Pomiń zawartość →

Miliarderzy z przypadku Bena Mezricha

Miliarderzy z przypadku to rzecz lekka, przyjemna i bardzo pouczająca, ale w żadnym razie nie wielka literatura. Trafiłam na nią, podobnie jak na większość książek, przypadkiem i z dużym opóźnieniem. Cała reszta świata przeczytała to w czasie kulminacji sukcesu filmu The Social Network. Gdybym także wcześniej oddała się lekturze, prawdopodobnie film zrobiłby na mnie większe wrażenie, ale to nieistotne. Zastanawiacie się pewnie czemu czytam Miliarderów z przypadku właśnie teraz (kiedy na przykład nowy Murakami czeka na półce). Otóż, pewno jak większość z was, mam poważne problemy z koncentracją i motywacją do jakiejkolwiek pracy, gdy temperatura przekracza 30 stopni. Mózg się zatrzymuje i jest w stanie przetworzyć tylko lekkie czytadło. Na szczęście to czytadło jest także bardzo poważną motywacją do wzięcia się w garść i pykania w klawiaturę choćby nie wiem co.

Wraz z kolejnymi odcinkami coraz bardziej smutnego serialu o dysfunkcjach społecznych wśród informatyków zwanego Doliną Krzemową, rośnie zainteresowanie światem, w którym informatycy chodzą zawsze grupami. W tych grupach nie może zabraknąć inteligentnych gwiazdorów (tu bracia Winklevoss), czy zahukanych aż sprytnych bladziochów żydowskiego pochodzenia z lokami, umawiających się z ładnymi Azjatkami (tu Eduardo Severin i sam Mark Zuckerberg). Oj, pod tym względem Miliarderzy z przypadku mogliby być jednym z odcinków Doliny Krzemowej (której główny bohater wygląda zresztą jak klon Zuckerberga).

Jest to tania rozrywka, ale paradoksalnie także na pewno książka o jednym z najważniejszych zjawisk dzisiejszych czasów, czyli o przenoszeniu życia zawodowego, uczuciowego i towarzyskiego do przestrzeni wirtualnej. Tego nie sposób przecenić, ale jednak mimo całej ważności wiele rzeczy także przeszkadzało mi bardzo w lekturze. Ben Mezrich uporządkował fabułę tak, by wszystko kręciło się wokół dwóch pomysłów: tego, że motywacją do stworzenia Facebooka było tylko poznanie większej ilości dziewczyn, a także to, że wielkie internetowe biznesy wyłaniają się z zapyziałych wnętrz pokoików w akademiku. Nie ma chyba jednego akapitu, w którym nie przewijałby się choć jeden z tych tematów przewodnich, co jest bardzo irytujące. Cóż, pewno gdyby nie to, ta cienka książeczka byłaby jeszcze cieńsza. Szczególnie sprawa z tymi dziewczynami wydaje mi się bardzo podejrzana. Od kiedy to studenci studiujący na najstarszym i najbardziej prestiżowym uniwersytecie w USA, przyszli panowie świata, którzy są już na starcie bardzo bogaci, bo edukacja na Harvardzie kosztuje krocie, mają problemy z zapunktowaniem u płci przeciwnej. Nawet jeśli wziąć pod uwagę społeczne upośledzenie Zuckerberga, to jakieś grubymi nićmi szyte.

Wspomniana na wstępie warstwa motywacyjna jest za to bardzo silna. Uwielbiam takie opisy intensywnych przesileń, w których wybitna jednostka wie, że jeśli teraz, przez krótki czas da z siebie wszystko, to potem całe życie będzie z tego korzystać. Te opisy jak to nieszczęsny Mark zieleniał z niewyspani przed komputerem, naprawdę działają mi na wyobraźnię. Aż się chce zacząć pracować nad zdobyciem własnych milionów i przeprowadzeniem własnej rewolucji społecznej.

Miliarderzy z przypadku to książka, którą dostał w prezencie mój młodszy brat (stąd o niej wiem) i muszę przyznać, że ma ona bardzo praktyczne i cenne przesłanie dla obecnych nastolatków. Niech się dzieciaki raz na zawsze nauczą, że bycie małym kujonem w gimnazjum i liceum opłaci im się w przyszłości. Każdy dziwak może także znaleźć tu pocieszenie i podporę w przekonaniu, że jeśli bardzo mocno się zaangażuje, to właśnie jego dziwactwo może przyczynić się do wielkiego sukcesu.

Z drugiej jednak strony, czy Mark Zuckerberg, człowiek który okłamał, wykorzystał i oszukał wszystkich, którzy mu pomogli (Saverina, Parkera, Winklevossów) powinien być stawiany młodym za wzór? Cóż, znam wielu rodziców, którzy zgadzają się ze mną, że żyjemy w ciężkich czasach, w których ich maleństwa mogą sobie poradzić tylko wyznając makiawelizm by Mark Zuckerberg.

Opublikowano w Książki

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *