Pomiń zawartość →

Tag: Kafka nad morzem

Śmierć Komandora (tom 1). Pojawia się idea, Haruki Murakami

Nie mogę napisać, że pierwsza część nowej obszernej powieści Murakamiego mi się nie podobała, bo to tak, jakbym napisała, że nie podobały mi się jego poprzednie wielkie dokonania powieściowe. Tak się bowiem złożyło, że Śmierć Komandora jest zlepkiem tego wszystkiego, co już tak dobrze znamy z Kroniki ptaka nakręcacza, 1Q84 czy nawet z Kafki nad morzem. Nie twierdzę, że jest to wada, bo kocham te książki. Ostrzegam tylko tych, którzy liczą na szokującą nowość, gdyż mogą poczuć się nieco rozczarowani. Jeśli dla kogoś nie liczy się tak bardzo powiew nowości i oryginalności, to wciąż może mieć mnóstwo radości z czytania Śmierci Komandora, która w końcu oferuje to, co japoński pisarz ma najlepszego do zaoferowania. Nagle świat zwalnia, my wraz z bohaterem znajdujemy się na życiowej bocznicy i zawieszeni w czasie, w jakimś odległym miejscu, przyglądamy się dobrze znanym rzeczom z nowej perspektywy.

Komentarz

Dreaming Murakami / Śniąc o Murakamim

Jest to wspaniały dokument o czymś, co wydawałoby się, że zupełnie się nie nadaje do przeniesienia na ekran, czyli o pracy literackiego tłumacza. Bohaterką tego obrazu jest pani Mette Holm, która od dwudziestu lat zajmuje się przekładaniem dzieł Harukiego Murakamiego na język duński, głowiąc się nad frazami krótkimi acz tajemniczymi, a nawet zagadkowymi, z których słynie japoński pisarz, a które nie są łatwe w odbiorze nawet dla samych Japończyków. Jestem pewna, że każdy, kto kocha tę prozę, doceni film, gdyż jest on przesiąknięty tą niezwykłą aurą, która emanuje z naszych ulubionych powieści i opowiadań. Sam Murakami się w dokumencie nie pojawia, a jednak jego obecność ciąży nad absolutnie każdym kadrem.

Skomentuj

Zwierzęta w filmach i książkach – mój subiektywny wybór najbardziej pamiętnych postaci

To bardzo skomplikowana dla mnie kwestia, nastręczająca wiele trudności. W czym problem? Otóż, chyba jak większość ludzi, uwielbiam oglądać zwierzęta na ekranie i o nich czytać. Podobają mi się zarówno w wersji animowanej, jak i prawdziwej. Kocham sierściuchy chyba od czasu przeczytania pierwszej książki w szkole (Na jagody nie licząc) pt. O psie, który jeździł koleją. Od tamtej pory, choć byłam dopiero w drugiej klasie i popłakałam się na koniec, czytając o zwierzakach czuję się jak małe dziecko, choć za każdym razem pojawia się też gorzka nuta, psująca mi beztroską radość z podziwiania zwierzęcych poczynań. To ta świadomość, że jeśli widzę na ekranie psa, to musi on zginąć w finale. Ta myśl, że jak opisują w powieści dziecko z kotem, to ten kot będzie zgładzony, niejako w fabularnym zastępstwie niewinnego dziecka, gdyż jego odejście byłoby zbyt drastyczne. To dlatego nie doczytałam do końca książki Marley i ja, i dlatego jestem pełna złych przeczuć jeśli chodzi o pokazywanie wszelkich zwierząt w filmie (na szczęście jest strona informująca dosłownie czy pies ginie na koniec). Jest też jeszcze jeden, bardziej wegański aspekt tego wszystkiego, a mianowicie kwestia tego, czy godzi się wykorzystywać zwierzęta dla ludzkiej rozrywki. O ile w książkach i animacjach nie ma tego problemu, to w filmach z udziałem żywych zwierząt już tak. Czy oglądanie niedźwiedzia napadającego na Leo DiCaprio to przypadkiem nie to samo co pójście do cyrku?

Skomentuj

Haruki Murakami, Mężczyźni bez kobiet

Może się tak zdarzyć, a wedle mojego życzeniowego myślenia jest to bardzo prawdopodobne, że japoński prozaik otrzyma dzisiaj Nagrodę Nobla. Z wielką radością i zazdrością jednocześnie myślę o tych wszystkich nowych czytelnikach, którzy rozpoczną swoją przygodę z powieściami i opowiadaniami Murakamiego dopiero pod wpływem informacji o nagrodzie. Ci przyszli szczęśliwcy (ale także stali odbiorcy) będą mieli niedługo okazję zakosztować prawdziwej esencji stylu autora Kafki nad morzem. Pod koniec października bowiem ukaże się nowy zbiór opowiadań Murakamiego pod znamiennym tytułem Mężczyźni bez kobiet, w którym jest wszystko, co może fascynować w twórczości japońskiego pisarza.

Komentarz