Pomiń zawartość →

Tag: Tom Hollander

Tulipanowa gorączka

Ten film to bardzo rozczarowująca adaptacja nie aż tak dobrej książki. Trzeba było się nieźle postarać, żeby zepsuć całkiem wciągającą, miłą dla czytelników powieść, ale się udało niestety. Jedynym, co w moim odczuciu zasługuje tutaj na pochwałę są drobiazgowo odtworzone realia XVII-wiecznego Amsterdamu. W tych mrocznych kadrach, ciepłych półcieniach, w szeleście bogatych sukien i nasyconych barwach kwiatów czuć atmosferę gwarnego, zamożnego portu. Częścią tej atmosfery jest także sięgająca zenitu tytułowa tulipanowa gorączka. Giełda cennych cebulek kwitnie, a wraz z nią wznoszą się i upadają fortuny Holendrów, ulegających hipnotycznemu czarowi rzadkich okazów. Gdyby tylko o tym był ten film (na przykład w formie dokumentu) obejrzałabym go z wypiekami na twarzy, ale że doczepiono do fabuły nieszczęsną historię miłosną, efektu wow! nie było.

Komentarz

The Night Manager

Prawdopodobnie narażę się teraz ogromnej masie fanek Toma Hiddlestona i wielbicielom Nocnego Ciecia, ale ten serial zmęczył mnie jak mało który. Naprawdę starałam się nie uprzedzać, nie zniechęcać tym, że gra tu Tom (choć nie rozumiem jego fenomenu zupełnie, chyba mam coś z oczami, bo nie widzę żadnej magii w tym uśmiechu, który tak działa na widzki), ale każdy kolejny odcinek był dla mnie coraz większą męką. Zwyczajnie miałam wrażenie, że oglądam bardzo słabego Bonda, rozciągniętego na wiele boleśnie nudnych godzin. I nie obchodzi mnie, że wszyscy zaprzeczają, bo od pierwszych sekund widać, że ta produkcja jest częścią kampanii, mającej uczynić z Toma H. kolejne wcielenie Agenta 007. Tak jak najlepszy agent Jej Królewskiej Mości, grany przez niego bohater pełni rolę samotnego wojownika w walce z upersonifikowanym w postaci handlarza bronią całym złem tego świata. Tak jak Bond przechadza się też w dobrze skrojonych garniturach i uwodzi piękne kobiety, które mdleją na sam jego widok. Podobny jest też kompletny brak realizmu, zwłaszcza naiwność zbira, który potrafi człowieka prześwietlić, ale już nagrać czy podsłuchać to już nie, nawet gdy ten łasi się na jego kobietę. Oczywiście podobieństw jest tyle, że mogłabym prowadzić tę wyliczankę w nieskończoność, ale napiszę może jeszcze tylko, że mnie osobiście przeszkadzała najbardziej bombastyczna czołówka i irytujący motyw muzyczny (normalnie brakowało wyjącej w tle Tiny Turner czy Adele).

Skomentuj

Klub dla wybrańców

Film jest dobry, ale chyba raczej nikt nie wskaże go jako swojego ulubionego, a tym bardziej nie będzie się kwapił do jego ponownego obejrzenia. Rzecz ma świetną obsadę, jest zrealizowana w naprawdę stylowych wnętrzach, a jednak jest tak denerwująca i irytująca, że chciałoby się zaraz po seansie o klubie Riota jak najszybciej zapomnieć. Sama wiele razy byłam bliska zaprzestania oglądania, a dokończyłam film jedynie z poczucia obowiązku. Najgorsze jest to, że to co najobrzydliwsze w tym Klubie dla wybrańców jest w nim również najprawdziwsze.

2 komentarze

Kobieta w ukryciu (The Invisible Woman)

Tu nie zachwyca aktorstwo, nie zachwyca fabuła, ale zdecydowanie zachwyca klimat. Najbardziej ze wszystkiego co oglądałam, Kobieta w ukryciu przypomina Jaśniejszą od gwiazd. Może to już taka konwencja ukazywania miłości wielkiego artysty do młodziutkiej dziewczyny, w której obie strony przeczuwają, że każda chwila może być ostatnią, więc trzeba docenić jej urok. Tym razem oglądamy historię literackiej osobowości największego formatu bo samego Karola Dickensa, władcy dziecięcej wyobraźni. Nawet jeśli sam Dickens Was nie interesuje, to i tak koniecznie musicie obejrzeć ten film z dwóch powodów. Po pierwsze, w wielkiego pisarza wcielił się sam Ralph Fiennes, a wiadomo, że każdą jego rolę trzeba zobaczyć. Po drugie, ten sam artysta podjął się także reżyserii Kobiety w ukryciu. Któż by nie chciał zobaczyć jak mu wyszło?

Skomentuj

Czas na miłość

O ile pamiętamy by wybierając się na komedię romantyczną, zawiesić na chwilę cynizm i logikę, mamy szansę bawić się na niej znakomicie i szczerze wzruszyć. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej produkcji Richarda Curtisa Czas na miłość. Widać od razu, że człowiek odpowiedzialny za sukces Czterech wesel i pogrzebu, czy Notting Hill, jak nikt inny zna się na swojej robocie i to właśnie dzięki takim fachowcom od doskonałej zabawy, brytyjski humor jest lubiany i doceniany przez widzów na całym świecie. Kochamy te nastrojowe, pełne uroku i niebanalnych dialogów produkcje, które mają to do siebie, że w przeciwieństwie do większości amerykańskich komedii, nie jest nam wstyd przyznać się, że je oglądamy. Wszystkie są także idealne do oglądania w święta. Sądzę, że już niedługo podczas Wielkanocy i Bożego Narodzenia Czas na miłość będzie puszczany w telewizji tak często jak kultowe To właśnie miłość.

Skomentuj