Pomiń zawartość →

Miesiąc: wrzesień 2013

Urodzeni biegacze Christophera McDougalla

Jeżeli biegasz lub zamierzasz zacząć biegać to z pewnością prędzej czy później przeczytasz tę książkę. Nie żeby to było jakieś skończone arcydzieło (w typie pamiętnika o bieganiu Murakamiego), ale jest o czymś co jest szczególnie bliskie sercu każdego biegacza, nie ważne czy się biega tylko kilka kilometrów w tygodniu, czy też przemierza się kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Nie chodzi wcale o przyjemność z biegania czy podziwianie krajobrazów, ale o dopadające biegaczy nieustanne kontuzje. Urazy, skręcenia i tajemnicze bóle to coś z czym wielbiciele przebieżek zmagają się bardzo często. W moim przypadku czas jaki poświęcam na wyleczenie kolejnych kontuzji jest taki sam jak czas, w którym mogę się cieszyć regularną aktywnością. Kolano biegacza to trzy miesiące z głowy. Każde skręcenie kostki (a przez dwa lata miałam to 3 razy) to co najmniej miesiąc dochodzenia do siebie. W podobnej sytuacji jest wiele osób, o czym świadczą wpisy z forów dla biegaczy, nic więc dziwnego, że książka McDougalla jest taka popularna. W końcu wszyscy ruszamy się dla przyjemności i zdrowia, a podejrzanie często okazuje się, że ani jednego, ani tym bardziej drugiego nie doświadczamy poprzez. Na szczęście amerykański (a jakże!) dziennikarz wie dlaczego. Mówi biegaczom jak jest, jak powinno być, a także jak to osiągnąć. Przynajmniej takie jest założenie.

Skomentuj

Granice bólu

Granice bólu to bardzo dziwaczne i wyjątkowo niesmaczne połączenie thrillera i fantasy. W zamyśle ta francusko-hiszpańsko-portugalska produkcja miała być baśniowo-mrocznym dreszczowcem podobnym do Labiryntu fauna czy Sierocińca. Na nasze nieszczęście, twórcy podeszli do tematu zbyt poważnie i dosłownie, na skutek czego wyszła nam bardziej parodia dreszczowca niż sam dreszczowiec. Nie doznacie na tym filmie dreszczów zaskoczenia i strachu jak przy innych hiszpańskich produkcjach tego typu (zwłaszcza tych o dzieciach). Tutaj co najwyżej parę razy dopadną was dreszcze obrzydzenia. Osoby wrażliwe na widok uszkodzeń ciała oraz krzywdę zwierząt w ogóle nie powinny Granic bólu oglądać. Nie jest to żadne wybitne dzieło, więc nie warto się aż tak poświęcać.

Skomentuj

Szybki cash

Zanim zabierzecie się za oglądanie drugiej części Szybkiego cashu, warto odświeżyć sobie pierwszą część opowieści o ambitnym studencie ekonomii. Film ten miał zdumiewająco dobre recenzje, ale w czasach totalnego zalewu amerykańskiego gangsterskiego kiczu, wcale mnie to nie dziwi. Wszyscy podkreślali, że film jest taki oryginalny i autentyczny, surowy, brutalny i wyrazisty, że stał się jedną z ważnych pozycji na liście kultowych pozycji ,,męskiego” kina. Prawda jest jednak taka, że film ma swoje momenty, ale ogólnie i obiektywnie jest co najwyżej niezły. Za to zyskuje na wartości przy zderzeniu z amerykańskimi stereotypowymi kryminałami. Jest to ten sam przypadek co z literackimi skandynawskimi hiciorami. Podobają się, bo są inne.

Komentarz

Dzień, w którym zobaczyłam twoje serce

Moje poszukiwania idealnej francuskiej komedii romantycznej nadal trwają. Niestety, wbrew pozorom, Dzień, w którym zobaczyłam twoje serce nie jest ani komediowy, ani tym bardziej romantyczny, choć przyznam, że jest to zdecydowanie film wart zobaczenia. Nie puszczajcie go sobie może w Walentynki, ale za to w Dzień Ojca jak najbardziej, ponieważ główna relacja ukazana w tym filmie jest właśnie tą wiążąca córkę z ojcem. Może i nie jest to najlepsza produkcja dekady (trochę przynudza, trochę się wlecze), ale nie można jej odmówić oryginalnego podejścia od tematu. Podoba mi się, że nikt tu nie jest idealny oraz to, że mimo tej świadomości, bohaterowie niekoniecznie mają ochotę na zmiany. Świetna jest także dynamika dziwnych rodzinnych zachowań postaci, których na próżno byśmy się dopatrywali w podobnych amerykańskich produkcjach.

Skomentuj

Koniec świata i hard-boiled Wonderland Harukiego Murakamiego

Ta książka jest absolutnie wyjątkowa i niepodobna do niczego co czytałam wcześniej. Jest w niej takie bogactwo wątków, tyle tajemnic i materiału do przemyśleń, że gdybym jechała na bezludną wyspę, bez wahania zabrałabym ją ze sobą jako jedyny bagaż. Zacznę może od tego, że powieść Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland jest napisana tak plastycznie i z taką dbałością o szczegóły, że wciąż mi się wydaje, że to film, a nie powieść. Przyłapuję się na myśli, że byłam na tym w kinie, chociaż jednocześnie wiem, że wcale nie. Jest tu taki rodzaj akcji, napięcia i postaci, który czyni z tej książki wprost idealną lekturę przed snem, o ile oczywiście zależy nam na bardzo wyrazistych wizjach sennych przypominających film gangsterski lub piękną baśń.

3 komentarze

Sztanga i Cash

Panowie ze Sztangi i Casha znają odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania. Aminokwasy przed czy po treningu? Koktajle czy batony energetyczne? Jaki podkoszulek najlepiej podkreśla biceps? Jaki jest najlepszy samoopalacz i krem depilujący? Jak sobie poradzić z impotencją wywołaną sterydami? No i oczywiście ile gramów białka na kilogram? Normalnie wiedzą wszystko. Czy nam się to podoba czy nie, takich chłopaków jest wśród nas mnóstwo (mam nadzieję, że nawet niektórzy przeczytają to co piszę) i właśnie dlatego Pain & Gain niedługo stanie się filmem kultowym. Oczywiście nie mam nic przeciwko, a co więcej, uważam także, że każda grupa, podgrupa czy subkultura może sobie czcić dowolne wytwory filmowe, opowiadające w końcu ich historię. Oglądając film o przygodach trzech niezbyt rozgarniętych kulturystów, nie można nie pomyśleć, że wszystko to jest bardzo prawdziwe, a jednocześnie groteskowo śmieszne.

Komentarz