Niby to taki typowy serial kryminalny, a jednak bardzo przewrotnie pomyślany. Akcja Almost Human rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, oczywiście w USA (bo gdzieżby indziej). Dobra wiadomość jest taką, że ludzkość jest już bardzo, ale to bardzo zaawansowana technologicznie. Zła wiadomość to to, że jak cała ludzkość, to niestety przestępcy także. Mamy zatem bardzo pomysłowych i okrutnych złoczyńców oraz stadko dzielnych policjantów, którzy cyfrowymi-magicznymi drogami ścigają kryminalistów. Niby taka typowa zabawa w kotka i myszkę, w której kotek-glina zawsze wygrywa, ale za to ile świetnej zabawy z gadżetami.
Głównym bohaterem serii jest detektyw John Kennex (Karl Urban). Poznajemy go w momencie, w którym powoli dochodzi do siebie po bolesnej konfrontacji z terrorystami, na skutek której utracił nogę. Niepokorny i szorstki policjant musi odtąd nie tylko pogodzić się z utrata części pamięci oraz dolnej kończyny. Jego nogę zastępuje super proteza, a prawdziwego partnera android. Tak moi drodzy, w Almost Human nastały czasy, gdy każdemu policjantowi towarzyszy łudząco podobny do człowieka mechaniczny stwór z niezliczoną ilością funkcji i nadludzką siłą. Jak wskazuje tytuł, policyjne androidy są prawie ludzkie, a do tego przydzielony Kennexowi Dorian (Micheal Ealy) jest zaopatrzony w program syntetycznej duszy. Ten robocik jest tak ludzki, że niejednego człowieka wprawia to w zakłopotanie.
Wspomniana przeze mnie przewrotność polega na odwróceniu ról pary głównych gliniarzy. Anatomicznie w 100% lidzki Kennex jest oschły, niesympatyczny i naprawdę kiepski w stosunkach z innymi ludźmi. Tymczasem android Dorian to empatyczna, czuła ,,istota”, posiadająca dużą inteligencje i niebanalne poczucie humoru. Maszyna jest tu bardziej ludzka niż człowiek i dzięki temu Almost Human ogląda się (przynajmniej z początku) z większym zainteresowaniem niż klasyczny serial kryminalny. Całkiem zabawnie jest obserwować jak panowie z upływem czasu uczą się od siebie coraz więcej i stają się dzięki powoli zacieśnianej relacji lepszymi ,,ludźmi”.
Główną atrakcją tej produkcji są oczywiście pomysłowe nowinki techniczne oraz związane z nimi efekty specjalne. Możemy zajrzeć w przyszłość i zobaczyć jak kiedyś będą wyglądały na przykład androidy z ludzką skórą służące jako wymyślne zabawki erotyczne. Mamy tu świetlne maski, roboty przechwytujące sygnał telefoniczny głową, świetlne maski, sztuczne twarze, a nawet klonujących się przestępców. Naprawdę można odnieść wrażenie, że komuś zostało wiele pomysłów i dekoracji po zakończeniu produkcji Fringe.
Almost Human, mimo licznych zalet, nie jest jakąś serialową sensacją, ale jak już się nie ma czego oglądać, to może to być miła rozrywka na nie najgorszym poziomie. Podejrzewam jednak, że więcej niż dwie serie to to nie będzie miało. Takie projekty naprawdę szybko się nudzą, jeśli poza powierzchownymi atrakcjami i umiarkowanie śmiesznymi dialogami, widz nie dostaje jakiejś grubszej intrygi, a tu nie dostaje.
Twoje dwie gwiazdki, to wg mnie o jedna za duzo. W tym serialu nie ma nic nowego i nic oryginalnego. Wystarcza 2-3 odcinki zeby sie o tym przekonac. Strata czasu.