Wszystko wskazywało na to, że Newsroom naprawdę mi się spodoba. Co może być nieciekawego lub wkurzającego w pokazywaniu jak się robi telewizję? Przecież kocham telewizję! Oglądam ją całą dobę i nawet śni mi się po nocach, więc serial o jej kulisach powinien być strzałem w dziesiątkę. Do tego jeszcze mamy tu mistrzów amerykańskiego aktorstwa, Jeffa Danielsa i Jane Fondę, oraz mocno wyeksponowany wątek romansowy. Cóż się mogło nie udać? Po obejrzeniu wielu odcinków (zbyt wielu jak na mój przegrzany tą produkcją mózg) uważam, że nie udało się absolutnie nic, a cały serial to po prostu wydmuszka. Mam wrażenie, że Aaron Sorkin i inni pracujący nad produkcją tego telewizyjnego hiciora ludzie, z premedytacją stworzyli coś, co spodoba się ślepo zapatrzonym w amerykańską kulturę trzydziestolatkom, a już szczególnie tym pracującym w mediach i korporacjach. Mogą sobie tacy widzowie popatrzeć na szalone tempo pracy, tony sprzętu, ludzi zaharowujących się po godzinach i wiecznie trajkoczących o popularności tudzież wynikach sprzedaży, i pomyśleć sobie, że to takie prawdziwe i o nich. Może i korpoludki z całego świata znajdują w Newsroomie odbicie swojego życia, ale mnie to wprost odrzuca. No i jeszcze ten nachalny przekaz: ,,Walczymy o lepszą Amerykę”, ,,Liczy się rzetelna informacja” i ,,Widzowie doceniają jakość”. No jakoś tego nie kupuję.
Cała fabuła Newsrooma oparta jest na motywie związku pewnego podstarzałego prezentera wiadomości z pewną ambitną i żywiołową producentką i dziennikarką. Will McAvoy (grany przez Jeffa Danielsa, któremu pozostały już tylko szczątki dawnej prezencji) to zarozumiały, nadęty drętwiak, arogancki do granic możliwości, ale świetnie znający się na polityce oraz na schlebianiu gustom widzów. Mackenzie MacHale (trochę za dużo tych maców), w którą wcieliła się szara, nerwowa mycha Emily Mortimer, przed laty była w związku z Willem, wraca do jego programu po latach, by wprowadzić do telewizji zupełnie nową jakość. To nowe ma polegać, na promowaniu wraz z prezenterem misji telewizyjnej. Chcą by ich program, w przeciwieństwie do konkurencji, wnosił coś do życia obywateli, przekazywał tylko ważne, rzetelne informacje i by kształtował ich tożsamość polityczną. Dla tej dwójki walka o oglądalność jest jednocześnie walką o lepszą Amerykę (dziwne trochę, bo w końcu to już jest najlepszy kraj ze wszystkich we wszechświecie). Namolna patriotyczna ideologia, ukryta we wszystkim co ta dwójka mówi, jest dla mnie wprost nie do zniesienia. Naprawdę podziwiam wszystkich, którzy są na to odporny, a sądząc po wynikach oglądalności jest takich widzów naprawdę wielu.
Newsroom to moim zdaniem serial, który może wywołać objawy ADHD nawet u osób do tej pory nie cierpiących na tę chorobę. Nie tylko główni bohaterowie, ale cała towarzysząca im ekipa telewizyjna, prześcigają się wręcz w megaszybkim wypowiadaniu kuriozalnych zdań. Niby człowiek chciałby się nawet dowiedzieć jak mogły wyglądać najgorętsze wydarzenia amerykańskiej polityki ostatnich lat widziane oczami speców od informowania obywateli, ale niestety ciężko jest cokolwiek wywnioskować z tego, co oni z siebie wyrzucają. Słowa wydostające się z zagrody ich zębów to rwący potok, niekoniecznie spójnych czy logicznych przekazów werbalnych o znikomej wartości dla odbiorców. Aż zaczęłam podejrzewać, że kastingi do poszczególnych ról polegały na głośnym czytaniu na czas. Kto zrobił to najszybciej bez zająknięcia ten wygrał rolę i tyle. Nawet ciekawy motyw nacisków ze strony władz stacji telewizyjnych, które chciałyby by reporterzy bardziej liczyli się z ich osobistymi interesami politycznymi i z oglądalnością, ginie gdzieś w tej słownej powodzi. W dodatku postaci nie tylko szybko mówią, ale też irytująco szybko się poruszają. Nerwowo miotający się młodzi dziennikarze i starzy telewizyjni wyjadacze sprawiają, że nawet ekipa Chirurgów to przy nich muchy w smole. ,,Dynamiczna” praca kamery dopełnia wrażenia przytłoczenia i chaosu. Ktoś chciał zrobić serial o telewizji jak produkcję i przedobrzył. Nawet oglądając kino akcji można się bardziej zrelaksować. Zresztą, od serialu oczekuję przede wszystkim dobrej rozrywki, wciągającej fabuły i estetycznej przyjemności, a nie ciągłego zdenerwowania tempem akcji, oraz irytacji, gdy w końcu okazuje się, że nic się nie stało, bo to tylko telewizja, czyli iluzja.
Komentarze