Oto czwarta już pozycja ze znakomitej Serii z Żurawiem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Bardzo zależało mi na tej lekturze, gdyż akcja powieści rozgrywa się w Berlinie, bliskim mi emocjonalnie i geograficznie mieście, ale z drugiej strony nieco się jej też obawiałam, bo ileż z książki wybitnego i sławnego niemieckiego dramaturga zrozumie taka nieobyta i prosta dziewczyna jak ja (wszystkie moje doświadczenia ze współczesnym teatrem, no może poza Demirskim i Strzępką, stawiają pod znakiem zapytania moją inteligencję i wytrzymałość na absurd). Na szczęście Ślady wilka to rzecz nowoczesna w przyjazny czytelnikowi sposób, z której każdy może coś dla siebie wynieść. Napisana oszczędnym stylem, podzielona na krótkie rozdziały, z wyraziście zarysowanymi bohaterami, powieść jest oryginalną i wnikliwą diagnozą współczesnego niemieckiego społeczeństwa.
Wilk idzie ze wschodu
Pewnej mroźnej i śnieżnej zimy Niemcy obiega elektryzująca wiadomość, że od strony Polski wędruje do Berlina najprawdziwszy wilk. Ludzie są przestraszeni, zaintrygowani i ciekawi tego egzotycznego zjawiska. Wielu podejrzewa, że to tylko plotka, albo że ktoś widział naprawdę dużego psa, ale gdy jednemu z bohaterów udaje się zrobić zwierzęciu zdjęcie, nie ma już wątpliwości co do autentyczności czworonoga. Owym szczęściarzem jest Tomasz, Polak wracający z ojczyzny do Niemiec, gdzie od lat mieszka i pracuje ze swoją dziewczyną Agnieszką. Zrobione przez niego zdjęcie jest sensacją nie tylko ze względu na pozujące do niego zwierzę, ale też na fakt, że wilk stoi przy głównej trasie do stolicy i to mając w tle wyraźny znak wskazujący kierunek na Berlin. Lepiej nie mógł się ustawić.
Oprócz Tomasza, na ślady wilczej bytności trafiają też Elisabeth i Misza, para nastolatków, którzy w ten sam zimowy poranek kiedy to ma miejsce podróż Tomasza, postanawiają uciec z domu, ze swej wschodnioniemieckiej wsi i pieszo zawędrować do Berlina, niemal po śladach zwierza. Za nastolatkami z kolei rusza ojciec jednego z nich, Miszy, który przerywa odwyk alkoholowy i także zmierza w kierunku stolicy. Wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się coraz więcej o motywach kierujących dziwnymi zachowaniami ludzi, których idący ze wschodu wilk stał się duchowym symbolem, wykwitem zbiorowej wyobraźni.
Co może znaczyć wilk?
„Wilki żyją w stadach, ale niektóre zwierzęta muszą czasem opuścić stado, a wtedy wędrują, żeby znaleźć sobie nowe stado, i tak mogą pokonywać duże odległości”.
Czy właśnie dlatego wszyscy opisani tu bohaterowie także ruszają w drogę, opuszczając swoje stado. Tomasz i Agnieszka opuścili Polskę i stanowią dwa skrajne przykłady tego, czym może być emigracja. Otwarta i pewna siebie dziewczyna szybko uczy się języka, zdobywa znajomości, zwyczajnie dobrze sobie radzi, podczas gdy zamknięty w sobie i tęskniący za krajem Tomasz nadal nie rozumie słowa po niemiecku i ma obsesję na punkcie bycia w samotności. Oczywiście nie przepuści też okazji by jak najczęściej wracać tam, gdzie czuje, że ma prawdziwy dom.
Elisabeth i Misza ruszają w podróż z poczucia beznadziei. Oni naprawdę potrzebują nowego stad, bo stare ich zawiodło. Nastolatka nie może już znieść bicia przez matkę, a chłopak ma dość rodziców alkoholików. Ucieczka do Berlina to dla nich jedyna szansa. Przy okazji poznajemy też ich rodziców, z których każdy też okazuje się samotnym, pozbawionym swego miejsca wilkiem. Tak jak wcześniej wspomniałam, jest to bardzo smutna diagnoza współczesnych Niemiec.
Bardzo ciekawą postacią jest tu także Charly, właściciel osiedlowego sklepiku, którego wilk opętał. Zwykły spokojny człowiek, który do tej pory nie miał w ręku broni, na wieść o zbliżającym się wilku, zaczyna czuć w sobie myśliwego. Charly czuje, że zwierzę chce mu coś przekazać, że z niego kpi i że to on powinien być tym, który go ustrzeli. Tymczasem wilk dochodzi do miasta i zaczyna się pokazywać w coraz to różnych miejscach, jakby drwiąc sobie z polujących na niego ludzi uzbrojonych w strzelby i aparaty fotograficzne.
Brzydsza strona metropolii
Berlin jest pełnoprawnym bohaterem tej opowieści, ale Schimmelpfenning nie maluje laurki dla tego miasta. Zamiast bogatego centrum, sklepów, gmachów, muzeów i innych atrakcji turystycznych, zwiedzamy szare przedmieścia, kanały, opuszczone budynki, podejrzane knajpki i mieszkania biednych dziwaków. W dodatku wszystko dzieje się w środku szarej, mroźnej, błotnistej, środkowoeuropejskiej zimy, która sama w sobie jest już gotową scenerią mrocznych thrillerów czy wręcz depresyjnych dramatów. Jednak tę część miasta i to o tej porze, także warto poznać by zrozumieć, co kieruje naszymi bohaterami, jakie są ich najbardziej ukryte motywacje i dlaczego ludzkie stado w tym miejscu przestało być spójne i się rozpada.
Przyznam, że takie ukazanie miasta bardzo mi się spodobało bo ja też je właśnie z tej perspektywy oglądam i sądzę, że rozumiem o co mogło chodzić autorowi.
Ślady wilka to powieść napisana w teatralny sposób, czego można się spodziewać po autorze dramaturgu. Jestem pewna, że niejednego czytelnika uwiedzie jej kunsztowna forma, w której wszystko jest przemyślane i drobiazgowo dopracowane. Każdy z bohaterów wygrywa własną nutę by w finale połączyć się z innymi w jednej smutnej melodii, napisanej na cześć miasta i jego mieszkańców.
Komentarze