Pomiń zawartość →

Miesiąc: grudzień 2013

Ogród wieczornych mgieł Tan Twan Enga

Z powodu sentymentalno-młodopolskiego tytuły (wszak brzmi to trochę jak melodia mgieł nocnych) długo odkładałam tę lekturę. Wydawało mi się, że będzie to takie bardzo kobiece, ckliwe romansidło. Pomyliłam się strasznie, ale to także nie jest dobra wiadomość, ponieważ Ogród wieczornych mgieł to bardzo męska lektura, a polityki i wojny jest tu zdecydowanie więcej niż romansu.

Skomentuj

Koneser

Czasami chyba każdy ma ochotę na obejrzenie czegoś lekkiego i przede wszystkim sprawiającego radość oczom i trochę też mózgowi. Nie wiem jak wy, ale ja wtedy lubię obejrzeć coś z działu ,,filmy o sztuce”. Może to świadczy o moich kompleksach, ale jak tak sobie pooglądam malarzy, rzeźbiarzy czy ekranowych poetów, to od razu czuje się bardziej inteligentna i uduchowiona. Idealnie jest gdy taka artystyczna, choć nie skomplikowana fabuła, ma jeszcze watek kryminalny, zmuszający widza do myślenia. Oj, wtedy jest naprawdę miło i jeśli szuka się tylko tego, to takie filmy jak Koneser okazują się idealne.

Skomentuj

Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia

Kontynuując wesołą podróż po nieco mniej wymagających działach aktualnej filmoteki, oddałam się wczoraj (zapamiętale i z dobrymi intencjami) oglądaniu drugiej części Igrzysk śmierci. Od razu może zaznaczę, że lubię się uważać za cierpliwego widza co to ,,wszystko zniesie i niczemu się nie dziwi”, jednak przy tym seansie niebezpieczne skoki ciśnienia przelatały się u mnie z falami furii, białej gorączki i puszczaniem pary z uszu. Jak można było nakręcić coś tak durnego? się pytam. Widziałam oczywiście pierwszą część (równie durnowatą) jednak chyba przez rok wyparłam smutne wspomnienia i zapomniałam na jak niskim filmowym pułapie się widz znajduje oglądając przygody papuśnej łuczniczki Katniss.

7 komentarzy

Babcia Gandzia (Paulette)

Zrobiło się na blogu ostatnio dość przygnębiająco i mroczno, więc postanowiłam poszukać czegoś na rozweselenie. Na odtrutkę od oldboyów i różnych otchłani mroku wybrałam oczywiście francuską komedię, o dość durnowatym polskim tytule Babcia Gandzia. Nie ma to jak niezobowiązujący rechot z nieoczekiwanych, niestereotypowych akcji francuskich aktorów. Jak można się domyślać rzecz jest o seniorach i narkotykach (sprawy, których zdecydowanie w życiu unikam, ale kino to co innego). Główna bohaterka Paulette to dla mnie postać przełomowa. Dzięki niej chyba przestanę wreszcie myśleć, że wszyscy Francuzi są piękni, bogaci i stylowi. Ta babcia jest wredną, biedną, rasistowską i skwaszoną zakałą społeczeństwa, dlatego też od pierwszych chwil poczułam do niej szczerą sympatię, jak do straconej w dzieciństwie siostry bliźniaczki.

Komentarz

Oldboy. Zemsta jest cierpliwa

Obejrzenie nowego filmu Spike’a Lee raczej nie zrewolucjonizuje waszego spojrzenia na świat, jak to mogło się zdarzyć w przypadku oryginalnej wersji filmowej (tej koreańskiej, nakręconej na podstawie japońskiej mangi). Jest to jednak, mimo swoich wielu wad, film naprawdę wart obejrzenia, dlatego też było mi niezmiernie smutno, że na sali kinowej, i to w dniu premiery, były tylko dwie osoby, czyli ja i mój towarzysz. Tylko częściowo winię Ksawerego, który zmusił widzów do pozostania w domu. Podejrzewam, że głównym winowajcą jest strach przed okropnościami, jakie mogą zaatakować z ekranu. Bądźcie spokojni, aż takich okropności nie ma.

Skomentuj

W otchłani mroku Marka Krajewskiego

Czy też macie wrażenie, że z każdą powieścią Marka Krajewskiego jest odrobinę gorzej niż z poprzednią. Lekturą pierwszych książek o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim byłam wprost zauroczona. Bardzo odpowiadała mi ta mroczna stylistyka i poczucie zagubienia w przedwojennym świecie. Do dzieł wychodzących ostatnio nie mam już tyle serca i drażni mnie w nich coraz więcej spraw. Podczas lektury W otchłani mroku zrozumiałam zresztą na czym głównie opiera się moja niechęć. Powieść nie jest zanurzona, tak jak pierwsze utwory Krajewskiego, w cudownym świecie przedwojennego Wrocławia, tylko w brudnym, szarym i kaprawym Wrocławiu z czasów, gdy władze komunistyczne zasadzały się w Polsce na dobre. Wojna się skończyła i Wrocław wraz z Lwowem straciły bezpowrotnie swój urok, także czytelniczy. A co zostaje?

2 komentarze

Łabędź i złodzieje Elizabeth Kostovej czytany przez Annę Dereszowską i Jacka Rozenka

Ten audiobook to jeden z moich absolutnych faworytów. Nie wyobrażam sobie gotowania czy sprzątania bez odsłuchania choćby jednego rozdziału z tej powieści. Co dziwne, w wersji drukowanej historia ta nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia. Już od czasów pamiętnego wampirzego Historyka, nie miałam zbyt wysokiego mniemania o talencie pisarskim Elisabeth Kostovej. To co wychodziło spod jej pióra wydawało mi się jakieś takie rozwlekłe i nudne. Nie inaczej było też z malarską historią pewnego artysty i obrazu z łabędziem, której nużąca lektura zajęła mi naprawdę wiele czasu pewnego deszczowego lata. Na szczęście sięgnęłam po audiobook i okazało się, że ta historia żyje i wciąż na nowo rozbrzmiewa głosami Anny Dereszowskiej i Jacka Rozenka w mojej głowie.

2 komentarze

Don Jon

Trochę głupio coś takiego pisać, gdy się człowiek zabiera za recenzję, ale naprawdę nie jestem w stanie się zdecydować czy Don Jon bardzo mi się podobał, czy bardzo nie podobał. Zły to film czy też dobry? Zacznę może od tego, że nie jest on absolutnie tym, co sugeruje zapowiedź. Nie mamy do czynienia z romantyczną komedią o tym jak to prawdziwy mężczyzna (w tym przypadku uzależniony od internetowego porno) zmienia się na lepsze pod wpływem prawdziwej kobiety (uzależnionej właśnie od hollywoodzkich komedii romantycznych). Jest to raczej historia o tym jak takie stereotypowe postaci, typowe pustaki zajmujące się głównie swoim wyglądem, nie są w stanie zbudować prawdziwej relacji, ponieważ są zwyczajnie puści więc nie mają na czym budować. Mogłam się domyśleć, że jak będzie o szalonym onaniście to zrobi się depresyjnie.

Komentarz