Pierwszy sezon wywołał u mnie wiele pozytywnych emocji. Z drugim nie jest już tak dobrze, ale to wciąż bardzo porządnie zrobiony serial, mocno trzymający się komiksowej konwencji, a jednocześnie nadający dobrze znanej opowieści nowego realizmu. Postaci są mniej nadprzyrodzone, złowieszcze czy demoniczne, a bardziej ludzkie, takie, z którymi (przy dużej dozie wyobraźni) można się nawet utożsamić. Niestety, to co było nowe, świeże i zachwycające w pierwszej odsłonie przygód Diabła Stróża z Hell’s Kitchen, w drugiej już nudzi i nuży. Nowe odcinki wymagają od widzów dużo wyrozumiałości dla niezdarnych romantycznych podchodów niewidomego herosa i ciągłego przymykania oczu na kompletny brak logiki w spiskach mrocznych sił, czających się na ludzkość w nowojorskim przedsionku piekła.
SkomentujTag: New York
Jak już wiele razy informowałam, nie jestem jakąś szczególną wielbicielką muzyki, a nawet gdybym była, to z pewnością mój wybór nie padłby na rocka. Mimo tego jestem w stanie docenić takie seriale jak ten, a podejrzewam, że prawdziwi słuchacze kultowych zespołów, do których się tu nawiązuje, są tą produkcją naprawdę zachwyceni. Jest tu wszystko czego można chcieć od lekkiego serialu komediowego z pazurem: klimat, ironiczny humor, ciekawi bohaterowie i cała masa zaskakujących sytuacji. Gdyby ktoś nakręcił podobnie zabawny serial o polskich gwiazdach estrady sprzed lat, może bym i nawet złamała swoją zasadę i obejrzała tę rodzimą produkcję. Wiele jest aktorów oraz prawdziwych rockmanów, którzy dla odmiany mogliby nas rozśmieszyć i to nie (jak zwykle) kolejnym njusem o reaktywacji swojego zespołu.
SkomentujTa propozycja Netflixu nie jest dla wszystkich. Trzeba mieć raczej lekko spaczone poczucie humoru by móc wczuć się w przygody głównej bohaterki, która swoim specyficznym podejściem do życia nie raz wystawi cierpliwość widza na ciężką próbę. Zapewniam jednak, że warto dać się porwać tej absurdalnej, kolorowej, głuptaśnej opowieści. Zapewne już zauważyliście, że nie jestem fanką amerykańskiego poczucia humoru i w ogóle mało co mnie śmieszy, jednak zapewniam, że oglądając przygody Kimmy Schmidt zaśmiewałam się często do łez. Śmiałam się nawet wbrew sobie, bo humor bywa tu zawstydzająco idiotyczny, a jednak nic nie mogłam na to poradzić. W ramach zachęty zdradzę, że przed rechotem z ostatnich odcinków (im dalej tym lepiej, więc cierpliwości:) nie powstrzymały mnie nawet pooperacyjne szwy na brzuchu. Występ Tytusa w telewizji zaatakował mnie śmiesznością tak nagłą i gwałtowną, że musiałam przerwać oglądanie by się uspokoić, dosłownie w trosce o swoje zdrowie. No jak często zdarza się wam coś takiego?
SkomentujPoszłam na ten film głównie dla Joela Kinnamana, który bardzo ciekawie się rozwija, no i trochę też dlatego, że już naprawdę nie było na co (w kinach posucha straszliwa). Zwiastun nie był przesadnie zachęcający. Zapowiadało się to to na skrzyżowanie Johna Wicka i Uprowadzonej i takie w większości było, ale i tak sądzę, że warto się wybrać, szczególnie jeśli tak jak ja lubicie od czasu dobre kino akcji. Nocny pościg jest o tyle lepszy od wspomnianych poprzedników, że nie tylko podnosi ciśnienie czy cieszy oczy widowiskowymi scenami walki i pościgu, ale też wzrusza, a nawet przywołuje skojarzenia z grecką tragedią. To naprawdę sprawnie nakręcony film, z bardzo przyzwoitymi kreacjami aktorskimi, który z pewnością wkrótce zyska status klasyka gatunku.
SkomentujPo czasach mrocznych geniuszy, których inteligencja dorównywała tylko ich destrukcyjnym zapędom, nadchodzi era sympatycznych i zdolnych omnibusów, którzy dla odmiany nie chcą gnoić swoich współpracowników, tylko tworzyć z nimi coś pięknego. Dowodem na moje stwierdzenie może być nowy serial komediowy wyprodukowany przez Amazon. Jego bohater godny jest tytułowego miana Mozarta gdyż też jest absurdalnie utalentowany muzycznie, a do tego posiada wyjątkowy dar zjednywania sobie ludzi. Komuż uda się oprzeć zawadiackiemu uśmiechowi Gaela García Bernala? Oprócz historii ekscentrycznego maestra, otrzymujemy także wiele pasjonujących wątków pobocznych, składających się razem na portret niełatwego, ale naprawdę barwnego życia nowojorskich muzyków symfonicznych.
SkomentujFilm dokumentalny wyreżyserowany przez Richarda Pressa poświęcony jest naprawdę niezwykłej i bardzo inspirującej postaci, do której już od pierwszych scen można poczuć nie tylko sympatię, ale i najgłębszy szacunek. Obiektywnie można chyba nazwać ponad osiemdziesięcioletniego Billa Cunninghama dziennikarzem modowym, jednak to, co w rzeczywistości robi ten człowiek to wiele, wiele więcej niż opisywanie pięknych ciuszków. Bill nie tylko swoją pracą, ale również swoją postawą życiową pokazuje, że to co piękne jest też dobre, a prawdziwe piękno potrafi skutecznie uszlachetnić ludzką duszę. Jeżeli szukacie akurat motywacji do działania lub potrzebny jest wam autorytet do naśladowania, koniecznie obejrzyjcie film poświęcony najbardziej oddanemu dziennikarzowi The New York Times.
Skomentuj