Pomiń zawartość →

Tag: Taron Egerton

Sing

Uwielbiam Illumination za Minionki, ale to Sing jest najlepszym filmem jaki zrobili do tej pory. Ta zwierzęca opowieść przebija wszystko, nawet Sekretne życie zwierzaków domowych czy Zwierzogród. To rozrywka dla całej rodziny, film, na którym nie sposób się nudzić, za to można się uśmiać do łez i potężnie wzruszyć. Naprawdę potrzebowałam tego seansu i nie mogłam czekać do stycznia na polską premierę, dlatego po raz kolejny załadowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do Berlina na pokaz przedpremierowy. Zapewniam, że nie ma lepszego sposobu na rozproszenie mroków i smutków, lepszego antidotum na dżdżysto-błotnistą pogodę i brak światła za oknem, niż seans Sing. Aż się sama dziwię, że tak mi się spodobało, bo przecież nawet nie lubię konkursów talentów, a o tym w końcu jest cała ta opowieść.

Skomentuj

Legend

Tyle czekania i takie rozczarowanie! Jak nigdy, nawet się starannie przygotowałam do seansu, oglądając wszystko co wcześniej nakręcono o bliźniakach gangsterach, w tym dość nudną fabułę, bardzo specyficzny dokument (autorstwa pana, który cały czas powtarzał, że jest oficjalnym biografem braci Kray) i niespodziewanie dobry i klimatyczny drugi sezon Whitechapel (naprawdę polecam). Gdy już zatem usiadłam w fotelu kinowym, nie mogłam uwierzyć, że z tak medialnej rodzinnej historii można było zrobić coś tak pozbawionego emocji, a nawet groteskowo śmiesznego i to w złym sensie, gniota. Najbardziej przykre jest jednak to, że nawet ci, którzy pisali o tym, że co prawda film słaby, ale Tom Hardy w podwójnej roli wspaniały, kłamali (choć pewnie w dobrych intencjach). Zapewniam, że brytyjski aktor nie ma większej fanki ode mnie, a jednak już po godzinie miałam ochotę wybiec z kina i już nigdy nie patrzeć na tę wykrzywioną w przesadnych grymasach twarz. No przeholował chłopina.

7 komentarzy

Kingsman: Tajne służby

Sam pomysł na film bardzo mi się podobał, ale wykonanie już mniej. Super, że ktoś postanowił nakręcić taką zakręconą parodię filmów szpiegowskich z przygodami Jamesa Bonda na czele. Jest w tym dużo lekkości, ironicznego poczucia humoru i gładkiego stylu przerysowanych postaci. Niestety całość jest jakaś miałka i nie wywiera większego wrażenia. Na koniec wydawało mi się, że właściwa akcja nawet na dobre się nie rozpoczęła, albo że wycięto kilka kluczowych dla fabuły fragmentów. Może nie powinno mnie to dziwić, bo w sumie Kingsman to taka hybryda: trochę pastisz Bonda (coś dla starszych widzów, którzy klasyki już widzieli), a trochę lekka rozrywka dla ewidentnie nastoletniej widowni (bardzo młody bohater i grube żarty).

2 komentarze