Pomiń zawartość →

Stanisław Karolewski, Szarlatańskie wersety. Rok w antykwariacie

Tytuł Rok w antykwariacie oddaje trafnie treść tego niewielkiego tomiku, zawierającego poetyckie impresje i obserwacje samego autora, wrocławskiego antykwariusza wcielającego się w narratora. Są tu dwa rodzaje tekstów: jedne traktują ogólnie o życiu i ulotnym pięknie świata, a drugie są niemal dokumentalnymi zapiskami antykwariusza, bacznie przyglądającego się zarówno swoim klientom, jak i temu co stoi w sklepie na półkach. Właściwie to aż grzech pisać ,,sklep” ponieważ w oczach sprzedawcy książek miejsce, w którym pracuje, to magiczny zakątek, przenoszący zachodzących tu ludzi w zupełnie inną czasoprzestrzeń.

Bardziej niż poetyckie rozważania o prawdach natury ogólnej (które spodobać się mogą komuś bardziej ceniącemu motywacyjne hasła i pokrzepiające frazy niż ja) spodobały mi się historie klientów antykwariatu Szarlatan. Są wśród nich młodzi i starzy, ludzie zagubieni i nieszczęśliwi, ale i tacy, którzy właśnie w tym przytulnym, magicznym miejscu odnaleźli miłość. Z podejścia do książek oraz sprzedawanych tu małych dzieł sztuki takich jak figurki, filiżanki czy kieliszki, można wiele wyczytać o ich charakterze. Te indywidualne opowieści (które, jeśli wierzyć autorowi, powstały najpierw na luźnych pojedynczych kartkach i w notesie) składają się razem na interesujący obraz tego, jaki jest stosunek współczesnego człowieka do sztuki i literatury. Diagnoza nie jest zbyt optymistyczna. Wiele wskazuje na to, że kres bibliofilstwa jest już bliski.

Każda ze snutych tu opowieści i króciutkich historyjek jest w zabawny i zaskakujący sposób spointowana przez narratora, który jest w swoim mniemaniu (a któż mu zabroni?) kimś w rodzaju badacza ludzkiej natury. Prawdę mówiąc dziwię się, że antykwariusz nie zgorzkniał do reszty wysłuchując czasami nie najweselszych historii swoich klientów. Jestem pewna, że żaden z tych fragmentów nie został zmyślony, ponieważ wydają się one wyjątkowo prawdziwe. To jak niektórzy traktują samo posiadanie pięknych woluminów jako snobizm, a nie zawracają sobie głowy już ich czytaniem. To jak dla wielu czytelników dobra lektura, nieważne w jakiej postaci wydana, jest niczym pokarm dla duszy. No i wreszcie to jak miłość do sztuki wpłynęła na życie samego antykwariusza. Tak, to wszystko dzieje się nie tylko w konkretnej przestrzeni wrocławskiego antykwariatu, ale także w naszym wewnętrznym teatrze wyobraźni, obejmującym każdy inny sklep z używanymi książkami, jaki zdarzyło nam się odwiedzić, zanim nie został zamknięty.

Biorąc do ręki tę książkę po raz pierwszy zwróciłam uwagę na jej estetykę. Zauważyliście zapewne, że nie rozpisuję się raczej o tym jak książki wyglądają (może też dlatego, że w większości przypadków korzystam z czytnika), ale o tej muszę powiedzieć coś więcej. Rok w antykwariacie to książka dopieszczona, wizualnie intrygująca, w której nigdy nie wiadomo co nas czeka po kolejnym przewróceniu strony. Czarno-białe zdjęcia, czerń i biel tekstu w zmiennych proporcjach, a do tego czarno-białe guziki do zabawy podczas lektury (może z pojemnika stojącego na sklepowej ladzie) sprawiają, że jest to bardzo pobudzająca lektura. Podziwiam autora za to, że chciało mu się aż tak zadbać o przyjemność jego czytelników. Dzięki zdjęciom przedmiotów, których dotyczą niektóre historie, mogłam sobie lepiej wyobrazić atmosferę tego niezwykłego przybytku. Szkoda tylko, że w jednym miejscu kilka fragmentów się zdublowało, ale i to ma swój urok, jakby książka rządziła się własnymi prawami.

Szarlatańskie wersety to także opowieść o ty jak naprawdę wygląda praca antykwariusza. Nieraz zazdrościłam panom (ciekawe dlaczego to są zawsze panowie), którzy spędzają cały dzień wśród niezwykłych książkowych okazów. Kiedyś postrzegałam ich pracę jako prawdziwy luksus i marzyłam o podobnym zajęciu. Teraz, gdy z mojej okolicy znikają nie tylko antykwariaty, ale i niesieciowe księgarnie, o tych, którzy jeszcze mają odwagę trwać na posterunku, myślę z prawdziwym szacunkiem. Sprzedawanie książek to jedno, ale jest spora różnica między Szarlatanem, który całe życie poświecił temu tematowi i jest niczym powieściowy Lucas Corso, a na przykład mną, gdy postanawiam zminimalizować swój księgozbiór i wystawiam po sto książek dziennie na internetowej aukcji. Odniosłabym książki z chęcią do jakiegoś antykwariatu, ale nie bardzo mam gdzie. Ci, którzy chcieliby zasilić podupadającą profesję i w przyszłości zająć się profesjonalną sprzedażą zakurzonych tomiszczy, z pewnością będą zachwyceni fragmentami poświęconymi pracy antykwariusza. Miejsca, w których możemy się dowiedzieć jak się książki pozyskuje, wycenia i jakie numery robią przy tym klienci, to bardzo frapujące relacje.

Rok w antykwariacie to lektura na kilka godzin, ale także taka, którą można smakować po kawałku, wybierając jedną lub dwie opowieści, przez wiele miesięcy. Jeśli jesteście skrytożercami powieści, dziwakami wąchającymi w bibliotece stare tomy gdy nikt nie patrzy lub zapalonymi kolekcjonerami albumów sztuki, szukającymi największych cenowych okazji, ta książka z pewnością wam się spodoba.

Opublikowano w Książki

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *