Internet się zagotował od njusów na temat tego filmu. Oburzenie i zgorszenie powszechne, ale i tak spodziewać się można prawdziwych tłumów w kinie. Nie dość,…
SkomentujTag: Julianne Moore
Co za straszne rozczarowanie! Taka ciekawa zapowiedź, a tak nudny i mało znaczący film, o którym można zapomnieć już w drodze z kina do domu. Miała wyjść zgrabna, zabawna, ale i ostra satyra na bogatą i uprzywilejowaną, a przede wszystkim białą Amerykę, tymczasem wyszedł smutny gniot o niezrozumiałej wymowie, zostawiający widzów z poczuciem bezpowrotnie utraconego czasu i utratą sympatii dla Matta Damona i Julianne Moore (a o to się trzeba bardzo postarać, bo to aktorzy sprawiające naprawdę sympatyczne wrażenie). I tak jak nigdy nie lubiłam aktorstwa George’a Clooney’a (co te kobiety w nim widzą?), tak nie polubiłam jego dokonań reżyserskich. Pomoc braci Coen przy scenariuszu też na niewiele się zdała. W najlepszych momentach Suburbicon ledwie przypomina ich najsłabsze dokonania, a poza tym jest znacznie gorzej.
SkomentujStill Alice to oszczędna w wyrazie, stonowana opowieść o kobiecie, której ciężka choroba zabiera to co dla niej najcenniejsze, czyli jej umysł. Od początku dostrzegamy ogromną ironie losu polegającą na tym, że dr Alice Howland (Julianne Moore), odnosząca sukcesy profesor lingwistyki, zostaje zaatakowana akurat przez chorobę Alzheimera. Nie ma dla niej większego koszmaru niż powolne zapadanie się i błądzenie w meandrach, do niedawna tak jeszcze doskonale uporządkowanego, umysłu. Patrzymy jak rozpada się Alice, ale też jak rozkładowi ulega jej perfekcyjna rodzina, w której są tylko dobrze wykształceni oraz charakterni i pewni siebie profesjonaliści.
3 komentarzeMapy gwiazd to jeden z tych filmów, podczas oglądania których nasze serce mówi nam, że jest nudno, nieciekawie, sztywno, ale mózg jednocześnie podpowiada, że to będzie film, który zyska status kultowego i pewno będą go cytować w całej masie innych produkcji. Chodzi nie tyle o uznanego reżysera (słynącego z zamiłowania do ostrej satyry Davida Cronenberga), co o tematykę. Cóż bowiem fabryka snów kocha bardziej niż analizowanie samej siebie. Chciałabym napisać, że prezentowany tu obraz Hollywood to zachwycające widowisko, pełne utalentowanych, charyzmatycznych artystów, ale tak niestety nie jest. Ten zimny, suchy, sterylny film prezentuje zbiorowisko upadłych gwiazd, które nie tylko nie są dobrymi aktorami, ale nawet ludzie z nich marni.
SkomentujBohaterką tej komedii jest starzejąca się już, lecz urocza, nauczycielka Linda Sinclair (Julianne Moore), której nudne, do bólu przewidywalne i uporządkowane życie, nagle zmienia spotkanie z byłym uczniem. Do małego miasteczka w Pensylwanii, w którym mieszka i pracuje Linda, powraca z Nowego Yorku bardzo utalentowany Jason (Michael Angarano), który jest załamany brakiem perspektyw w zawodzie dramatopisarza. Pani profesor, jako że jest nauczycielem z powołania, szybko przechwytuje pierwsze efekty pracy młodego geniusza i jak można się domyśleć, dostrzega w nich skończone arcydzieło. A że jej zdanie podziela egzaltowany nauczyciel dramatu z tej samej szkoły (to w Stanach mają osobnych nauczycieli od dramatu?), przedstawienie pod tytułem Poczwarka, szybko przechodzi w stadium realizacji i ma być wystawione podczas corocznego szkolnego pokazu.
SkomentujTrochę głupio coś takiego pisać, gdy się człowiek zabiera za recenzję, ale naprawdę nie jestem w stanie się zdecydować czy Don Jon bardzo mi się podobał, czy bardzo nie podobał. Zły to film czy też dobry? Zacznę może od tego, że nie jest on absolutnie tym, co sugeruje zapowiedź. Nie mamy do czynienia z romantyczną komedią o tym jak to prawdziwy mężczyzna (w tym przypadku uzależniony od internetowego porno) zmienia się na lepsze pod wpływem prawdziwej kobiety (uzależnionej właśnie od hollywoodzkich komedii romantycznych). Jest to raczej historia o tym jak takie stereotypowe postaci, typowe pustaki zajmujące się głównie swoim wyglądem, nie są w stanie zbudować prawdziwej relacji, ponieważ są zwyczajnie puści więc nie mają na czym budować. Mogłam się domyśleć, że jak będzie o szalonym onaniście to zrobi się depresyjnie.
KomentarzFilm O czym wiedziała Maisie w reżyserii Scotta McGehee i Davida Siegel urzekł mnie swoją aurą dziecięcej prostoty, naiwności i niewinności. Nie jest to (od razu powiem) wybitne dzieło wywierające większy wpływ na światową kinematografię, ale wielu widzom, zwłaszcza posiadającym potomstwo, z pewnością na długo zapadnie w pamięć. Jest to dość luźna adaptacja prozy Henry’ego Jamesa, która jakoś nie robi na nas aż tak wielkiego wrażenia jak powieść na współczesnych autorowi, ale jest tak zapewne dlatego, że nie brakuje nam obecnie wybitnych filmów, ukazujących różne zdarzenia z dziecięcej perspektywy. Oglądając jednak O czym wiedziała Maisie starajmy się pamiętać, że pod koniec XIX-tego wieku, kiedy pisał James, dziecko było jeszcze tajemniczym nieobecnym stworem, nie tylko w literaturze, ale i w całej kulturze.
Skomentuj