Do książek Myśliwskiego mam stosunek wręcz nabożny. Odkąd zetknęłam się po raz pierwszy z jego twórczością (Kamień na kamieniu) nie mogę wyjść z podziwu nad tym jak on to właściwie robi. Jak coś takiego jak pisana zwyczajnym językiem opowieść o dorastaniu na polskiej powojennej wsi (czy jak w przypadku Ostatniego rozdania, w małym prowincjonalnym miasteczku) może być taka prosta, a jednocześnie tak mądra, wzruszająca i głęboka? Pomyślcie tylko ile solidnej, żmudnej pisarskiej roboty kryje się za taką prostotą. Naprawdę ogromne wrażenie zrobił na mnie ostatnio przeczytany artykuł w Przekroju, w którym poznajemy tajniki pracy Myśliwskiego nad kolejną powieścią. Gdy czytałam o tym jak pisarz ręcznie ołówkiem kreśli każde zdanie, po czym nanosi poprawki przy pomocy gumki do ścierania, poprawia wszystko długopisem i przepisuje na leciwej maszynie do pisania, zaświtała mi w głowie myśl o treści ,,No oczywiście! Tylko tak solidnie, z cierpliwością skrojone zdania mogą być tak prawdziwe”. Ręczne pisanie jest znacznie bliżej prawdziwych źródeł naszej kultury, wpływa na sposób wyrażania myśli i to się naprawdę czuje podczas lektury.
Bohaterowie kreowani przez dwukrotnego zdobywcę Nike są zazwyczaj panami w średnim lub starszym wieku, jednak to właśnie oni, a nie jakieś postaci mojej płci czy wieku, dotykają istoty mojego (co prawda głęboko zagrzebanego) człowieczeństwa. Nie inaczej jest także w Ostatnim rozdaniu, kolejnym monologu powieściowym bohatera, któremu bliżej już niż dalej. Narrator powieści jest zamożnym przedsiębiorcą, odnoszącym sukcesy w wielu branżach. Ramę fabularną jego wyznaniom nadaje codzienne, kompulsywne przeglądanie starego notesu z adresami. Stary, zapisany i załadowany wizytówkami notes, pełen jest duchów z przeszłości, idących z bohaterem przez całe życie. Jest on symbolem, figurą pamięci i całego, straconego i przegranego, żywota. Z tego katalogu osób i wydarzeń wybierane są te, które miały największe znaczenie i największy wpływ na młodego mężczyznę, w którym niewiele się zmieniło od czasów studenckich, kiedy to zerwał kontakt z miłością swojego życia, rzucił studia, przestał malować i postanowił zostać krawcem. Wydarzenia z tamtego okresu ukształtowały go na resztę życia i na starość, gdy nasz bohater jest co prawda bogaty, ale boleśnie samotny, wraca do nich najczęściej.
Ostatnie rozdanie daje nam to wszystko, co już zdążyliśmy tak bardzo pokochać przez dekady obcowania z literackimi tworami Myśliwskiego. Są tu zdania naśladujące codzienne, zwykłe frazy, a tak prawdziwe i mądre, jak sentencje największych mędrców (ależ patetycznie to zabrzmiało, a przecież Myśliwski nie jest patetyczny lecz silny i skromny). Każda z postaci ma tu swój własny sposób opisywania świata, oddający jednocześnie proces zmian społecznych i ich osobliwy w nim status. Jest to głównie galeria nie odnajdujących się w nowym porządku społecznym rzemieślników, zaradnych kobiet radzących sobie jak potrafią bez mężów, oraz kobiet-bluszczy, próbujących znaleźć oparcie w głównym bohaterze, który niestety umyka sprawnie przed wszelkimi zobowiązaniami.
Ze stron Ostatniego rozdania sączą się do umysłu czytelnika głównie dwa uczucia: wzruszenie i smutek. Wzrusza (choć nie w tandetny, kiczowaty czy sentymentalny sposób) zwłaszcza to z jaką szorstką czułością narrator wspomina dom rodzinny i swoją matkę. Genialnie uchwycił tu Myśliwski mechanizmy pamięci, dzięki którym wystarczy pomyśleć o różach, drzwiach czy schodkach na ganku, na których siadywała matka, by przenieść się myślami do kompletnego, choć już utraconego świata. Zachwyca zwłaszcza ciepło w jaki opisywana jest matka, która choć była prostą kobietą o wąskich horyzontach, nie jest w żaden sposób oceniana przez syna. To samo dotyczy zresztą wszystkich bohaterów, którzy otrzymują od narratora tylko zrozumienie, połączone ze współczuciem dla skomplikowanych ludzkich losów. Nikt nie otrzymuje tu nagan ani pochwał.
Za to smuci łączność z postacią, z którą można się naprawdę bardzo szybko zżyć i utożsamić, zobaczyć w niej samego siebie, swojego ojca lub dziadka. Każdy z nas jest nim. Przecież w podobny sposób wszyscy sakralizujemy rodzinny dom, wspomnienie zmarłych rodziców czy pierwszą miłość. Wszyscy tak samo rozczulamy się nad małym/małą sobą ze wspomnień, i nie ważne jest tak naprawdę to, że nasze wspomnienia się różnią.
Dla mnie Ostatnie rozdanie to nie tyle książka o losie, filozofii, pamięci, codzienności czy zmianach społecznych, a potwierdzenie prostych prawd mówiących o tym, że nawet najprostsi ludzie mają coś cennego do przekazania i że nawet najzwyczajniejszy żywot także może skrywać jakąś tajemnicę.
Książka jest naprawdę jedną z lepszych jakie przeczytałem. W ogóle cała twórczość Myśliwskiego jest godna polecenia.
a dla mnie ta książka jest najgorsza ze wszystkich jakie napisał. Stara sie powielać styl,ale juz wypalił sie. jest po prostu nudna