Pomiń zawartość →

Miesiąc: czerwiec 2014

Zabliźnione serca Maxa Blechera

Max Blecher to przedwojenny rumuński pisarz, którego twórczość porównuje się dziś do dzieł Kafki, Schulza i Manna. Jego krótki, ale intensywny przebłysk talentu przypadł na okres, gdy był on już bardzo chory. Podczas studiów w Paryżu zdiagnozowano u niego tzw. gruźlicę kręgosłupa, czyli chorobę Potta, przez co cień śmierci kładzie się na wszystkim co potem napisał. Zabliźnione serca to powieść w dużej części autobiograficzna, z upiornym realizmem opisująca rok z życia studiującego w Paryżu chemię Emanuela, który (podobnie jak sam autor) zaraz po zdiagnozowaniu śmiertelnej choroby kości, udał się do sanatorium Berck-sur-Mer nad kanałem La Manche.

Skomentuj

Czarownica (Maleficent)

Czarownica to czysta wizualna uczta, nie wymagająca od widza zbyt dużego pomyślunku, ale za to pomagająca w odszukaniu w sobie swojego wewnętrznego dziecka. Z racji tego, że gra tu przepiękna Angelina, na film licznie poszli (i pewno jeszcze pójdą) oprócz dzieci i młodzieży, także bardziej zaawansowani wiekiem widzowie, w których ta opowieść niezawodnie wywoła wspomnienie ulubionych kreskówek Disneya. Mamy tu wszystko, co tak nas uwodziło jakieś 15 lat temu, czyli niezbyt głębokie postaci, wspaniałą scenerię, wróżki i magiczne stwory, gadające zwierzaki i prosty morał.

Skomentuj

On wrócił Timura Vermesa

Tytułowy on, czyli, jak można się domyśleć po okładce, sam Adolf Hitler, budzi się niespodziewanie w Berlinie w roku 2011. Nie pamięta niczego z ostatnich chwil wojny i nie rozumie, co mogło go sprowadzić z powrotem do Niemiec (ja stawiam na akcję klonowania z sukcesem przeprowadzoną przez neonazistów). Wbrew wszelkim przypuszczeniom, mężczyzna z wąsikiem i w śmierdzącym benzyną wojskowym mundurze, radzi sobie nadzwyczaj dobrze we współczesnej rzeczywistości. Żadna krytyka nie przedostaje się przez zbudowany w pierwszych dekadach XX wieku fanatyczny upór w walce o lepszą przyszłość Niemiec. Hitlera nic nie zniechęca, nic go nie obraża i żadne środki nie są dla niego zbyt błahe by powalczyć o nowe, jeszcze liczniejsze niż przed laty, grono zagorzałych zwolenników.

Skomentuj

Louie

Louie to serialowe wcielenie amerykańskiego komika, gwiazdy stand-upu, Louisa C. K., który kręci o sobie rzecz niemal biograficzną, a przynajmniej na taką wyglądającą. Każdy odcinek składa się z jakiejś konkretnej historii z życia mieszkającego w Nowym Jorku Louie’go, a sceny serialowe są przetykane fragmentami jego komediowych występów w nowojorskich klubach. Nasz bohater jest rozwiedziony, ze swoją byłą żoną dzieli opiekę nad dwoma dziewczynkami, a jego życie codzienne (poza sceną) można by spokojnie określić jako smutne lub wręcz żałosne. Zarówno jego występy sceniczne, jak i codzienne sytuacje w których uczestniczy, reprezentują humor raczej niewybredny, niepoprawny politycznie i raczej dla ludzi o mocnych nerwach i żołądkach. Różnica między jednym a drugim wcieleniem Louie’go polega na tym, że na scenie jest bardzo pewny siebie, potrafi się śmiać z własnego niedołęctwa i ogólnie jest panem sytuacji. W życiu niestety to pasywna ofiara losu jakich mało.

Skomentuj

Caníbal

Ta francusko- hiszpańsko-rosyjsko-rumuńska produkcja może bardzo rozczarować, ale tylko widzów, którzy sugerując się tytułem, spodziewają się widowiska w stylu Milczenia owiec lub też serialowego Hannibala. Właściwie, to poza zamiłowaniem do wysokobiałkowej diety, tytułowy kanibal, czyli mieszkający w Grenadzie Carlos (Antonio de la Torre) jest dokładnym przeciwieństwem elokwentnego amerykańskiego psychiatry. Carlos jest totalnym samotnikiem, szczególnie stroniącym od damskiego towarzystwa, który sztukę milczenia doprowadził do perfekcji. Nie spodziewajcie się po tym filmie błyskotliwych dialogów, czy dogłębnej autoanalizy psychologicznej. Tego co najważniejsze nikt wam tu nie poda na talerzu, bo to wszak kino artystyczne, wyrafinowane i raczej dla myślących, wyrobionych widzów (istnieje zatem spora szansa na to, że nie wszystko do mnie dotarło).

Skomentuj