Pomiń zawartość →

Tag: Elle Fanning

Mary Shelley

Gdyby nie ta inteligentna angielska dziewczyna, nie wiadomo jak rozwinąłby się romantyzm, jak wyglądałaby przyszłość powieści gotyckiej i czy mielibyśmy literaturę fantastyczno-naukową. Jako czytelnicy i odbiorcy wszelkich tworów kultury masowej, zawdzięczamy jej naprawdę wiele, dlatego też cieszy ogromnie powrót zainteresowania jej osobą, związany z filmową ekranizacją dziejów głośnego na całą Europę romansu. Któż by nie chciał wiedzieć, z jakiego pokręconego i wybitnego umysłu zrodził się sam potwór Frankensteina, ojciec wszelkiej maści mutantów i hybryd oraz uniwersalny symbol tego, jak się może skończyć zabawa człowieka w Boga? I choć film nie zachwyca, jest to zdecydowanie pozycja obowiązkowa tego lata, szczególnie dla młodszych widzów, którzy o literaturze romantycznej nie wiedzą prawie nic, a poeci i pisarze kojarzą im się jedynie z bandą nudziarzy z lokami na głowie i w fałdzistych, bufiastych koszulach, którzy patrzą na nich zamglonym wzrokiem ze ścian klas do nauki języka polskiego. Wszak Mary i jej ukochany Percy prowadzili iście rockandrollowy styl życia :)

Skomentuj

The The Vanishing of Sidney Hall

Film, choć niewiele o nim wiedziałam i niewiele się spodziewałam, zaintrygował mnie samym trailerem, a w trakcie seansu okazało się, że jest zaskakująco błyskotliwy, oryginalny i klimatyczny. Niby prosta historia, ale opowiedziana z wyczuciem, pełna niuansów i sugestii, no i z umiarem. To jedna z tych fabuł, w którą wchodzi się powoli, z pozoru typowa i nudna, ale po godzinie widz odkrywa, że siedzi na skraju fotela, obgryza paznokcie i czeka co będzie dalej. W dodatku film daje do myślenia i wywołuje ten stan, który jako widzka, lubię najbardziej, czyli poczucie żalu, że to już koniec, wynikające z tego, że tak dobrze poczuliśmy się w przedstawionym na ekranie świecie. A jaki to świat? Przede wszystkim taki, w którym ludzie kochają dobrą literaturę, czyli znów coś w sam raz dla moli książkowych.

Skomentuj

Na pokuszenie

Doświadczenie nauczyło mnie, że jeśli w kinie wyświetlany jest nowy film Sofii Coppoli, to koniecznie trzeba na niego iść, bo z pewnością będzie się o nim mówiło. W przypadku tego obrazu doszła jeszcze kwestia Złotej Palmy w Cannes więc nie było dyskusji czy warto iść na seans. Przyznam, że w przeciwieństwie do wielu widzów, nie jestem absolutnie filmem rozczarowana i choć widziałam oczywiście wersję z 1971 roku, której Na pokuszenie jest remakiem, nie uważam, żeby była lepsza od tego, co zaproponowała Coppola. Pod względem estetycznym, starsza wersja jest znacznie gorsza, gdyż naprawdę źle zniosła upływ czasu i dziś może pod tym względem tylko śmieszyć. Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to nie ma co porównywać, bo są to dwa zupełnie różne filmy, które łączy kilka dokładnie takich samych scen i oczywiście to, że oba są adaptacjami jednej powieści Thomasa Culliana.

Skomentuj

Neon Demon

Jeśli wybraliście się już lub zamierzacie wybrać na ten film, to zapewne wiecie co wielcy krytycy mają na jego temat do powiedzenia. Słyszeliście, że wygwizdano to ,,dzieło” w Cannes, że pełno tu symboli, psychoanalizy, lynchowskiego mroku i metafizyki oraz, że warstwa wizualna (te wszystkie migające światełka i pulsujące obrazy) znacznie przyćmiewają szczątkowe dialogi. Mnie jednak nie bardzo interesują sugestie tego, co o filmie powinnam myśleć, tylko to jak ja i inni, zwykli, przeciętni widzowie, go odebraliśmy. Przez pierwsze pół godziny wieje nudą, a to jeszcze ta faza, w której można mieć nadzieję na rozwój akcji. Potem na sali kina Pionier, gdzie widownia raczej z tych bardziej kulturalnych i wyrobionych przychodzi, słychać było śmiechy i zabawne komentarze. Wreszcie w finale przychodzi rozczarowanie tą neonową wydmuszką, a także mdłości związane z czysto fizyczną ekranową prezentacją atawistycznych, popędliwych procesów, których lepiej bym tu nie opisywała.

Skomentuj

Czarownica (Maleficent)

Czarownica to czysta wizualna uczta, nie wymagająca od widza zbyt dużego pomyślunku, ale za to pomagająca w odszukaniu w sobie swojego wewnętrznego dziecka. Z racji tego, że gra tu przepiękna Angelina, na film licznie poszli (i pewno jeszcze pójdą) oprócz dzieci i młodzieży, także bardziej zaawansowani wiekiem widzowie, w których ta opowieść niezawodnie wywoła wspomnienie ulubionych kreskówek Disneya. Mamy tu wszystko, co tak nas uwodziło jakieś 15 lat temu, czyli niezbyt głębokie postaci, wspaniałą scenerię, wróżki i magiczne stwory, gadające zwierzaki i prosty morał.

Skomentuj