Pomiń zawartość →

Tag: Pierre Niney

O czym nie napisałam w ostatnich miesiącach

Niektórym może się to wydać dość zaskakujące, ale ja naprawdę czytam i oglądam więcej niż potem trafia w tekstach na bloga. To już mój szósty rok blogowania i dopiero ostatnio nauczyłam się, że nie ma co się zmuszać do pisania absolutnie o wszystkim na czym zawiesiłam wzrok (lub słuch). Powody, dla których nie mogłam się zmusić do napisania choćby krótkiej notki o filmie, serialu, książce czy audiobooku są bardzo różne, ale za każdym razem sprowadzają się do bariery psychicznej nie do pokonania. Pomyślałam jednak, że może innych (nie tylko blogerów) zainteresuje to, co nie trafiło na pierwszą stronę Szczerych Recenzji.

Skomentuj

Frantz

François Ozon nakręcił film tak piękny, że aż żałuję, że nie jestem profesjonalnym filmoznawcą, by móc Wam bardziej fachowo opisać wczorajszy seans. Choć to obraz poświęcony uprzedzeniom i nacjonalizmowi prowadzącym do wojny, pokazujący jak wielkie spustoszenie sieje w społecznościach nienawiść do sąsiadów, to jednak nie ma tu nic sztampowego, taniego, a co najważniejsze, reżyser nie posługuje się także szantażem emocjonalnym, tak łatwym do zastosowania, gdy ktoś chce nakręcić film o wojnie na skróty. Jest uczciwie, momentami nawet szorstko, ale za to czujemy, że w każdym z tych pięknych kadrów jest jakaś uniwersalna ludzka prawda. Temat Frantza wydał mi się może szczególnie aktualny ze względu na to, że obejrzałam go w dzień,w którym wybrano nowego prezydenta Francji. Tak bardzo się wszystko zmieniło, a tak bardzo jednak pozostaje takie samo.

2 komentarze

Przepis na miłość

Dziś kontynuujemy temat bardzo dziewczyńskiego kina na pochmurne wieczory. Poza dramatami kostiumowymi, najlepsze są w tym gatunku zdecydowanie francuskie komedie, a wśród nich najbardziej przytulaśna, czyli Przepis na miłość (przy okazji coś do kącika gastronomicznego). Wątpię by prawdziwi wielbiciele francuskich komedii nie widzieli już tego filmu, ale może jeszcze uda się kogoś zachęcić. W końcu, co może być lepszego na tę paskudną pogodę niż ciepły film o ekscentrykach mówiących zmysłowym francuskim i zajadających się wykwintnymi czekoladkami?

3 komentarze

Yves Saint Laurent

Ten film to kolejne wielkie rozczarowanie, chyba największe w tym sezonie, bo naprawdę się naczekałam i miałam spore nadzieje. Paradoksalnie moje czekanie zaowocowało tym, że podczas seansu nie mogłam się doczekać końca. Naprawdę jest aż tak źle. Jeśli ktoś nie zna dokładnie historii mody oraz nie zaznajomił się wcześniej ze szczegółami biografii francuskiego projektanta, może mieć prawdziwe trudności ze zorientowaniem się w treści ekranowych migawek.

Skomentuj

Miłość po francusku

Idąc na Miłość po francusku dostajemy dokładnie to, na co liczymy decydując się na komedię romantyczną (nie zrażajcie się fatalnym tytułem, który nie ma nic wspólnego z fabułą). Film jest lekki, naprawdę zabawny, a jego bohaterowie sympatyczni i czarujący. Nie przeszkadza ani mało oryginalny zamysł, ani lekki brak logiki w poszczególnych wątkach. Prawdę mówiąc seans podobał mi się tak bardzo, że z chęcią wybrałabym się na to samo do kina jeszcze raz, a co więcej innym też się podobało (nie żeby mnie to jakoś szczególnie obchodziło czy coś). Przez cały czas na sali kinowej słychać było autentyczny wesoły rechot, i to pomimo barku żenujących dowcipów. Jednak Francuzi maja klasę!

2 komentarze