Przez uprzedzenia, a mówiąc konkretniej, przez strach przed brzmieniem języka niemieckiego, nie obejrzałam tego serialu wcześniej, czego trochę żałuję (bo dobry), a trochę nie (bo teraz obejrzałam oba sezony za jednym razem; to były przyjemne cztery dni). Czekacie na serialową ekranizację książek o Eberhardzie Mocku? No jak też już nie, ale tak by to mogło mniej więcej wyglądać, gdyby polscy filmowcy się spięli i oczywiście gdyby sponsorzy szczodrze projekt dofinansowali.
Ach ten szalony Berlin!
Jesteśmy w Berlinie w roku 1929, czyli w krańcowym stadium dekadencji. Przestępczość kwitnie w mrocznych zaułkach miasta, noc pulsuje jazzową muzyką płynącą z fantazyjnych nocnych klubów, na ulicach nie brakuje transwestytów, prostytutek, narkomanów i kieszonkowców, ale też wariatów i weteranów niedawno zakończonej wojny. Stałym elementem berlińskiego krajobrazu są robotnicze strajki i protesty, komunistyczne manifestacje oraz przemarsze grup nacjonalistycznych. W to siedlisko przestępczości i rozpusty trafia komisarz Gereon Rath (Volker Bruch) z Kolonii, który ma do wypełnienia dość specyficzną misję. Musi on mianowicie odnaleźć jedyną kopię filmu, który może zdyskredytować bliską mu osobę. Film jest bardzo niecenzuralnej treści, dlatego też poszukiwania rozpoczynają się od wizyty w nielegalnym studiu nagraniowym, specjalizującym się w śmiałym porno, także z udziałem dzieci. Przy okazji swojego prywatnego śledztwa, współpracując z berlińską policją, Rath wikła się w dużo grubszą sprawę związaną z nielegalnie sprowadzonym z Rosji pociągiem, którego jeden z wagonów ma zawierać złoto.
Przez wiele kolejnych odcinków śledzić będziemy ten kolejowy kryminał, który będzie coraz bardziej krwawy. Osobną częścią fabuły są przygody panny Charlotte Ritter (Liv Lisa Fries), którą z policją wiąże praca w charakterze sekretarki w głównym komisariacie, którą czasami udaje jej się zdobyć. To tutaj poznaje Ratha, choć długo nie będą wiedzieli, że łączy ich więcej, niż mogli przypuszczać. Charlotte jest bardzo interesującą osobą, łączącą w sobie co najmniej trzy osobne życia. Jej jednym obliczem jest biedna dziewczyna z patologicznej rodziny, walcząca codziennie o możliwość zarobienia kilku marek. Inna jej twarz to prostytutka zarabiająca dość wyszukanymi usługami. Wreszcie nasza panna Ritter ma też ambicje detektywistyczne i naprawdę znakomicie sobie radzi w policyjnej robocie jako dzielny Watson naszego Holmesa-Ratha. Ten z kolei to równie złożona postać, bo nie tylko znakomity policjant, ale też straumatyzowany weteran wojenny, pełen wewnętrznych konfliktów brat i syn, no i niestety narkoman. Naprawdę podoba mi się w tym serialu złożoność postaci i to nie tylko głównych, ale i drugoplanowych bohaterów. Wszystko to bardzo ładnie splata się w finale drugiego sezonu, dając widzowi wiele satysfakcjonujących rozwiązań i odpowiedzi.
Rozmach, styl, jakość
Jedynym, co mnie tak naprawdę raziło w tym historycznym widowisku, były dialogi, zbyt proste, wręcz umowne i czasem niewiele wnoszące. Na dłuższe dyskusje na ważne tematy nie ma tu raczej co liczyć, ale to jedyny mój zarzut. Za to cała reszta jest znakomita. Akcja ma dobre tempo, nie zwalnia nawet na chwilę, a jeśli już, to jesteśmy zabierani w tak interesujące miejsca jak ciasne, przepełnione mieszkanie rodziny Ritter, czy scena w nocnym klubie, na której przebrana za mężczyznę hrabina Svetlana Sorokina śpiewa piosenkę o śmierci i końcu świata, z której czuć grozę tego, co się stanie za dziesięć lat.
Naprawdę doceniam to, że tak wiele o historii Berlina mogłam się z serialu dowiedzieć i bardzo chętnie sięgnęłabym po serię powieści Volkera Kutschera, będącej jego literackim pierwowzorem. Teraz, odwiedzając stolicę Niemiec, co zdarza mi się często, będę na nią patrzyła zupełnie inaczej, choć jej dekadencka świetność już przeminęła. Szczególnie chętnie poznałabym literackie pierwowzory hrabiny Sorokiny i Bruna Woltera, partnera Ratha z berlińskiej policji. Grający ich aktorzy byli fantastyczni, Severija Janusauskaite jest na scenie niczym androgeniczna Lady Gaga, a Peter Kurth to wymarzony odtwórca roli Mocka, którego mogliby zaangażować bez castingu, gdyby produkcja w końcu ruszyła. Ciekawa jestem jednak jak się te postaci bronią na papierze, bez tak wyrazistych aktorskich fizjonomii.
O komunistach, proletariuszach, policjantach i nazistach dowiecie się z tej produkcji więcej niż z lekcji historii w szkole. A co więcej, zostaniecie też zabrani do szemranych barów, do klubów ze striptizem, do publicznej łaźni, oraz na przejażdżkę przedwojennym pociągiem i w mrożący krew w żyłach lot samolotem. A sceny w prosektorium! To dopiero kryminalna rewelacja i wizytówka Babylon Berlin. Polscy artyści filmowi mogliby się uczyć od zachodnich sąsiadów, zwłaszcza jeśli chodzi o dźwięk, charakteryzację i aktorstwo.
Dzięki Mnie też się bardzo podobało, serial niedoceniony, mało kto widzoal, malo kto o nim pisze… Widziałem 16 odcinków w hbo. To 2 serie?
Wiem, że Niemcy przewidują kontynuację. Fajnie, bo realizacja kosztowna, widać, że budżet byl ogromny.
To dwie serie. Niestety trzecia dopiero za rok. Produkcja była dofinansowana przez fundusz promocji Berlina i Brandenburgii i rzeczywiście widać, że na niczym nie skąpili.
Dziwi mnie, że tak mało jest informacji o tym serialu, że ludzie nie oglądają. Czyżbym nie tylko ja miała fobię językową, wynikającą z przykrych doświadczeń edukacyjnych? :)
Choć lubię produkcję europejskie to niestety ten serial mnie nie zachwycił. Wiem jednak że jestem w mniejszości ale czasem tak bywa. Serial jest natomiast mało popularny bo nie jest amerykański. Z seriali niemieckich warto jeszcze zobaczyć „Bankową Grę” (badania banks) dostępna w HBO Go
Dziękuję za komentarz i polecenie serialu, który chętnie obejrzę. Mnie Babylon Berlin zachwycił, ale to może być efekt kontrastu do polskich produkcji historycznych :)
Pozdrawiam
„Serial jest natomiast mało popularny bo nie jest amerykański”
Nie sądzę.Nie oglądałem dlatego bo się nie nawinął.
A może nie nawinął się, bo nie miał aż takiej promocji jak amerykańskie produkcje. Każdy średniak z USA jest rozleklamowany bardziej niż produkcje europejskie, od razu robi się z niego hit wszech czasów. Tak ja to widzę.
Chodzi oczywiście o „Bad Banks” :)
Bankowa gra bardzo zgrabna. Nieco za krótka, ale chyba bedzie kontynuacja… Tu kasę wyłożyl chyba Frankfurt n.Menem. Tak czy siak – dobra, rzemieślnicza robota!