Pomiń zawartość →

Tag: Sam Claflin

Moja kuzynka Rachela (spojlerowo o powieści i filmie)

Wpis ten wypada mi rozpocząć od wyznania: nie czytuję Daphne du Maurier. Pomimo edukacji filologicznej (może zbyt pobieżnej) jej nazwisko kojarzyło mi się tylko z jakimś romansowym kiczem zawiewającym gotykiem, a także z tym, że w swej biografii Branwella Brontë skrzywdziła brata największych brytyjskich pisarek. Okazuje się, że cały świat zaczytywał się w Rebece i Oberży na pustkowiu, podczas gdy ja pozostawałam w błogiej nieświadomości, ale zapewniam, że szybko nadrobię zaległości. Znacie to uczucie, gdy bierzecie do ręki coś, po czym nie spodziewacie się absolutnie niczego, w dodatku ze znudzeniem i przekonaniem, że wszystkie dobre książki, te wielkie powieści, macie już za sobą i nic szczególnie ekscytującego się w waszym życiu czytelniczym już nie wydarzy, a tu trafia się nagle prawdziwa perełka. Tak właśnie było ze mną i z Moją kuzynką Rachelą. Może nie jest to jakieś metafizyczne arcydzieło wysokich lotów, ale za to bardzo porządnie (nawet więcej niż porządnie) napisany thriller psychologiczny z historycznym tłem, który znakomicie wywiązuje się z zadania uwiedzenia czytelnika i trzymania go do ostatniej strony w napięciu. Ta powieść jest cudowna i ze spokojnym sumieniem mogę ją polecić każdemu, kto wychował się, tak jak ja, na dziewiętnastowiecznych angielskich fabułach.

Skomentuj

Zanim się pojawiłeś

To będzie tekst, w którym postaram się wyjaśnić, dlaczego na przekór płynącym zewsząd wiadomościom, nie dołączę do kultu komedii romantycznej Zanim się pojawiłeś. Jestem pewna, że wielu osobom to się nie spodoba, ale trudno. Mnie się film nie podobał, nie mogłam wręcz doczekać się końca, a jednak przetrzymałam, więc i wy, drogie fanki Jojo Moyes dacie radę.

20 komentarzy

Klub dla wybrańców

Film jest dobry, ale chyba raczej nikt nie wskaże go jako swojego ulubionego, a tym bardziej nie będzie się kwapił do jego ponownego obejrzenia. Rzecz ma świetną obsadę, jest zrealizowana w naprawdę stylowych wnętrzach, a jednak jest tak denerwująca i irytująca, że chciałoby się zaraz po seansie o klubie Riota jak najszybciej zapomnieć. Sama wiele razy byłam bliska zaprzestania oglądania, a dokończyłam film jedynie z poczucia obowiązku. Najgorsze jest to, że to co najobrzydliwsze w tym Klubie dla wybrańców jest w nim również najprawdziwsze.

2 komentarze

Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia

Kontynuując wesołą podróż po nieco mniej wymagających działach aktualnej filmoteki, oddałam się wczoraj (zapamiętale i z dobrymi intencjami) oglądaniu drugiej części Igrzysk śmierci. Od razu może zaznaczę, że lubię się uważać za cierpliwego widza co to ,,wszystko zniesie i niczemu się nie dziwi”, jednak przy tym seansie niebezpieczne skoki ciśnienia przelatały się u mnie z falami furii, białej gorączki i puszczaniem pary z uszu. Jak można było nakręcić coś tak durnego? się pytam. Widziałam oczywiście pierwszą część (równie durnowatą) jednak chyba przez rok wyparłam smutne wspomnienia i zapomniałam na jak niskim filmowym pułapie się widz znajduje oglądając przygody papuśnej łuczniczki Katniss.

7 komentarzy