Pomiń zawartość →

Bezbarwny Tsukuru Tazki i lata jego pielgrzymstwa Harukiego Murakamiego

Tytułowy Tsukuru Tazaki to, jak już zapewne podejrzewają stali czytelnicy Murakamiego, spokojny kawaler po trzydziestce, u którego pozornie wszystko jest w jak największym porządku. Mężczyzna jest specjalistą w swojej dziedzinie, którą jest budowanie dworców kolejowych. Mieszka sobie spokojnie w Tokio, a jego czas w zupełności wypełniają rutynowe czynności związane z pracą, snem i dbaniem o kondycję. Tsukuru myśli o sobie jako o bezbarwnym, pozbawionym oryginalności i osobowości indywiduum, bardziej na podstawie kontrastu niż faktów. Na całym jego życiu bowiem silnie zaciążyła młodzieńcza, długoletnia przyjaźń z czworgiem rówieśników, z których każdy miał nazwisko kojarzące się z kolorem. Była więc Czarna i Biała, oraz Niebieski i Czerwony. Tylko Tsukuru przy nich taki jakiś odmieniec bezbarwny z nazwiska. Pech chciał, że to właśnie ukochani przyjaciele zranili go w życiu najdotkliwiej. Gdy wszyscy mieli po dwadzieścia lat, zupełnie się od niego odcięli, a wiemy już po lekturze Norwegian Wood jak silnie wpływa na nas wszystko to, co dzieje się właśnie na tym symbolicznym dwudziestoletnim progu dorosłości. Cała fabuła opiera się na powrocie bohatera do czasów młodości, odnalezieniu dawnych znajomych i wyjaśnieniu niezrozumiałych kwestii, które przez szesnaście lat ciążyły mu na sercu.

Właściwie Bezbarwny Tsukuru Tazaki ma z Norwegian Wood najwięcej wspólnego, jednak znajdziemy tu wątki zaczerpnięte także z innych powieści i opowiadań japońskiego pisarza, który od lat pisze właściwie wciąż o tym samym i moim zdaniem jest to największa zaleta jego książek, do których wraca się jak do domu. Oczywiście pojawiają się dodatkowe niespodzianki i atrakcje w postaci pobocznych motywów i wątków. W najnowszej powieści nie brakuje raczej nie związanych z główną historią dygresji i cudacznych opowieści dość osobliwych postaci, absolutnie donikąd nie prowadzących. Jeśli ktoś nie lubi Murakamiego, może go to silnie irytować, ale jeżeli ktoś kocha jego twórczość jak ja, będzie wprost uradowany nieprzewidywalnością opowieści o dwóch palcach w formalinie czy o wędrownym pianiście. Naprawdę bardzo podoba mi się to, że wszystkie opowieści tego pisarza (z najnowszą włącznie) sprawiają wrażenie zebranych razem pomniejszych historii nie mających niby ze sobą za wiele wspólnego, ale jak się zaczniemy nad nimi głębiej zastanawiać, to zyskują wspólne głębokie znaczenie, szczególnie w sensie psychologicznym (no chyba, że ja aż za głęboko się w te wszystkie grubaśne tomy wczytuję).

Bezbarwny Tsukuru Tazaki wnosi świeżą jakość do pisarstwa Murakamiego poprzez dość odważne (jak na powściągliwego japońskiego pisarza) traktowanie spraw związanych z erotyką. Pojawia się nawet opis (dość tajemniczego i sennego co prawda) stosunku homoseksualnego, a to naprawdę duża rzecz, jak mawiał pan Hoshino. Nowy jest też motyw muzyczny patronujący całości fabuły. Tym razem jest to fragment z Lat pielgrzymstwa Liszta zatytułowany Le mal du pays. Tytuł odnosi się do wrażenia smutku, tęsknoty i melancholii wywołanych widokiem pięknego krajobrazu. To właśnie ten smutek i melancholia, oraz cała masa już dobrze znajomych motywów, łączą nowe dzieło Murakamiego z resztą jego twórczości. Wszystko i wszyscy w tej powieści są spokojni i wyważeni. Dialogi i monologi wewnętrzne toczą się niespiesznie. Nostalgia obleka każdą kolejną miłą, urodziwą i kompetentną osobę, którą spotyka Tsukuru (myślałby kto, że absolutnie wszyscy Japończycy są tacy kompetentni, spokojni, sfrustrowani i głębocy jednocześnie) nadając całości dość posępny wydźwięk. Mnie osobiście bardzo odpowiada taka stylistyka. Nie nudzi mnie to w ogóle, a jedynie wycisza i relaksuje. Wszystkim nerwusom i furiatom (takim jak ja) polecam podejście do Bezbarwnego Tsukuru Tazakiego i lat jego pielgrzymstwa jak do formy dość dziwnej ale bardzo skutecznej terapii relaksacyjnej.

Opublikowano w Haruki Murakami Książki

Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *