Pomiń zawartość →

Tag: Los Angeles

La La Land

Patrzę i nie wierzę. Wszyscy zgodni w zachwytach nad nowym filmem Damiena Chazelle’a, każdemu się podobało. Jest uroczo, wzruszająco, no niesamowicie po prostu. W dodatku ten niedawny wysyp nagród zwiastujący ogromny oscarowy triumf. Jakbym nie lubiła musicali, Emmy Stone i całego słonecznego Los Angeles, i tak trzeba było na film pójść, żeby zobaczyć o co tyle szumu. Obejrzałam, doceniam wielką pracę włożoną w to widowisko, ale jakiegoś szczególnego zachwytu nie jestem z siebie w stanie wykrzesać. Coś jest ze mną nie tego, z pewnością umknęła mi cała magia, ale zwyczajnie tego nie czuję, wręcz nudziłam się w niektórych momentach, a finałowym zabiegiem byłam nawet jakoś rozczarowana. Dziwię się teraz sama sobie, bo przecież Whiplash mi się podobał bardzo (spać przez niego w nocy nie mogłam, wstrząsnął mną dosłownie), a La La Land to takie sympatyczne ciepłe kluchy.

3 komentarze

Ave, Cezar!

Nigdy nie ukrywałam, że nie jestem największą fanką twórczości braci Coen. Wiele ich filmów zwyczajnie do mnie nie przemawia. Są jak na mój gust przekombinowane (nie mówię o Fargo), pozostawiają po sobie niedosyt i niedopowiedzenie, które mają chyba odnosić się do jakiejś głębi i tajemnicy, ale mnie jedynie irytują. Na szczęście Ave, Cezar! Okazał się jednym z tych lepszych dzieł Coenów. Choć nie jest to może jakieś wybitne dzieło, to jednak film jest perfekcyjnie zrealizowany i zagrany, a do tego autorzy mieli na niego fantastyczny pomysł. Już dawno się tak nie ubawiłam w kinie. Naprawdę nigdy nie myślałam, że powiem coś takiego o produkcji, w której zagrali Clooney czy Tatum.

Skomentuj

Chelsea Does

Chelsea Does to czteroodcinkowa produkcja Netflixu, będąca czymś pomiędzy zabawnym show a poważnym dokumentem. Jej autorką i główną bohaterką jest amerykańska artystka komediowa Chelsea Handler, bywająca także aktorką i pisarką. Zapewniam, że w swej czteroetapowej podróży pokaże wam takie oblicze Ameryki, którego byście nie poznali nawet mieszkając w USA przez lata. Nie jest to oczywiście program dla każdego, gdyż złośliwa, egocentryczna, ironiczna i bezczelnie bezpośrednia Handler naprawdę może irytować i czasem przyćmiewać odbiór treści wypowiadanych przez przepytywane przez nią osoby. Warto jednak przebić się przez ten mur żartów balansujących na granicy poprawności, gdyż zza niego wygląda bardzo interesujące oblicze, zarówno Chelsea, jak i współczesnego zachodniego świata. Ten program tylko udaje lekkie i przyjemne widowisko.

Komentarz

Terminator: Genisys

W przeciwieństwie do wielu wybrednych widzów i krytyków (wiecie, tych co się znają na rzeczy) spędziłam wczoraj bardzo miły wieczór w kinie na piątej części Terminatora. Mimo kilku mankamentów takich jak obsada, czy brak logiki, ubawiłam się przednio, co nie znaczy wcale, że chciałabym to powtórzyć. Genisys to zdecydowanie rozrywka na jeden raz, ale naprawdę warto się jej oddać. Jest to swoisty hołd oddany pierwszym dwóm częściom kultowej sagi, mimo spektakularnych efektów i olbrzymich pieniędzy wydanych na produkcję, nie mogący i nawet nie próbujący równać się z poprzednikami. Swoją drogą nawet trochę szkoda, że nie postawiono sobie poprzeczki wyżej, może wtedy efekt byłby jeszcze lepszy.

Skomentuj

Bliskość

Odpalam Bliskość i nagle okazuje się, że o intymności i szeroko pojętych związkach międzyludzkich jest jeszcze wiele do powiedzenia. Żadne tam komedie romantyczne, czy ckliwe dramaty nie dadzą wam tego, co choćby jeden odcinek tego serialu. Choć wiele wymienionych między bohaterami zdań może się nam wydawać szorstkich, czy nawet okrutnych, to jednak czuć, że ktoś pokazuje nam prawdę, wyraża wątpliwości i strachy, które chyba każdy ukrywa gdzieś w zakamarkach swoich myśli. Bliskość zasadniczo ukazuje relacje ludzi, którym z różnych powodów jest źle w życiu, więc jest dołująco i ponuro przez większość czasu, ale zdarzają się również miłe, a nawet wzruszające momenty, w których widz odzyskuje wiarę w ludzkość. Jeśli szukacie czegoś niebanalnego na walentynki, polecam zasiąść do kilku odcinków właśnie tej produkcji.

Skomentuj

Witam panie (Hello Ladies)

Dzisiejszy wpis zacznę może od wyznania dotyczącego innego serialu. Przyznaję zatem, że uwielbiam serial Louie Louisa C.K. Pierwsze odcinki były dla mnie prawdziwym szokiem, a z każdym kolejnym żałowałam, że nie ma więcej takich produkcji. Na szczęście wraz z pojawieniem się Hello Ladies brytyjskiego komika Stephena Merchanta zyskałam kolejnego ulubieńca. Podejrzewam, że większość widzów oglądających tę produkcję może poczuć frustrację, żal, a nawet nienawiść do głównego bohatera. Zapewniam jednak, że przy odrobinie dystansu i autoironii, można oglądając Hello Ladies poczuć przyjemność, jaką daje tylko śmianie się z własnych wad i słabości.

Skomentuj

Ray Donovan

Miał być wielki hit, a tu jedynie wielkie rozczarowanie. Oglądam Raya Donovana z tym większą irytacją, że wszyscy inni zdają się być tą cienką produkcją po prostu zachwyceni. O co chodzi? Czyżby wystarczyło jedno znane nazwisko (Jon Voight) i jeden średnio przystojny, bucowaty główny bohater (Liv Schreiber) by zadowolić widzów? Mam nadzieję, że nie i że już wkrótce przestaną kręcić tę smętna opowieść z gatunku tych co to „tatuś mnie nie kochał i teraz jestem zimnym draniem”. Już od pierwszego odcinka ma się wrażenie, że Ray Donovan jest jakimś nieudanym miksem Rodziny Soprano z Californication.

4 komentarze