Oto kolejna propozycja literacka z gatunku sensacja i edukacja, wprost idealna na lato. Mamy czas podróżowania, a tytułowy Stambuł jest najpopularniejszą z wakacyjnych destynacji. Jestem pewna, że czytając tę powieść, ci, którzy w słynnej metropolii jeszcze nie byli, z pewnością zapragną ją odwiedzić, a ci, którzy już tego doświadczyli, z chęcią przypomną sobie klimat i najsłynniejsze zabytki największego miasta Turcji. Kryminał Ahmeda Ümita to znakomity przewodnik po Stambule, hołd oddany stolicy dawnego imperium, a jednocześnie trzymający w napięciu kryminał.
Już sam początek opowieści jest bardzo tajemniczy i mroczny. Każda część, z pierwszą włącznie, rozpoczyna się krótkim i bardzo specyficznym fragmentem, w którym dawni władcy miasta prowadzą swoisty dialog ze swymi bóstwami. Bardzo to poetyckie. Potem następuje kolejny z siedmiu dni, podczas których dochodzi do siedmiu morderstw. Nie chodzi jednak o zwyczajne pozbawienie kogoś życia, ale o dokładniy, wręcz pedantycznie, wystudiowany spektakl, którego areną jest pradawna metropolia. Pierwsze zwłoki pojawiają się pod słynnym pomnikiem Atatürka, są przedziwnie ułożone, a w dłoni martwego mężczyzny zabójca umieścił antyczną monetę z czasów Byzasa. Od tego momentu stambulska policja będzie praktycznie co noc odnajdywać kolejnych zabitych mężczyzn. Ich tożsamość, miejsca podrzucenia zwłok (Złota Brama, kolumna Marcjana, Hagia Sophia czy kolumna Konstantyna), monety umieszczane w dłoniach i sposób ułożenia rąk, zaczną układać się w skomplikowaną sieć zależności, których sensu dopatrywać się będzie nadkomisarz Nevzat Akman oraz jego dzielni towarzysze, czyli nerwowy komisarz Ali oraz piękna kryminolożka Zeynep.
Może to dziwnie zabrzmieć, ale w tym kryminale najbardziej spodobała mi się jego normalność. Nie chodzi oczywiście o naturę wątku kryminalnego, bo nie ma chyba nic normalnego w tym, że jakiś szaleniec wyłapuje stambulskich biznesmenów, usypia ich, szlachtuje, a na końcu wystawia na widok publiczny w najbardziej znanych punktach miasta. Bardzo normalne, wręcz kojąco zwyczajne, jest jednak opisanie tego wszystkiego przez Ahmeda Ümita, który (w przeciwieństwie do tak wielu współczesnych autorów) nie stara się na siłę udziwnić swojego sposobu narracji. Dzięki zdrowemu podejściu autora, który może nie należy do gatunku natchnionych geniuszy, a bardziej sumiennych rzemieślników, czytelnik ma szansę nie tylko doskonale orientować się w intrydze kryminalnej, ale i dowiedzieć się całej masy bardzo interesujących faktów historycznych na temat jednego z najważniejszych ośrodków kulturalnych jakie kiedykolwiek istniały na świecie. Memento dla Stambułu to naprawdę solidna, a do tego barwna i interesująca, przekrojowa lekcja historii.
Nasze doskonałe zakorzenienie się w tej opowieści i zorientowanie w intrydze jest możliwe głównie dzięki głównemu bohaterowi. Choć swoim bogactwem i dynamiką (siedem dni, siedem trupów i wielka metropolia w roli głównej) ta powieść może przypominać nieco twórczość (za przeproszeniem) Dana Browna (zwłaszcza młodszym czytelnikom), to jednak nadkomisarz Nevzat Akmat jest żywcem wyjęty z klasyków gatunku. Mnie on najbardziej przypomina postaci tworzone za najlepszych lat przez Arturo Perez-Reverte. Nasz nadkomisarz jest styranym przez życie, nieco zgorzkniałym, lecz w głębi serca szlachetnym glinom, który chce tylko chronić swoje ukochane miasto. Jest także idealnym przewodnikiem po Stambule ze względu na to, że jego matka, nauczycielka historii, zaszczepiła w nim miłość do dawnych dziejów miasta. Teraz, prowadząc śledztwo powiązane bezpośrednio z największymi atrakcjami architektonicznymi dawnej stolicy imperium, poznajemy nie tylko suche fakty historyczne, ale także cały zbiór starych legend i opowieści, dotyczących cesarzy i architektów, żon i potomków władców, a także wojskowych wodzów czy uciekinierów. Czasy starożytnej Grecji, Imperium Rzymskiego, czy czasy republiki, sylwetki Byzasa, Teodozjusza czy Konstantyna, nakładają się na siebie w barwną historyczną mozaikę, będącą wielkim hołdem dla Stambułu i apelem o zachowanie dla potomności jego bezcennych zabytków. Poczciwy nadkomisarz nadaje opowieści zdrowy, zrównoważony ton i to pomimo wielu osobistych zawirowań. Przy tym Nevzat Akman jest naprawdę ciekawą, wartą poznania osobą, a jego osobiste dzieje, wspomnienia, tęsknota i nostalgia za czasami dzieciństwa, ciekawie korespondują z szerszą perspektywą opowieści. Mamy tu jednocześnie opis małej ojczyzny jednego człowieka, idylli czasów dziecięcych, i opis wielkiej metropolii, cennej dla całej ludzkiej kultury.
Memento dla Stambułu to bardzo solidnie i uczciwie napisana opowieść, idealna dla czytelników pragnących wynieść z lektury, oprócz dreszczu emocji, także wartościową wiedzę. Czytelników, którzy jeszcze nie przeczytali uprzedzam, że dobrze mieć przy sobie w trakcie lektury jakiś album poświęcony Stambułowi, a najlepiej stały dostęp do zdjęć w Internecie. Zapewniam, że miejsca zbrodni, a także wiele placów, meczetów, kościołów i akweduktów nie związanych z działalnością przestępczą, są opisane tak dokładnie i plastycznie, a przy tym tak intrygująco, że od razu będziecie chcieli zobaczyć ich wizerunki. Oczywiście ideałem byłoby czytanie Mementa dla Stambułu w tytułowym mieście, ale któż z nas ma aż tyle szczęścia?
Komentarze