Miała być lista najlepszych książkowych prezentów tego roku, miały być zakupy, sprzątanie i gotowania, a także zabawy z kotami i spacery z psem. Zamiast tego jest oglądanie OA, a na ten czas wszystko inne idzie w odstawkę. Od razu zaznaczę, że trzeba bardzo lubić Brit Marling i jej dość specyficzne filmy, by w pełni docenić nową produkcję Netflixa. Jeśli drażni was New Age i braki logiczne w odjechanych scenariuszach, jeśli nie lubicie metafizyki, opowieści o aniołach i innych wymiarach, a także jeśli takie tytuły jak Początek, Druga Ziemia czy Dźwięk mego głosu nic wam nie mówią, prawdopodobnie uznacie, że The OA to kiczowate dziwadło. Cała reszta widzów za to będzie zachwycona.
4 komentarze