Retro klimaty mają się świetnie w telewizji. Po rewelacyjnych Mad Men czy Zakazanym imperium, dostajemy w tym sezonie Vinyl, opowieść o muzycznej rewolucji w latach 70. Podejrzewam, że fani muzyki z tamtych czasów są wręcz zachwyceni tematyką, a zwłaszcza szczegółowością przedstawianych faktów, ale mnie osobiście Vinyl męczy koszmarnie. Nie bardzo rozumiem dlaczego ta produkcja udaje fabułę, skoro kilkuczęściowy dokument (czym w rzeczywistości to jest) miliony ludzi oglądałyby równie chętnie. Niby jest klimat, na każdym ujęciu widać wielką kasę wpakowaną w odtworzenie realiów tamtych czasów, a jednak na każdym kroku czuć, że czegoś brakuje, a jednocześnie przesyt jest tu przeogromny. I nie ma dla mnie znaczenia, że to dzieło Jaggera, Scorsese czy Wintera, po prostu źle się to ogląda. Nie chodzi też o obcą mi tematykę, bo przecież wciągnęłam się na poważnie w wiele produkcji na zupełnie abstrakcyjne dla mnie tematy (choćby Manhattan). Chodzi o formę.
KomentarzTag: Olivia Wilde
Ona to dość niecodzienna opowieść poruszająca problem miłości i innych wzajemnych relacji między dwoma osobowościami, z których niekoniecznie każda jest człowiekiem z krwi i kości. Pytanie zadawane przez reżysera Spike’a Jonze’a zdaje się dotyczyć tego, jakie znaczenie ma fizyczność ukochanej czy ukochanego, kiedy z całego serca kochamy jego wnętrze. Oczywiście wiele razy poruszano już ten temat w kinie, ale chyba nigdy twórcy filmowi nie poszli w analizie uczuć aż tak daleko. Nie ma tu jednoznacznych sądów ani opinii, a jedno czego jestem pewna, to mocne wrażenie jakie Ona robi na widzach. Zapewne to właśnie intensywna gra na emocjach sprawiła, że do kina w walentynki pocisną tłumy właśnie na to. Powiem szczerze, że na święto zakochanych osobiście bym nie wybrała właśnie tej melancholijnej projekcji, ale kto by mnie tam słuchał.
KomentarzJeżeli masz choćby szczątkowe wyczucie smaku i odrobinę instynktu samozachowawczego, trzymaj się z dala od Niewiarygodnego Burta Wonderstone’a. To jest zdecydowanie najstraszniejszy film tego roku. Prezentowana tu potworna gra aktorska oraz cała oprawa przeraziły mnie bardziej niż duchy z Obecności. Z drugiej jednak strony ostrzeżenia może nie są potrzebne, bo jak ktoś ma choćby jakieś okruchy dobrego gustu, to nie połakomi się jak ja na komedię o dwóch magikach występujących w Las Vegas, czyli światowej stolicy kiczu. Samo miasto mnie przytłacza, a do tego dodali jeszcze tak nieprzyswajalny temat jak perypetie rozkapryszonych iluzjonistów. Może innym widzom, na przykład takim, którzy lubią magiczne sztuczki, cekinowe kostiumy i sceniczne wygłupy, ten film bardzo się spodoba, ale ja uważam, że był straszny. Niewiarygodny Burt Wonderstone powinien być pokazywany w pakiecie z Iluzją, żebyśmy zobaczyli jak powinno się i nie powinno kręcić filmów o magikach.
Komentarz