Pomiń zawartość →

Kongres futurologiczny Stanisława Lema czytany przez Adama Ferencego (audiobook)

Stanisław Lem Kongres FuturologicznyZ czytaniem to jest niestety tak, że gdy się przepuści odpowiedni moment na zapoznanie się z jakimś ważnym autorem, to bardzo trudno jest do tego później wrócić. Dotyczy to oczywiście zwłaszcza klasyków. Który człowiek w podeszłym, lub choćby dojrzałym wieku, mówi sobie ,,Ach, nie przeczytałem Pana Tadeusza czy W poszukiwaniu straconego czasu w szkole, to sobie teraz usiądę i nadrobię zaległości”? Niewielu chyba mamy takich czytelników. Nieprzeczytanie niektórych książek wtedy gdy był na to odpowiedni czas (i gdy miało się na to nieskończoną ilość czasu, czyli w liceum) to mój olbrzymi problem i chyba kompleks. Naprawdę nieprzyjemnie mi było po latach zwierać przyjaźń na przykład z czarodziejskimi postaciami Terry’ego Pratchetta, ponieważ wciąż towarzyszyła mi świadomość, że powinnam zamieszkać w Ankh-Morpork znacznie wcześniej, gdy miałam kilkanaście lat, a moja wyobraźnia była bardziej elastyczna. To samo dotyczy niestety książek Stanisława Lema. Nieznajomość jego dzieł to do niedawna był mój wielki mroczny sekret. Jak w ogóle do tego podejść gdy nie jest się piętnastoletnim kujonem, tylko… no, cóż, mną. Na szczęście ratuje nas kino. Szumnie zapowiadana premiera Kongresu na podstawie dzieła Stanisława Lema (w której zagra Robin Wright, hurra!!!) daje nam wszystkim szansę i pretekst do odświeżenia lub (jak w moim przypadku) poznania tej zacnej pozycji. A że tu wszak o futurologię chodzi, to postanowiłam nie upierać się przy tradycyjnych rozwiązaniach. Po raz pierwszy od dawna spojrzałam łaskawszym okiem na biblioteczną półkę z audiobookami, gdzie już na mnie czekał Kongres futurologiczny czytany przez Adama Ferencego.

Gdybyście się zastanawiali co czuje ktoś, kto nigdy nie czytał Lema, to spieszę donieść, iż głównie szok i niedowierzanie. A więc to, co mnie omijało przez te wszystkie lata! Niesamowite. Przecież to jakby stworzone dla mnie. Czemu nikt mi wcześniej nie powiedział, że to nie tylko o fantastykę naukową chodzi? Ale cóż to za historia! Co za styl! Przygody Ijona Tichego wciągnęły mnie bez reszty. Tych, którzy jak ja do niedawna trwają jeszcze w nieświadomości informuję, że chodzi o pana żyjącego jakby w naszych czasach, ale tak naprawdę w dość odległej (z perspektywy Lema) przyszłości. Świat na skraju apokaliptycznej zagłady, głównie za sprawą przeludnienia, gorączkowo szuka wyjścia z trudnej sytuacji, czemu mają się także przysłużyć liczne kongresy przewidujące przyszłość i możliwe sposoby poradzenia sobie z nadchodzącą zagładą. W jednym z właśnie takich kongresów uczestniczy nasz bohater, ale że okolica jest niespokojna, zapowiada się dość niezwykły przebieg obrad. Do tego kilka łyków podejrzanej kranówki, parę bomb chemicznych, i już przenosimy się do innych stanów świadomości, czyli do kolejnych literackich wszechświatów. Okazuje się bowiem, że przyszłość znajduje lekarstwo praktyczne na wszystko w odpowiednich środkach chemicznych. Halucynogenki rozpylane tu i ówdzie mogą wywołać uczucie złości lub miłości, sprawić, ze świat będzie wcieloną utopią bądź straszliwą antyutopią. Wszystko jest możliwe, nawet galop na osiodłanym szczurze. Wszak to literatura. Czysta moc kreacji. Może gdybym nie widziała wcześniej Incepcji, aż tak by mi się nie podobało, ale to praktycznie to samo tylko lepiej. Sen we śnie we śnie we śnie… Tak sobie schodzimy na kolejny poziom urojeń. I wciąż to samo głębokie, filozoficzne pytanie ,,Lepiej wiedzieć, czy nie wiedzieć?”. Tichy jest równie sceptyczny wobec stanu różowej szczęśliwości co szarej, rozpaczliwej trzeźwości. Wraz z nim już od kilku dni melancholijnie zastanawiam się czy lepiej umrzeć szczęśliwym głupcem, czy nieszczęśliwym ,,realistą”.

Zastanawiam się oczywiście głosem Adama Ferencego, który jak już raz dostał się do mojej głowy, nie chce wyjść. Już sama ,,surowa” opowieść Lema ma w sobie ogromne pokłady barokowej, językowej wynalazczości, prawdziwego leksykalnego bogactwa, ale głos aktora jeszcze to wszystko dodatkowo podkręca i podgrzewa. Rozumiem też, że Lemowi nie zbywało na inteligentnym i przewrotnym poczuciu humoru, ale coś czuję, że bez ironii i sarkazmu przesączających się przez wszystko co mówi Ferency, aż tak by mi się nie podobało. Może to przez to, że w ogóle jestem wielbicielką jego artystycznych talentów.

No jakby nie było, Lem zyskał kolejna fankę, a ja mogę teraz z czystym sumieniem wybrać się na filmowy Kongres, w pełni przygotowana na barwna eksplozję pomysłów. Do tego czasu towarzyszył mi będzie oczywiście audiobook futurologiczny.

Opublikowano w Audiobooki

3 komentarze

  1. kasia kasia

    Tez sluchalam tego audiobooka, uwazam, ze Ferency czyta go genialnie. Z tym swoim zdziwieniem i irytacja. Zreszta to swietny aktor.

  2. Artur Artur

    Kongres Lema jest genialny. Słuchając audiobooka czułem, że jestem w polu rażenia „bomb miłości bliźniego”, które nastawiły mnie do słuchania bardzo pozytywnie ;) Mój ulubiony motyw z Kongresu: rzeczywistość (mniej istotna) jest tylko środkiem, który wpływa na postrzeganie (to się liczy) rzeczywistości. Ponieważ wszystko dzieje się w naszych głowach nauka może zmieniać postrzeganie rzeczywistości, zamiast otaczającego nas świata. Ten motyw pojawia się w wielu filmach, książkach SF, ale ujęcie Lema jest bardzo oryginalne.

    No i warto zaznaczyć, że napisany był ponad 40 lat temu !!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *