Pomiń zawartość →

Tag: horror

American Horror Story

Ten serial zaczyna się w dość typowy dla horrorów sposób, czyli od typowej amerykańskiej rodzinki przeprowadzającej się do nowego miasta. Harmonowie chcą zostawić za sobą klęski starego życia (romans męża ze studentką i poronienie żony) i zacząć wszystko od nowa z czystą kartą. Widzieliśmy takie historie nie raz i wiemy, że takie próby nigdy nie kończą się sukcesem. Tak też dzieje się w tym przypadku. Troski i smutki Harmonów okazują się niczym przy nowych atrakcjach czekających na nich w świeżo zakupionej, choć już leciwej rezydencji.

7 komentarzy

Obecność

Naprawdę dawno już się tak nie wystraszyłam jak na Obecności (The Conjuring), ale to może dlatego, że mam słabe nerwy i z premedytacją unikam horrorów. Jak już mi się zdarzy jakiś obejrzeć, to opłacam to kilkoma nieprzespanymi nocami i nie inaczej było w tym przypadku. Mój poziom przerażenia był niebezpiecznie blisko tego, co czułam oglądając Widmo (Shutter), co chyba jest dobrą reakcją na film, który z założenia ma nas zdrowo przestraszyć (choć osobiście w długowłosych Azjatkach wegetujących na czyiś ramionach nie widzę ni zdrowego). Obecność wywołała u mnie ciarki i podwyższone ciśnienie tyle razy, że aż zaczęłam się zastanawiać jakim specjalistą od neuroprogramowania ludzi i badania ich atawistycznych instynktów trzeba być, by kręcić coś takiego. Głównie ,,czynnik zastrachania” i ilość nadnaturalnych stworzeń manifestujących swą obecność znienacka, zadecydowały o uznaniu, nie tylko przeze mnie, ale i przez widzów na całym świecie, Obecności za bardzo porządny (jeśli nie naprawdę dobry) horror, a wszyscy wiemy jak trudno o takie w dzisiejszych czasach.

Komentarz

Byzantium

Przy okazji wyprodukowania kolejnego filmu o wampirach, jego twórcy są zazwyczaj pytani o to, dlaczego te tajemnicze istoty są w naszej kulturze wciąż tak popularne. Większe emocje wywoływały chyba tylko we wczesnym romantyzmie, gdy sam Byron, a za nim również i nasz Mickiewicz, powołali pierwsze krwiożercze upiory do życia (nie licząc oczywiście ludowego folkloru). Po dokładne wyjaśnienia należałoby się zwrócić do książek profesor Marii Janion, ale jeżeli ktoś, tak jak ja, jest zwykłym widzem, to nie będzie sobie tym zawracał głowy i uwierzy w to, co mówi na przykład Neil Jordan, reżyser Byzantium. Zamiast strzelać wprost frazami typu ,,Chcieliśmy dużo zarobić”, mówi, że współczesny świat kocha fantastykę, bo rzeczywistość jest taka bezbarwna i pozbawiona aury tajemniczości. Ja tam w żadną tajemniczość nie wierzę, zwłaszcza oglądając filmy takie jak Byzantium, gdzie wszystko właściwie wiadomo od początku, a kwestie finansowe nie bardzo mnie obchodzą. Zresztą nie byłoby kasy, gdyby wampiry tak dobrze się nie sprzedawały, a kupujemy je dlatego, że kipią seksem (przynajmniej do czasu aż Bradley Cooper nie zagra jakiegoś). Tradycyjny wizerunek zmartwychwstałego upiora, utrwalony przez Wywiad z wampirem i powielany przez Zmierzchy, Pamiętniki wampirów i Czystą krew, to arystokratyczny, długowłosy i zabójczo przystojny umarlak o nienagannych manierach, ale i niepowstrzymanym temperamencie. Zmysłowe posilanie się na ciałach ekstatycznie wijących się dziewic to kwintesencja dzikiej seksualności i raczej Ameryki tutaj nie odkrywam. Piszę o tym przy okazji Byzantium tylko dlatego, że jest to chyba pierwsza pozycja tego typu, która nawet pod tym względem zawodzi.

Skomentuj

Warm Bodies

Zapowiadało się na typowy horror o zombie, ewentualnie na niezgrabną parodię tegoż gatunku, ale na szczęście Warm Bodies (Wiecznie żywy) to znacznie więcej niż wynikać by mogło z samych zapowiedzi. Ten film to jedna z większych ekranowych niespodzianek, jakie mi się ostatnio zdarzyły i teraz nawet żałuję, że tak długo odkładałam jego obejrzenie. Jest to naprawdę udane połączenie obleśnego nekro dreszczowca (w stylu Walking Dead lub In the Flesh) ze słodką komedią romantyczną, a takich ilości poczucia humoru i inteligentnej ironii nie powstydziłoby się niejedno dzieło wygrywające niszowe festiwale filmowe. Warm Bodies to prawdziwy wykwit pokręconej popkultury XXI wieku, dający widzom Romea i Julię na miarę naszych czasów.

Skomentuj

Gabinet (Sinister)

Grany przez Ethana Hawke w Sinisterze autor kryminałów (wzorowany zapewne na Stefanie Kingu) to bardzo typowa, a jednocześnie szalenie irytująca postać. Kiedyś udało mu się napisać dobrą powieść i od tamtego czasu dość nieudolnie stara się powtórzyć tamten sukces. Osiągnąwszy szczyt desperacji postanawia w końcu przenieść się wraz z całą rodziną do domu, w który dokonano potwornej zbrodni. Ktoś zaatakował, obezwładnił, a następnie powiesił na gałęzi drzewa rosnącego pod domem całą mieszkającą tam rodzinę, z wyjątkiem jednej dziewczynki, która zaginęła. Każdy kto widział choć jeden horror w życiu wie, że wprowadzanie się do takiego miejsca to kiepski pomysł. Jeśli nie to, to już na pewno znalezienie na strychu filmu z wspomnianej egzekucji powinno podziałać na pisarza odstraszająco, ale nie. Siedzi w gabinecie i gapi się na trupy czekając aż inspiracja na niego spłynie i napisze kolejny bestseller.

Komentarz

Mama

Do tego filmu proponuję podejść nie jak do horroru, ale tak, jakby to był dramat psychologiczny lub coś pokrewnego. Moim skromnym zdaniem Mama ukazuje bowiem całą prawdę o zaborczych uczuciach niektórych rodzicielek. Tytułowa postać (mam nadzieje, że nie psuję nikomu zabawy zdradzając tajemnicę) jest zmarłą obłąkaną kobietą, która przed laty uciekając przed pościgiem, rzuciła się do rzeki z klifu wraz z porwanym niemowlęciem. A, że jej się maluch po śmierci gdzieś zagubił, wraca i szuka go po lesie. W ten właśnie sposób natrafia na ukrywające się w leśnej chatce dziewczynki, którymi się bardzo „czule” opiekuje, rozładowując skutecznie macierzyńskie instynkty. Gdy po latach w dziczy Lily i Victoria wracają na łono cywilizacji, są już właściwie małymi zwierzątkami, niezdolnymi do komunikowania się z kimś innym niż Mama. Zaborcza zjawa, która woli zabić dziecko niż je komuś oddać, jest bardzo podobna do wielu wściekłych matek, jakie zdarzyło mi się oglądać nie tylko w kinie.

Skomentuj

Kronika opętania

Czasy gdy kręcono porządne dreszczowce, po których nie można było zasnąć przez wiele nocy, niechybnie już się skończyły, a Kronika opętania jest tego kolejnym dowodem. Film klimatem przypomina takie hity jak Labirynt fauna czy Sierociniec, które zresztą też nie były jakimś mistrzostwem gatunku, a najstraszniejszy w nich był chyba akcent z którym mówiły postaci (nie przywykliśmy do czegoś innego niż angielski i twórcy filmów na całym świecie powinni to uszanować). No i oczywiście dzieci w horrorach zawsze są straszne. Nawet bardziej przerażające niż mówiące lalki czy klauni (choć tu należałoby się zastanowić), i to wcale nie dlatego, że robią coś strasznego, ale że po prostu są dziećmi.

Skomentuj