Pomiń zawartość →

Tag: Elliot Cowan

Kroniki Frankensteina

Jeśli, tak jak ja, czujecie pustkę po zakończeniu serialu The Knick, brakuje wam widoku flaczków i pomysłów na przedziwne eksperymenty medyczne, to sześcioodcinkowe Kroniki Frankensteina mogą na chwilę ukoić waszą tęsknotę. Do tego mamy to, za co chyba najbardziej kochamy brytyjską telewizję, czyli drobiazgowo odtworzone realia dziewiętnastowiecznego życia, fantastycznych aktorów i naprawdę wciągającą akcję. Przy okazji jest też to, co osobiście zawsze doceniam, czyli pokazywanie prawdziwych zjawisk i przedstawianie prawdziwych osobowości z epoki, dzięki czemu możemy się z telewizji autentycznie czegoś nauczyć. Dzięki temu serialowi wróciło moje zainteresowanie początkami angielskiego romantyzmu (teraz z wypiekami na twarzy oglądam grafiki Williama Blake’a; kto widział ostatni sezon Hannibala, ten zrozumie).

Komentarz

Cilla

Wczoraj zdarzyło się coś niezwykłego. Cilla Black, urocza rudowłosa diwa brytyjskiej sceny z lat 60. i 70., o której nakręcono trzyodcinkowy miniserial, uratowała mnie z odmętów telewizyjnej nudy, beznadziei i depresji. Bez większego przekonania, zupełnie zniszczona pilotem The Bastard Executioner, zasiadłam do oglądania i już się nie mogłam odkleić od telewizora. Gdyby ten serial miał więcej odcinków, prawdopodobnie oglądałabym całą noc byle zobaczyć jak się skończy. Normalnie magia się zadziała! Zachęcam wszystkich, nawet tak niemuzykalnych jak ja, by zrobili dla siebie coś dobrego w weekend i obejrzeli Cillę. Nie pożałujecie.

Skomentuj

Lost in Austen (W świecie Jane Austen)

Zaczęła się pora mroku i deszczu, a wraz z nią moja silna potrzeba oglądania brytyjskich filmów i seriali, zwłaszcza kostiumowych. Skąd mi się to bierze? Zapewne z prostego skojarzenia, że jak u nas pada, to u nich też. W końcu Anglicy mają równie pochmurny klimat co my. Do tego dochodzi potrzeba przytulności związana z pociesznymi historycznymi kostiumami oraz z iskrzącymi się w każdym kącie kominkami. Dlatego właśnie ostatnio tak dużo piszę o brytyjskich serialach. Dzisiaj z tej serii coś naprawdę szczególnego. Mój osobisty wieloletni już faworyt, czyli Lost in Austen.

2 komentarze

Demony da Vinci

Jeszcze nie zdążyliśmy porządnie zatęsknić za niedawno ukończonym Spartakusem (opalone golasy), a dostaliśmy już od stacji Starz kolejnego historycznego cudaka w postaci Demonów da Vinci (blade golasy). Klimat obu widowisk jest bardzo podobny. W nowej produkcji również postawiono na plastikowy seksapil bohaterów, twórczy szał i średniej jakości komputerowe efekty.

Podejrzewam, że wielu estetów odstraszy od Demonów… głównie krańcowa obróbka wizualna, sprawiająca, że większość zdjęć w plenerze wygląda jak kreskówka. Mnie tam jednak kiczowata animacja wcale nie przeszkadza (wytrzymałam wszystkie serie Spartakusa, więc oczy już przywykły).

Komentarz