle martwię się o ulubionych bohaterów, czy nic im się w tym australijskim buszu nie stanie lub czy żołnierze wszystkich nie powieszą w kolejnym odcinku. Szczególnie z tym wieszaniem jest ciężka sprawa, gdyż ta kara wisi wciąż na zmianę to nad jednym, to nad drugim głównym bohaterem i obawiam się, że w końcu się któryś doigra (i jak ja to zniosę?). Najgorsze w tym, że Banished to tak wciągający serial, jest to, że mogę naprawdę źle znieść rozstanie na koniec sezonu. Oto największy dylemat serialożercy! Przestać oglądać teraz czy smucić się potem?

Komentarz

Effie Gray

Wbrew temu co można by sądzić na podstawie tytułu, nie jest to wcale film o żonie wielkiego dziewiętnastowiecznego krytyka sztuki Johna Ruskina, ale bardziej o nim samym widzianym oczami młodej dziewczyny, która miała pecha być mu poślubioną. Samej Effie jest tu paradoksalnie bardzo niewiele, choć występuje praktycznie w każdej scenie. Podejrzewam, że to za sprawą grającej ją Dakoty Fanning Euphemia jest wycofaną, niezbyt rozgarniętą, wiecznie zdziwioną i w sumie zupełnie nieciekawą kobietką (o twarzy dziesięcioletniego dziecka). Pomimo jednak tej niefortunnej kreacji, warto film obejrzeć, ponieważ na tle ostatnio wyprodukowanych obrazów poświęconych wielkim malarzom i ich sztuce, jest jak powiew świeżego powietrza. Effie Gray zyskuje szczególnie przy porównaniu z zeszłorocznym Turnerem. No i mamy tu wspaniałą Emmę Thompson na osłodę, a do tego weneckie kanały i zapierające dech w piersiach szkockie krajobrazy.

2 komentarze

Marie Kondo, Magia sprzątania

Dziś nie o sztuce ani rozrywce, ale o czymś bardziej praktycznym z działu poradnikowego. Magia sprzątania to książka dla osób mających (tak jak zamożni Japończycy tu wspominani) typowe problemy pierwszego świata, związane na przykład z nieodpowiednią aurą salonu, czy nadmiarem rzeczy w sypialni (pojawia się też ważna kwestia szacunku do skarpet i ich odpoczynku). Jeśli na waszej podłodze nie ma wolnego miejsca, a w każdym kącie piętrzą się szpargały, jeśli wysypują wam się garnki i patelnie z kredensu, a regały na książki uginają pod ciężarem celulozy, ten poradnik jest właśnie dla was. Niestety rozczarują się ci, którzy potraktują tytuł poważnie. Nie jest to rzecz o samym sprzątaniu, a raczej o odgruzowywaniu domu, pozbywaniu się gór zbędnych rzeczy. Niestety (ku memu wielkiemu rozczarowaniu) Marie Kondo nie poświęca ani chwili na omówienie tak ważkich kwestii jak odkurzanie, technika mycia okien, pozbywanie się psiej sierści z ubrań, czy szorowanie toalety (sama muszę sobie chyba taki poradnik napisać). Za to o wyrzucaniu i układaniu jest aż za dużo i niestety ciągle to samo. Jako zapalona minimalistka, w pierwszym odruchu od razu po przeczytaniu chciałam sprzedać magię sprzątania, ale po chwili zastanowienia postanowiłam ją umieścić na mojej japońskiej półce z książkami (w zacnym sąsiedztwie Sztuki prostoty). Warto ją zachować, bo to kolejny ciekawy opis przypadku japońskiego świra pedanterii i wsobności.

11 komentarzy

Kingsman: Tajne służby

Sam pomysł na film bardzo mi się podobał, ale wykonanie już mniej. Super, że ktoś postanowił nakręcić taką zakręconą parodię filmów szpiegowskich z przygodami Jamesa Bonda na czele. Jest w tym dużo lekkości, ironicznego poczucia humoru i gładkiego stylu przerysowanych postaci. Niestety całość jest jakaś miałka i nie wywiera większego wrażenia. Na koniec wydawało mi się, że właściwa akcja nawet na dobre się nie rozpoczęła, albo że wycięto kilka kluczowych dla fabuły fragmentów. Może nie powinno mnie to dziwić, bo w sumie Kingsman to taka hybryda: trochę pastisz Bonda (coś dla starszych widzów, którzy klasyki już widzieli), a trochę lekka rozrywka dla ewidentnie nastoletniej widowni (bardzo młody bohater i grube żarty).

2 komentarze

Diana Gabaldon, Jesienne werble

To już jest coś dla prawdziwych fanów Outlandera. Nie każdemu będzie łatwo przebić się przez te tysiąc stron gęsto zadrukowanego tekstu, zwłaszcza, że przez pierwszą połowę fabuła jest naprawdę mało dynamiczna i nużąca, choć potem mamy okazję przekonać się, że miało to swoje uzasadnienie. Tak jak w każdej długiej serii, pojawia się następne pokolenie bohaterów, powoli zajmujące miejsce starych, jednak klimat i tematyka pozostają wciąż te same. Choć Jesienne werble wymęczyły mnie ogromnie, to zdecydowanie będzie to mój ulubiony tom. Claire i Jamie, po wylądowaniu w Indiach Zachodnich, zostają osadnikami w Karolinie Północnej, gdzie zaczynają życie od podstaw na kawałku ziemi, który stanie się ich farmą. Są jak szkoccy Robinsonowie, a ja po przeczytaniu drobiazgowych opisów ich zmagań i prac rolnych czuję, że gdybym znalazła się w lesie po jakiejś apokalipsie, to dzięki wiedzy przekazanej przez Dianę Gabaldon, pewnie dałabym sobie radę. Oto jest moc dobrego czytadła!

Skomentuj

Daredevil

Do niedawna filmy i seriale na podstawie komiksów zupełnie mnie nie obchodziły, a jedynym superbohaterem, o którym wiedziałam cokolwiek był Batman i to tylko dlatego, że mam do niego sentyment z dzieciństwa. Marvelowskie superprodukcje, w których bohaterowie są obdarzani coraz dziwniejszymi mocami, to dla mnie jakieś kuriozum i kicz totalny. Na szczęście nowy Daredevil to zupełnie inny poziom, istny powiew świeżości w świecie produkcji, w którym roi się od tępawych mięśniaków granych przez średnio zdolnych aktorów w dziwacznych charakteryzacjach, biegających w trykotach, strzelających laserem z oka, czy miotających różnymi obiektami.

7 komentarzy