Pomiń zawartość →

Tag: Japonia

Jiro śni o sushi (Jiro Dreams of Sushi)

To, że wcześniej nie napisałam o tym filmie, świadczy tylko o wielkich emocjach z nim związanych, do których trudno mi się zdystansować. Zwykle gdy komuś o nim na żywo opowiadam, to aż się zapowietrzam z ekscytacji (jeśli mnie znacie, to wiecie o co chodzi). Jiro śni o sushi to wspaniałe doznanie estetyczne! Jest to film, który potrafi zmienić sposób patrzenia na świat, a nawet całe życie. Choć jest to dokument, to z czystym sumieniem mogę zaświadczyć, że nigdy jeszcze nie spotkałam się z tak wielkim ładunkiem poezji na ekranie. Nawet jeśli nie lubicie sushi, które zwyczajnie, ze względu na cenę, jest poza zasięgiem większości Polaków, to gwarantuję, że film wam się spodoba. Dla tych, którzy potrzebują inspiracji lub motywacji Jiro śni o sushi to prawdziwy skarb.

9 komentarzy

Haruki Murakami, Słuchaj pieśni wiatru i Flipper roku 1973

Dostajemy oba te utwory (wydane w jednym, niezbyt opasłym tomie) 25 lat po ukazaniu się ich w Japonii, ale gdyby ktoś mi powiedział, że napisano je teraz, jako parodię wszystkiego co Murakami do tej pory wydał, to też bym spokojnie uwierzyła. Jest tu wiele motywów, które rozwinęły się w późniejszej twórczości japońskiego prozaika i zapewne wielu jego fanów będzie miało wielką frajdę z identyfikowania znajomych postaci, wątków i ogólnie klimatu. Właściwie trudno te pierwsze próby pisarskie nazwać powieściami; to raczej takie poszarpane, ścinkowe dłuższe opowiadania. Trzeba także przyznać, że to najsłabsze kawałki Murakamiego ze wszystkiego co opublikował i wcale się nie dziwię, że tak długo autor nie godził się na ich przekład z japońskiego. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że Słuchaj pieśni wiatru wygrało jakikolwiek literacki konkurs.

Komentarz

Droga do zapomnienia (The Railway Man)

Liczyłam na naprawdę dobre kino, które mną wstrząśnie, a dostałam nudną papkę, smętne dłużyzny i ogólnie coś, za co osoby, które naprawdę uczestniczyły w wydarzeniach pokazanych w tym filmie, powinny się obrazić (gdyby na przykład obaj panowie jeszcze żyli). Zniechęciłam się tą historią zupełnie, a przecież to dramat wojenny o nieszczęsnym młodym żołnierzu torturowanym przez Japończyków podczas wojny, a także o jego starszej wersji, która nawet po kilkudziesięciu latach nie może sobie z traumą poradzić. Nie wiem dlaczego, ale wszystko tu wypadło tak sztucznie i dziwnie, że jedyny dramat jaki dostrzegam w Drodze do zapomnienia to nieszczęście jakie spotkało biedną twarz Nicole Kidman.

Skomentuj

Rekin z parku Yoyogi Joanny Bator

Już po przeczytaniu kilku tekstów z Rekina wiedziałam, że będzie to jedna moich ulubionych książek. Jak prawdziwa minimalistka, zazwyczaj książki wypożyczam, ale Joannę Bator kupuję od razu w ciemno, ponieważ wszystko co napisze ta autorka niezmiennie mnie zachwyca (bez znaczenia czy o Japonii czy i Wałbrzychu). Jej najnowsza publikacja jest jakby naturalną kontynuacją rozważań z Japońskiego wachlarza. Wraz z pisarką uzbrojoną już w cztery lata doświadczenia i wyostrzony zmysł obserwacyjny, zagłębiamy się w tajniki japońskiej kultury i dość niezwykłych realiów codziennego życia w Kraju Kwitnącej Wiśni.

2 komentarze

Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta autorstwa Davida Mitchella

Odkąd przeczytałam o tej książce na moim ulubionym literackim blogu Miasto Książek, zaczęłam odkładać fundusze na zakup tej powieści, no i w zeszłym tygodniu w końcu się udało (Tysiąc jesieni kosztuje tyle co 3 obiady). Właściwie nie trzeba było mnie za bardzo zachęcać. Wystarczy wspomnieć, że coś dzieje się w Japonii, a ja to z pewnością przeczytam (wstyd się przyznać, ale nawet Wyznania gejszy mi się podobały). Największym komplementem, na jaki mogę się zdobyć na temat tej książki jest to, że z pewnością gdyby była lekturą szkolną, nikt by jej nie czytał. Mam nadzieję, że zachęciłam w ten sposób czytelników, którzy lubią być porwani do zamkniętego uniwersum z przeszłości, w którym egzotyka miesza się z filozofią i mistyką, a każda scena, każde słowo ma idealnie dobrane miejsce i głębokie znaczenie. Ten zaskakujący epos, który z pewnością przyniesie autorowi sławę większą niż poprzedni Atlas chmur, jest (może tylko w mojej wyobraźni) spokrewniony z naszą polską Lalką, czyli powieścią zbyt inteligentną, złożoną i tajemniczą, by czytały ją niewprawne nastolatki w szkolnych ławkach.

Skomentuj

1Q84 Harukiego Murakamiego czytane przez Marię Seweryn i Piotra Grabowskiego

Niestety tym razem nie będzie zachwytów. Zbrzydzili mi normalnie audiobooka złym doborem lektorów, a właściwie lektorki. O ile głos Piotra Grabowskiego jest jak najbardziej na miejscu (ciepły, spokojny, głęboki, tak jak głos Tengo powinien brzmieć) o tyle obsadzenie w roli Aomame Marii Seweryn było zupełną pomyłką. Zimna jak lód, precyzyjna i opanowana postać mówiąca energicznym i momentami trochę histerycznym głosem Marii Seweryn to wielkie rozczarowanie. Przecież właściwe zgranie głosu lektora do wyobrażeń czytelników o postaci to klucz do nagrania dobrego audiobooka. Przez to, że tym razem tak się nie stało, nie mogłam w ogóle skupić się na wypowiadanych słowach. Rozdziały czytane przez Piotra Grabowskiego to prawdziwa przyjemność, wprowadzająca słuchaczy w spokojny, refleksyjny, medytacyjny stan pozornego nicsięniedziania. Gdy jednak pora na Aomame i słyszymy panią Seweryn (którą swoją drogą bardzo lubię jako aktorkę), to cały czar prozy Murakamiego pryska. Głos ten pasowałby do postaci nieco postrzelonej, przebojowej młodej kobiety, ale w ogóle nie przystaje do Aomame. W dodatku wyjątkowo przykra w tym wypadku była dla mnie maniera aktorki, przez którą zatraca się sens poszczególnych zdań. Nie lubię także gdy lektorzy zdają się sami zaskoczeni tym co czytają, tak jakby pierwszy raz widzieli tekst na oczy. Czy was także drażni gdy ktoś wypowiada zdania twierdzące tak jakby to były pytania, z zawieszoną intonacją?

Komentarz

Norwegian Wood

Norwegian Wood to pierwsza książka Harukiego Murakamiego jaką przeczytałam (a właściwie najpierw to odsłuchałam), mam więc do niej bardzo osobisty stosunek. Przed tą lekturą nie zdarzyło mi się czytać czegoś równie porywająco intymnego, niezwykłego, a jednocześnie zadziwiająco zwyczajnego, prawie nudnego. Napisanie o czym to jest, jakiekolwiek streszczenie fabuły, nie ma jak zwykle w przypadku japońskiego pisarza najmniejszego sensu, ale dla porządku i tak wypada to zrobić. Nieudana, choć jakoś tam ujmująca i urocza, adaptacja filmowa tej powieści, pokazuje dobitnie, że nie chodzi o to, co się dzieje, ale jak się dzieje i kto o tym opowiada.

3 komentarze