Pomiń zawartość →

Tag: Jake Gyllenhaal

O czym nie napisałam w ostatnich miesiącach

Niektórym może się to wydać dość zaskakujące, ale ja naprawdę czytam i oglądam więcej niż potem trafia w tekstach na bloga. To już mój szósty rok blogowania i dopiero ostatnio nauczyłam się, że nie ma co się zmuszać do pisania absolutnie o wszystkim na czym zawiesiłam wzrok (lub słuch). Powody, dla których nie mogłam się zmusić do napisania choćby krótkiej notki o filmie, serialu, książce czy audiobooku są bardzo różne, ale za każdym razem sprowadzają się do bariery psychicznej nie do pokonania. Pomyślałam jednak, że może innych (nie tylko blogerów) zainteresuje to, co nie trafiło na pierwszą stronę Szczerych Recenzji.

Skomentuj

Okja

Mam bardzo duży problem z tym filmem, obejrzenie go kosztowało mnie wiele negatywnych emocji, a jeszcze więcej nerwów przyniosło czytanie tego, co opowiadają o nim aktorzy. Piszę jednak, bo przesłanie Okja jest ważniejsze niż mój dyskomfort psychiczny. Reżyser bardzo docenianego Snowpiercera Joon-ho Bong stworzył kolejny dystopijny obraz przesiąknięty zarówno horrorem jak i czarnym humorem, który dla jednych może być uważany za mroczną wizję niedalekiej przyszłości, a dla innych (na przykład dla świadomych wegetarian i wegan) jest niemal dokumentalnym zapisem rzeczywistości, w której zysk wielkich korporacji z jednej strony oraz naiwność i hipokryzja mięsożernych konsumentów z drugiej strony, przekładają się na niewyobrażalne cierpienia wrażliwych, pięknych i inteligentnych ssaków takich jak krowy czy świnie. To film o tym jak wielkim złem jest chów przemysłowy i jego diabelskie wykwity, czyli farmy przypominające obozy zagłady. Jest to też obraz poświęcony temu, że pieniądz jest współczesnym bogiem i jeśli coś się opłaca to jest także do przyjęcia z moralnego punktu widzenia. Niestety jest to także produkcja ośmieszająca wszelkiego rodzaju ekoterrorystów walczących o prawa zwierząt. Poza tym wszystkim jednak Okja to wspaniały film przygodowy z fantastycznie wygenerowaną komputerowo tytułową bohaterką, który może się spodobać nawet starszym dzieciom, nie tylko ich rodzicom.

Komentarz

Zwierzęta nocy

Mówiąc dość oględnie, najnowszy film Toma Forda mnie nie zachwycił. Co więcej, jestem pewna, że nie tylko ja wyszłam z seansu rozczarowana i skonfundowana. Te nieliczne osoby, które były ze mną na sali kinowej, nie kryły zdenerwowania i nawet podsłuchałam kilka krwistych komentarzy, których z grzeczności tu nie przytoczę. Skąd się zatem biorą te zalewy pochlebnych opinii? Skąd zachwyt widzów i krytyki na całym świecie? Widać, wyrafinowana estetyka kreatora mody do mnie nie trafia, bo mam za prosty umysł na taką wielką sztukę. Za to ubrania pokazane w filmie są pierwsza klasa.

10 komentarzy

Do utraty sił

Takie filmy jak ten przywracają nam wiarę w dobre kino. Niby nic specjalnego, dramat sportowy o bokserze, który z dna wspina się na szczyt, przy okazji rozwiązując swoje problemy rodzinne. Ale proszę państwa, jak to jest pokazane! Filmów o podobnej tematyce widziałam już kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, a mimo tego aż cała się trzęsłam od emocji. Do utraty sił ma klasę najlepszych filmów z tego gatunku i może być spokojnie porównywany z Rockym (choć ja osobiście bardziej lubię Million Dolar Baby i Warriora). Film naprawdę angażuje widza, momentami wzrusza, ale i denerwuje, a po jego obejrzeniu nie można się oprzeć wrażeniu, że uczestniczyliśmy w czymś niepokojąco wręcz prawdziwym. Widać doświadczenie reżysera Antoine’a Fuqua, który sam intensywnie trenuje boks, dodało zupełnie nową jakość do dobrze nam znanej opowieści o bohaterze, u którego siłę mięśni przewyższa tylko hart ducha.

Skomentuj

Wolny strzelec

Ten tydzień pełen jest dla mnie filmowych objawień, a Wolny strzelec jest jak na razie największym z nich. Jaka to radość dla kinomana usiąść w fotelu nie spodziewając się niczego specjalnego, licząc się z tym, że czeka nas coś przeciętnego i nudnego, a potem po długim seansie być już zupełnie innym człowiekiem. Zupełnie nie ciekawią mnie filmowe diagnozy współczesności, nie lubię Jake’a Gyllenhaala i nie kojarzę reżysera tego dzieła, a jednak muszę przyznać, że od wczoraj Lou Bloom jest moim nowym idolem i życiowym wzorem. Amerykański psychol pokazał swoje nowe oblicze!

Komentarz

Wróg (Enemy)

Bez zbędnych wstępów, spieszę poinformować, że Wróg to jeden z najgorszych filmów jakie widziałam i to nie ostatnio, ale w ogóle. Oglądanie go było męczące, nudne, momentami bolesne, a procesowi temu towarzyszyło poczucie totalnego absurdu (i to nie w pozytywnym sensie, np. komediowym). To zwyczajnie jeden z tych filmów, po którym czujecie, że ktoś was oszukał i ukradł półtora godziny z życia. To nie widzowie powinni płacić za bilet na film, ale dystrybutor widzom by ktokolwiek chciał ,,dzieło” obejrzeć. Zapewniam wszystkich, że jeśli już zdobędziecie się na heroiczny wyczyn obejrzenia Wroga, to po wszystkim będziecie nienawidzić reżysera, a także ogarnie was fala współczucia dla grających tu, całkiem niezłych, aktorów.

5 komentarzy